To drugie prawo

O linkowym talencie do gubienia się zawsze i wszędzie krążą już wspaniałe, choć mało pochlebne legendy. Bardowie z pieśnią na ustach opiewają jej wręcz niezwykłą nie orientację w terenie i nierozumienie poleceń wszelakich związanych z kierunkami, czy przemieszczaniem się ruchem jednostajnie zagubionym.  Z tylko sobie spotykanym wdziękiem Linka obala mity, jakoby po latach człowiek przyzwyczajał się do miejsca, w którym często przebywa, poznając jego topografię. Dla jej ziomków nie jest niczym dziwnym, gdy Linka dzwoni i z trwogą w głosie donosząc, że w sumie szła i nagle zorientowała się, że nie wie gdzie jest. Rysuje się jej mapy, opisuje punkty charakterystyczne, nakazuje nosić odblaskową kamizelkę. Wszystko na nic, ona i tak się zgubi, twierdząc, że to wina wszechświata, gdyż tej drogi wcześniej tam nie było.


Linka dostała nakaz wykonania zdjęcia RTG. Aby rzeczone zdjęcie uiścić należało pojechać do pobliskich Rubieży. Rodziciel w swej łaskawości postanowił Linkę zawieźć, gdyż ta jako jednostka jeszcze nie w pełni sprawna, stanowiła zagrożenie większe niż zwykle. Rodziciel wyrzucił ją – prędzej zatrzymując samochód – przed drzwiami przybytku z magiczną aparaturą, a sam pojechał poszukać miejsca parkingowego. Linka doczłapała do katakumb przychodni, dała się naświetlić śmiercionośnym promieniowaniem, następnie zaczęła narzucać na siebie odzież wierzchnią. W tym czasie nadszedł zziajany Rodziciel i widząc, że Linka świeci niczym pierwiastek Radu, przewrócił oczami i oznajmił, że zaparkował daleko, więc on już pójdzie podprowadzić samochód i Linka, jak już przywdzieje skórę bawołu ma wyjść i iść na prawo. Linka z entuzjazmem zatrzepotała płatem czołowym, dając tym samym znak, że polecenie zrozumiała i zaakceptowała.


Opatuliwszy się szczelnie płachtami, Linka wyległa na wietrzny i pochmurny świat zewnętrzny. Z wyrazem najwyższego skupienia na zaczerwienionym od zimna licu, pokuśtykała w nieznane i enigmatyczne prawo. Prąc uparcie przed siebie, wytężała wzrok niczym poławiacze aluminiowych puszek, szukając znajomych kształtów w każdym zakątku ulic, za każdym krzaczkiem i na każdym mijanym parkingu, których z czasem było coraz mniej. Chłostający bezlitośnie wiatr sprawił, że ta naciągnęła szal na nos, pochyliła głowę i po niespełna 2 sekundach zaparowała sobie okulary, idąc dalej spowita mleczną łuną. Gdy ból pleców stał się nie do zniesienia, a zmęczone nogi odmówiły posłuszeństwa, Linka uniosła głowę i przetarła zaparowane szkła. Serce zabiło jej szybciej, a krew zapulsowała w skroniach. Z przerażeniem spostrzegła, że zostawiła daleko za sobą cywilizację. Po okolicy niosło się odległe echo ujadających wilków, tubylcy porozumiewali się w dziwnym dialekcie, a za ogródkami działkowymi z charakterystycznym trzaskiem od szelfu lodowca odłamała się gigantyczna kra. Linka pomimo usilnych próśb o pozostanie na rosole z foki, grzecznie odmówiła, naciągnęła szal na nos, zaparowała okulary i ruszyła w podróż powrotną.


- gdzieś ty była?! – wykrzyknął zaniepokojony Rodziciel, gdy po latach w końcu się znaleźli.


- poszłam w prawo – odburknęła Linka, która była zbyt zmęczona, aby wygłosić płomienną filipikę.


- miałaś iść w prawo na parkingu przy przychodni, a nie w prawo przez równoleżnik.

