XVIII-wieczny Tygrysek

Dziwak jak na rasowego przedszkolaka przystało, od czasu do czasu, bierze udział w różnych akademiach ku czci Babć, Dziadków, Rodziców i innych organów społecznych – Linka zawsze postulowała o wprowadzenie dnia Cioci. Choć bierze udział to dość mocne słowa, do tej pory częściej dezerteruje i nakryty uszami, oklaskuje kolegów i koleżanki z widowni, biedula jest wstydliwy. Niemniej zawsze skrupulatnie uczy się na pamięć swoich partii tekstu i z nieukrywaną łatwością recytuje wiersze swoje oraz kolegów występujących przed nim i po nim.


Linka często bierze udział w przygotowaniach do wielkiej gali, a jedna z ich niepisanych zasad brzmi, że ona nauczy się jego wierszyka, jeśli on nauczy się jej. I tu zaczynają się schody, gdyż Linka na poezji się nie zna. Rzec można, że padła ona ofiarą systemu, który przez wszystkie lata jej przymusowej edukacji z premedytacją wbił halabardę w tę część jej duszy odpowiedzialną za lubienie poezji. Ona z zasady jej nie lubi. Jednak od każdej reguły są wyjątki. Tu nadmienić należy, że Linka jest osobnikiem bardzo podatnym na wpływy i jeśli w jakiejś książce, pada zdanie, że ktoś czyta dobrą książkę, więcej niż pewne jest, że Linka ów pozycję przeczyta. Tak samo rzecz wygląda z filmami i wspomnianymi w nich dziełami. Dzięki tej metodzie trafiła między innymi na „Władcę much” – jej TOP 5 ulubionych książek – o którym przeczytała w opowiadaniu Mali ludzie w żółtych płaszczach,  czy poznała XVIII-wiecznego poetę uznawanego za heretyka, którego twórczość została wspomniana w Truposzu Ministrantach, czy  Czerwonym Smoku. Dlatego jego wiersz jawił się dla niej jako idealny materiał dla 6-latka. W ten oto sposób Linka nauczyła Dziwaka fragmentu Tygrysa Williama Blake’a.


- Dziwaku pamiętasz ten wierszyk o tygrysie, którego się uczyliśmy? – zagaiła od niechcenia Linka.


- noo – odpowiedział znudzony Młodzieniec.


- to powiedz.


- Tygrysie gąszczu, gąszczu w dżungli – odpowiedział bez zastanowienia, czym wprawił Linkę w opętańczy wybuch śmiechu.


- no prawie, ale trochę inaczej było – odpowiedziała z uśmiechem od ucha do ucha, podrzucając mu pierwszy wers.


- dobra już wiem.


Czas się zatrzymał. Światła przygasły, pogrążając pokój w tajemniczym półmroku. Nie zważając na mroczną scenerię, Dziwak wstał i zarzucił grzywą.  Jego spojrzenie stało się dziwnie odległe i zamglone, a przez szczerbatą paszczę popłynęły ezoteryczne wersy.


Tygrysie, błysku w gąszczach mroku:
Jakiemuż nieziemskiemu oku
Przyśniło się, że noc rozświetli
Skupiona groza twej symetrii?


 


*Linka poleca wszystkie wymienione w notce książki i filmy.

Komentarze

  1. Szkoła zniechęca do poezji.Nie wiem właściwie dlaczego. Chyba przez sposób, w jaki się ją omawia. Nie przypominam sobie, żeby któraś z moich nauczycielek potrafiła nas zająć poezją, pokazać prawdziwe piękno wierszy. Po prostu się je klepało na pamięć albo omawiało, interpretowało tak jak chciała. A przecież jedynie autor wiersza może powiedzieć o co naprawdę mu chodziło, reszta to tylko domysły. Zdolny Dziwak! Brawo dla chłopaka. I dla Ciebie też. ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzeczywiście! Brakuje Dnia Cioci! hmm.. a moze jest, ale po prostu ja o tym nie wiem?