Komentarze

  1. ~Leslie Warszawski22 listopada 2017 00:33

    Ja moim Paniom zawsze pokazuję gestem, w które prawo mają iść. I nie gubią się. Samo „w prawo” czy też „w lewo” bez wyraźnego wskazania, o które chodzi jest bez sensu.
    Pozdrawiam. Tym razem ze Słowacji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hyhyhy. Tak jest, potwierdzam.
    Acz, jest to miejsce w którym świat dowie się, ze Linka umie już trafić na moje włościa. Trochę jej to zajęło, i oby niczego nie zmienili w moim otoczeniu, bo utraci tego skilla.

    OdpowiedzUsuń
  3. Z prawą czy lewą stroną nie mam problemu, ale z orientacją w terenie jucz tak...natomiast zadziwiło mnie określanie prawej i lewej strony przez producentów wanien.
    Kiedyś zamówiliśmy obudowę do wanny, otrzymaliśmy niewłaściwą, bo według producenta stronę w obudowie należało określić siedząc w wannie ...nawet sprzedawca był zdziwiony ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Całe życie miałam tak, jak Ty, żeby jako staruszka dowiedzieć się, że nie jestem (delikatnie rzecz ujmując, gapą) tylko, że mam złożoną wadę wzroku, a nawet kilka, gdzie jedna kompensowała drugą, przez co nikt ich nie podejrzewał.
    Wyrazy zrozumienia i współczucia ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fachowo i racjonalnie podchodzisz do tematu, brawo Ty :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Tylko kilka lat... Nie moja wina, że ciągle mieszkasz w innym miejscu!

    OdpowiedzUsuń
  7. Hyhyhy ciekawe, czy to opatentowane przez jedną firmę, czy ogólnie przyjęta zasada. Niezbadane są wyroki producentów.

    OdpowiedzUsuń
  8. Obawiam się, że dla mnie nie ma prawa łaski i jestem jak to bardzo ładnie eufemistycznie określiłaś gapa :D

    OdpowiedzUsuń
  9. ~Leslie Warszawski22 listopada 2017 17:52

    Zawsze jest brawo ja.
    Pozdrawiam, przesunięty w prawo :-) do Budapesztu

    OdpowiedzUsuń
  10. Zawsze mówię, że mam ptasi móżdżek, bo jeśli wiem, choćby ogólnie, w jakim kierunku mam iść, to trafię tam gdzie chcę. Bez problemu czytam mapy i nie boję się zapuszczać w teren w obcych miastach :) Całkiem jak jaskółki albo inne gołębie.
    I co zrobisz, pani, jak nic nie zrobisz?
    Z drobiu wyszedłeś w drób się obrócisz ;)))

    OdpowiedzUsuń
  11. Zawsze w tym samym tylko co chwilę coś budują. Teraz zrobili mi parking nowy przed blokiem. Uważaj.

    OdpowiedzUsuń
  12. Witaj, Linko.

    Nie mam kłopotu z kierunkami. Moją bolączką jest brak umiejętności łączenia ulicy z jej nazwą.
    Podawanie adresu kompletnie mija się z celem - jeszcze nigdy nie udało mi się w ten prosty sposób dokądkolwiek trafić:)
    Jeśli znajomi nie potrafią wyjaśnić mi "koło czego to jest" - wolą po mnie wyjechać. Twierdzą, że tak jest szybciej i mniej problematycznie:)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Zawsze się żegnam w razie wątpliwości, więc nie błądzę w to prawo drugie, bo pierwsze pokazuje ręka.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja nadal nie wiem, gdzie jest prawo. I nie, nie wygłupiam się, autentycznie tego nie wiem. I te wieczne rozmowy ze cwanymi znajomymi, którzy myślą, że to takie proste:
    - A którą ręką piszesz?
    - Podobno prawą.
    - No to podnieś rękę, którą piszesz.
    [Ula podnosi lewą]

    Pojęcie zachodu i wschodu jest mi bliższe. Robienie prawa jazdy będzie w moim przypadku prawdziwą katorgą, nawet teraz gapiąc się na swoje ręce muszę się z kilka sekund zastanowić, zanim się zorientuję, która to która.

    (Guldan właśnie ściągnął ręcznik z kaloryfera i biega z nim po domu, taki jest dumny).

    OdpowiedzUsuń
  15. Ależ ja wierzę, szanuję i rozumiem, w końcu masz kciuka ze złej strony :D
    Ula i prawko? a myślałam, że to oksymoron...
    Bo Guldan szarżuje na hordę!

    OdpowiedzUsuń
  16. Hyhyhy taka metoda za kółkiem musiałaby wyglądać dość zatrważająco, ja przynajmniej bym się bała, gdyby ktoś na środku skrzyżowaniu zaczął się żegnać :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Na Ozyrysa, tego to w ogóle nie potrafię zapamiętać. Gdy jakiś nieszczęśnik pyta mnie o drogę i myśli, że podając ulicę wygrał w totka, odpowiadam to samo co zawsze w takiej sytuacji, czyli: "prosto i w prawo" i uciekam!

    OdpowiedzUsuń
  18. Oni robią to specjalnie. Tak się boję...

    OdpowiedzUsuń
  19. I jeszcze pewnie powiesz, że jak czytasz mapę to się z nią nie odwracasz?! Nie jesteś człowiekiem...

    OdpowiedzUsuń
  20. Zaczynam podejrzewać, że za płatem czołowym masz GPS... Przywieź wszystkim prezenty :D

    OdpowiedzUsuń
  21. ruch jednostajnie zagubiony...
    cudownie nadaje się do spacerowania - chętnie korzystam z owego kroku, kiedy mi się nie spieszy - nie da się zgubić, kiedy się idzie donikąd

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja sobie jakoś radzę z mapą w obcym mieście. I zawsze jakoś do celu dotrę... Ale już w samochodzie, kiedy to Mąż prowadził auto a ja miałam go nawigować, narzucona presja czasu, ponieważ wciąż się przemieszczamy i muszę w miarę szybko znaleźć, który to zjazd, żeby nie pojechać za daleko, to już mnie za bardzo rozprasza. Tak samo w szkole z matmą. Niby nie miałam jakichś tam problemów, że nic a nic nie kumałam, o ile miałam chwilę do zastanowienia i przekminienia zadania... Także, ja zawsze coś wymyślę! Tylko czasami za późno... xD A i tu w UK ktoś do mnie coś mówi, a ja nie czaję, więc się uśmiecham i ide dalej, a potem nieraz po 10 minutach do mnie dociera co ten ktoś powiedział. JAK ŻYĆ?

    OdpowiedzUsuń
  23. Hyhyhyhy całe szczęście nigdy nikomu nie przyszło do głowy zrobić ze mnie pilota, moja sława mnie wyprzedza ;)
    Na razie robię lekcje z Dziwakiem z matmy i daję radę, pierwszą klasę ogarniam!

    OdpowiedzUsuń
  24. Ale znikąd jeszcze trzeba wrócić, a z tym to już mogą być problemy :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Z nią nie. Za to sobie ją obracam . Nie wiem, czy to juz gwarantuje człowieczeństwo, czy jeszcze muszę się postarać?

    OdpowiedzUsuń
  26. do wracania przydaje się koń dorożkarza - on wracanie ma wbudowane genetycznie.
    chyba że samoistnie dajesz radę - wyżej było napisane, że udało się znikąd wrócić - niektórzy mają to w standardzie.

    OdpowiedzUsuń
  27. Bardzo długo nie mogłam ustalić, którą rękę mam prawą, a którą lewą, bo dość długo nie miałam tez chyba ustalonej dominującej półkuli mózgu. Za to zapamiętałam sobie po której stronie mam serce - o dziwo, bez żadnego problemu! I kiedy ktoś mnie pytał o prawa lub lewa, to najpierw była chwila skupienia, lokalizowanie pompy w organizmie i dopiero odpowiedź :)))))

    OdpowiedzUsuń
  28. Hyhyhyhy tak szczerze to nie wiem, czy mnie przekonuje taka metoda, dość skomplikowana. W sumie można powiedzieć, że serce jest centralne na środku, a tylko koniuszek skierowany w lewą stronę, pamiętam to jeszcze z lekcji biologii w gim, bo mnie to zdziwiło. Za Wikipedią to 2/3 jest na lewo, a 1/3 na prawo. To już łatwiej z tym pisaniem ;)

    OdpowiedzUsuń
  29. Przypadek akurat, normalnie jest to bardziej skomplikowane. Szkoda, że taki koń nie mieści się w standardowej torebce ;)