    A Dziwak ma pamięć godną pozazdroszczenia! Z nieśmiałości zapewne wyrośnie, a pamięć zostanie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzień Cioci, jestem za.
    Jeśli chodzi o szkołę i poezję, ta najbardziej zapamiętałam "co autor miał na myśli". Za poezją nie przepadałam, a teraz lubię bardzo. :) .
    Pozdrawiam. :) .

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla mnie poezji było stanowczo za dużo i faktycznie podawana w nieprzystępny sposób, albo to ja mam za mały rozumek, żeby ją ogarnąć. Dla Dziwaka faktycznie brawo, ja niestety nauczyłam się tylko czegoś w rodzaju "Kto to taki? To dwa raki. Mama Rak i Tata Rak, a tam mamy tatarak"

    OdpowiedzUsuń
  5. Sprawdzałam... Jest światowy dzień pandy, budyniu, czy walki z otyłością, a cioci nie ma...

    OdpowiedzUsuń
  6. Jako buntownik z wyboru w lo głosiłam, że napiszę wspaniały wiersz o lodach, tylko po to, żeby szacowne grono pedagogiczne zebrało się i na obradach okrągłego stołu opracowało klucz, mówiący o przemijaniu, nietrwałości i powolnej śmierci, a gdzie prawdziwym sensem byłoby to, że bardzo lubię lody.

    OdpowiedzUsuń
  7. Walcz!
    http://www.antyradio.pl/media/quiz/101505/101506/1

    OdpowiedzUsuń
  8. 7/12 oczywiście, że poznałam smoka z Wiedźmina :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Czesc. Super blog. Pozdrawiam i zapraszam do wpadania do mnie w odwiedziny. MarekMel.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  10. Poeci, w odróżnieniu od poetek, to hipokryci ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. To jakieś niedopatrzenie, że nie ma Dnia Ciotki!

    Czasem coś z poezji czytam, ale niewiele. W czasie edukacji bardziej zniechęcali niż zachęcili. I tak mi zostało ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Azaliż dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  13. Hyhyhy a co z równouprawnieniem? :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Taki cytat mi się przypomniał "prawda jest jak poezja, nikt jej nie lubi" :D

    OdpowiedzUsuń
  15. mhmm... w "Nowym Patrolu" też był "Tygrys", a największy problem mieli, kiedy przyjdzie, bo w zależności od tłumaczenia o świcie albo o zmierzchu... znaczy tygrys dobry na wszystko ;) - jak katować dziecko, to przynajmniej dobrą poezją

    OdpowiedzUsuń
  16. ~Leslie Warszawski2 maja 2017 01:27

    Przytyj i po sprawie. Podłączysz się pod walkę z otyłością.
    Dziwaka podziwiam. Mi by się nie chciało uczyć takiego wiersza.

    OdpowiedzUsuń
  17. Jemu to łatwo przychodzi i się cieszy jak go czegoś uczę. Zna też już większość przyśpiewek klubowych :-D z przytyciem wiąże sie wymiana garderoby a później futryn, chyba jednak spasuje...

    OdpowiedzUsuń
  18. Tygrys pełne 24 h. Ja chyba mam jakieś dziwne metody wychowawcze i niechcący mogłam go trochę zepsuć. Jak był młodszy i niegrzeczny to mówiłam , że za karę będzie musiał słuchać jazzu. Trochę jak w "Mechanicznej pomarańczy", ale tego nie pamięta więc chyba jest ok. Przepraszam każdego kto lubi jazz, ja nie lubię.

    OdpowiedzUsuń
  19. I nie obawiasz się że któregoś dnia Dziwak pochwali się znajomością wiersza przy nauczycielce? Może uprzedź Rodzinę. Na wszelki wypadek, jakby w przedszkolu sugerowano wizytę w poradni psych-ped.
    Poezja zaczęła do mnie docierać jak przestałam chcieć koniecznie zrozumieć, a zaczęłam czuć :)

    OdpowiedzUsuń
  20. No tośta słabo szukali, rozczulając się nad brakiem dnia Cioci:
    https://www.nationaldaycalendar.com/national-aunt-and-uncles-day-july-26/
    :P

    OdpowiedzUsuń
  21. Też nie lubię poezji w szkole :)

    Bo muszę ja rozbierać na czynniki pierwsze i katować interpretacją. A sztukę się powinno czuć, jak słusznie zauważyła rademachera. Nawiasem mówiąc - nie wiem jak to się dzieje, że twórcy podstaw programowych, ludzie skądinąd niegłupi, nadal się tak strasznie przy tym upierają.