    OdpowiedzUsuń
  30. Zdecydowanie nie. Ludzie obracając mapę kręcą się razem z nią. Sorry, nic do Ciebie nie mam, ale gatunku nie oszukasz :D

    OdpowiedzUsuń
  31. otóż. algorytm wygląda tak
    1. znaleźć dorożkarza i kawałek drzewa
    2. dać dorożkarzowi, żeby wyrzeźbił konia adekweatnego do rozmiaru torebki
    3. zapakować gotowe stworzenie do torebki
    4. w sytuacji zapotrzebowania na powrót - wyjąć, odbezpieczyć i posuwać się za odbezpieczonym koniem aż do szczęśliwego odnalezienia.
    6. po czym konia zabezpieczyć i bezzwłocznie schować do adekwatnej torebki.
    życzę powodzenia.
    A! - może on ma być lepiony z gliny? nieważne, byle spod dorożkarskiej ręki pochodził.

    OdpowiedzUsuń
  32. ~Leslie Warszawski23 listopada 2017 19:40

    Dlaczego nie da się komentować w ciągu?
    Nie wiem co mam pod płatem czołowym, ale orientację w terenie mam. Choć ostatnio zawiodła mnie dwukrotnie.
    Prezenty kupuję zawsze. A obecny zakup już czeka w bagażniku samochodu.
    Üdvözlet Budapestről

    OdpowiedzUsuń
  33. Tylko ja nie wiem, czy w obecnych czasach można tak sobie po mieście z odbezpieczonych koniem chodzić. A co jeśli spacyfikują mnie antyterroryści, czy inny Greenpeace?

    OdpowiedzUsuń
  34. Nie wiem, ja nic nie zrobiłam, ja mam rączki tutaj. Hyhyhy czy Twoja "nawigacja" podczołowa przemawia głosem Geralta z Rivi?
    Ale dla nas prezenty? Mnie wystarczy ichniejsze piwo.

    OdpowiedzUsuń
  35. ~Leslie Warszawski23 listopada 2017 22:01

    Nie znam gościa, więc nie wiem jak przemawia. Prezenty mam, ale dla moich Pań. Węgierskie piwo? Jesteś pewna?

    OdpowiedzUsuń
  36. https://www.youtube.com/watch?v=AGJ24u_d3Fw
    gdybym miała nawigację to właśnie tak by do mnie przemawiała :D
    Nigdy nie piłam. A co niedobre?

    OdpowiedzUsuń
  37. na drewno pazerny był niejaki Szyszko (tak słyszałem)
    poszukaj ekologicznego - to i zielone psy (pisy?) nie będą krzyczeć. służby mundurowe poszukiwaniem zaginionych sie zajmują bardziej niż powracających, więc tu konfliktu być nie powinno.

    OdpowiedzUsuń
  38. ~Leslie Warszawski23 listopada 2017 23:42

    Nawigacja padła mi 2 dni temu na Słowacji. Muszę kupić nową, ale nie jestem pewien czy z takim głosem.
    Piwo piłem niczym szczególnym się nie wyróżniło. Jutro wracam i planuję kupić zapas Tokaju. Takiego wyboru u nas nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  39. Chociaż polecenie w prawo bez pokazania ręką w które prawo chodzi uważam za polecenie nieprecyzyjne, to jednak w terenie zupełnie się nie gubię.
    Ja bym przyjął to zaproszenie na rosół z foki :-)

    OdpowiedzUsuń
  40. Bardzo długo nie potrafiłam wskazać prawej i lewej strony. Na szczęście tatuś nauczył mnie niezawodnego sposobu na radzenie sobie z przypadłością:
    "Pamiętaj że prawa noga to ta, która ma dużego palucha z lewej strony",
    Poskutkowało :)

    OdpowiedzUsuń
  41. Tytuł Racjonalisty Roku trafia to szanownego Tatusia :D

    OdpowiedzUsuń
  42. Jeszcze by się okazało, że te fokę muszę sama upolować, wolałam nie ryzykować ;)

    OdpowiedzUsuń
  43. Eeee kiedy ja nie lubię wina. Albo inaczej jest tak mało win, które ewentualnie mogę przełknąć bez wykrzywiania się w makabrycznych konwulsjach, że wolę mówić że żadnego nie lubię.
    Nad głosem w nawigacji jeszcze się zastanów... :D

    OdpowiedzUsuń
  44. Chyba gliniana będzie najbardziej neutralnym surowcem. Jeszcze problem z czynnym dorożkarzem. U Ciebie pewnie ich paru się kula, ale u mnie to gatunek na wymarciu.
    Tylko kiedy zaginiony awansuje do stopnia powracającego, kiedy drogi powrotnej odnaleźć nie może?