    Mój osobisty pogląd na te sprawy jest taki, ze człowiek jest filtrem, przez który przepuszczana jest sztuka, w związku z tym każda jej interpretacja jest dobra. Niestety, na egzaminach to nie przejdzie :/

    OdpowiedzUsuń
  22. No nie mów, że dziwak nauczył się tego wiersza i jeszcze pamięta?
    Trzeba go wpisać do księgi rekordów...

    OdpowiedzUsuń
  23. Rodzina jest na bieżąco z naszymi "lekcjami" wszelakimi. Akurat w tym wierszu nie ma nic niepokojącego, ba! jego logopeda powinien być ze mnie dumny, że z Młodzieńcem dykcję ćwiczę. Gorzej gdyby zaśpiewał piosenkę "jedziemy po zioło"...
    Ładnie powiedziane, ja mam permanentny katar i nic nie czuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Czyli teraz zostało przywrócić mu należytą chwałę! Bo póki co jeszcze nie było nigdy występów z tej okazji. A w pierwszym rzędzie bym siedziała.

    OdpowiedzUsuń
  25. Mogę tylko powiedzieć tyle, że bardzo się cieszę iż wszystkie wymogi programowe, interpretacje, itp mam za sobą. Czasami tylko mnie to w snach nawiedza... Pani od polskiego taka straszna... A później, że człowiek wagaruje :D
    Ale gdyby zagłębić się w całą sprawę bardziej, czy prace krytyków i wszelkich znawców materii nie są dokładnie tym samym? Nie tyle co pisać pod nich egzaminy, ale to ich opinie kreują światopogląd rzeszy ludzi, mówiąc co jest właściwe/dobre/słuszne. W imię czego? Bo dla mnie recenzja obiektywna to abstrakt.

    OdpowiedzUsuń
  26. Skubany dobry jest w te klocki. Nie zmuszam, go żeby nagle recytował Inwokację (chyba też nie znam całej), ale przy okazji uczymy się różnych rzeczy, zasady to zasady.

    OdpowiedzUsuń
  27. To ode mnie masz medal, nie tylko na Dzień ciotki :-)

    OdpowiedzUsuń
  28. Krytycy to inna bajka. Możesz im ufać lub nie. Dorosła w końcu jesteś poniekąd :) Szkoła i obowiązkowe interpretacje, to dramat. W dodatku przymusowy. Pamiętasz "Kwiaty polskie"? W życiu nie przeczytałam! I nie przeczytam. Nie będę żyć dostatecznie długo, by się urazu pozbyć...

    OdpowiedzUsuń
  29. Nie może być dnia cioci! Cioć jest strasznie dużo, nie pomieściłby się w przedszkolu!

    OdpowiedzUsuń
  30. Boja, Ty to masz łeb, faktycznie - ciotek niektórzy mają na pęczki, a przyszywane?

    OdpowiedzUsuń
  31. Ale to dyskryminacja ze względu na ilość. Można też nałożyć limity - 1 dziecko 4 ciocie, jeśli szczupłe to 5.

    OdpowiedzUsuń
  32. I będę jak ruski generał :D

    OdpowiedzUsuń
  33. Że tak powiem jest cała masa przymusowych klasyków polskich, których nie poznałam ze względu na to, że były przymusowe...

    OdpowiedzUsuń
  34. Ciotki to nie Azjaci da się je pomieścić w jednym miejscu. Kwestia logistyki i racjonalnego gospodarowania zaproszeniami ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprzątajcie, a będzie wam dane

Samozagłada: krok pierwszy

Wielkie powroty: epizod 1 – Sanatorium