    OdpowiedzUsuń
  45. Zaparowane okulary, znam to, tym bardziej z roweru. To rozwija w człowieku intuicję niezbędną do przeżycia, choć oczywiście nie ułatwia odnalezienia jakiegokolwiek celu :P

    OdpowiedzUsuń
  46. A dzięki, dzięki w imieniu śp. Tatusia. Miał niestandardowe poczucie humoru :)
    A metoda skuteczna! Sprawdź sama :)

    OdpowiedzUsuń
  47. Mam nadzieję, że nigdy moje życie nie będzie zależało od tej metody :D

    OdpowiedzUsuń
  48. A jeszcze miesiąc i w ogóle zacznie się sezon na permanentnie zaparowane okulary. Tak tego ni lubię...

    OdpowiedzUsuń
  49. jak zwykle rozwiązania są co najmniej dwa - znajdziesz się sama, albo Cię znajdą.
    daj ogłoszenie na allegro, czy innym portalu - szukam dorożkarza z talentem - jeszcze artystę znajdziesz i Cepelia, albo sztuka ludowa i naskalne malunki, albo bibeloty hetyckie, czy egipskie... przyszłość już czeka na artefakty tajemniczego przeznaczenia

    OdpowiedzUsuń
  50. Jako człowiek bez dominującej półkuli mogłam wiele rzeczy robić obiema rękami. Na przykład bez problemu potrafię się przeżegnać obiema rękami, guziki zapina mi się lepiej lewą niż prawą etc, etc. Pisać umiem tylko prawą, bo mnie mama baaardzo pilnowała, przerażona wizją córki - mańkutki. Niemniej jednak kiedy o tym myślałam, nie mogłam zlokalizować reki, którą piszę. Stąd te wygibasy intelektualne z organami wewnętrznymi.

    Na starość zaczęła mi dominować lewa półkula, czyli zrobiłam się zdecydowanie bardziej praworęczna niż leworęczna. A szkoda :))))))

    OdpowiedzUsuń
  51. Ano, choć teraz z tymi "szkłami" z tworzywa sztucznego i tak trochę lepiej chyba ;)

    OdpowiedzUsuń
  52. A tam gdzie linka dotarła i zawróciła? Nie częstowali jej winem z mewy?

    OdpowiedzUsuń
  53. Linka ma wstręt na wszelkie wina, więc uciekłaby jeszcze szybciej.

    OdpowiedzUsuń
  54. Potwarz i kalumnie :D

    OdpowiedzUsuń
  55. W sumie to ja też bardzo wiele robię obiema rękami. Niczego nie odkręcę prawą, bo nawet nie potrafię odpowiednio chwycić, zmywam naczynia też lewą, ją też mam znacznie silniejszą co ciekawe. Piszę prawą, ale lewą też mi to całkiem wychodzi tyle, że znacznie wolniej, ale wiem, że gdybym się odpowiednio do tego przyłożyła to mogłabym coś tam wyskrobać.

    OdpowiedzUsuń
  56. Wykonane przez dorożkarza z drzemiącym w nim potencjałem na miarę Michała Anioła :D

    OdpowiedzUsuń
  57. No właśnie! To drugie prawo xD. No bo to trzeba dookreślić, przecież. Dla facetów to wszystko jest takie łatwe, a kobiecie to trzeba konkretów. Przynajmniej mi, bo moja orientacja w terenie też jakaś super nie jest.

    OdpowiedzUsuń
  58. Mnie to najlepiej walnąć w głowę i rzucić żelki w odpowiednią stronę ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprzątajcie, a będzie wam dane

Samozagłada: krok pierwszy

Wielkie powroty: epizod 1 – Sanatorium