Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2017

Erotyka międzygatunkowa

Obraz
Co się dzieje, gdy po latach reżyser dumnie obwieszcza, że chce powrócić do świata, który wykreował lata temu? Rozpala on koksownik w sercach fanów, którzy z wypiekami na paszczy, czekają na premierę filmu, który pamiętają z dzieciństwa, a wraz z nim wszystkie wrażenia, które towarzyszyły im podczas seansu sprzed lat. Strach, grozę, ekscytację i morze śluzu. Rzesze ludzi zastanawiają się czy jest sens, czy nie będzie słabo, po prostu, czy nie dostaną gołą dupą w pysk, bo reżyser stracił to coś. W jednym z odcinków South Park twórcy w tak charakterystyczny dla siebie sposób wyrazili opinię na temat nowego Indiany Jonesa, nazywając kontynuację gwałtem na Indim. Mieli rację. Tym razem erotyki międzygatunkowej dopuścił się Ridley Scott. W mistycznym uniesieniu trzepocząc nerkami z radości Linka wyczekiwała godziny W, gdzie z prędkością światła opuści przygnębiające fundamenty pracy i wraz z Filifioną i jej lubym – Komandosem - uda się do kina na Obcego: Przymierze. Paskudny Alien towarzys

Odkryte powołanie

Linka została bohaterem w swojej pracy. Bynajmniej nie dlatego, że wprowadziła innowacyjny system zwiększający wydajność i efektywność w poszczególnych strukturach przedsiębiorstwa na każdym możliwym etapie procesu, począwszy od produkcji po gospodarkę magazynową i sprzedaż. Nie. Za to dokonała czynu nie mniej chwalebnego, a o jej bohaterskich poczynaniach objazdowi bardowie będą snuć pieśni w przydrożnych tawernach. Linka przemieniła się w najprawdziwszą dr Quinn i uratowała koleżankę przed niechybną amputacją kończyny dolnej zaraz przy nadnerczu. Stojąc i bezwstydnie nie pracując Linka wdała się w polemikę ze współpracownikami. Rozmowa rozgorzała na dobre wszak już dawno po premierze Twin Peaks, a Linka, mimo że jeszcze nie miała czasu zapoznać się z nową odsłoną kultowego serialu, ochoczo brała udział w dyskursie, wyrażając lęki i nadzieje z nim związane. Nagle zamajaczył jakiś cień, widząc ruch z przeciwległego kąta magazynu wśród pracowników doszło do szybkiej kotłowaniny w poszuk

Szukajcie a znajdziecie

Raz do roku nadchodzi czas, kiedy Linka dobrowolnie poddaje kontroli stan swojego uzębienia. Jest to czas smutny i traumatyczny, bo tak jak ogół ludzkości z zasady trwoży się strasznie na samą wzmiankę o złym i okrutnym dentyście. Niemałą zasługę za tan stan rzeczy ponosi piekielna kaseta VHS z filmem Dentysta z 1996 roku, którą to Linka obejrzała będąc zaledwie wyrostkiem. Obraz wrył jej się na tyle w pamięć, że idąc do gabinetu zamiast dumnie prezentowanych certyfikatów i dyplomów stomatologa, wolałaby zobaczyć podpisaną deklarację, że rzeczony dentysta nie ma latynoskiego czyściciela basenów, z którym mogłaby zdradzić go żona. Linka swojego osobistego dentystę zdecydowanie lubi, głównie dlatego, że jest takim samym milczkowatym mrukiem jak ona. Nie lubi tylko samego momentu wejścia do pomieszczenia. Linka powątpiewa, czy przestępując bramy niebios, można zostać w równym stopniu znokautowanym tak mocnym natężeniem jasności, co w rzeczonym gabinecie. Idealnie białe ściany, idealnie b

Noc Nawiedzenia

Każdy ortodoksyjny obrońca praw zwierząt czyta na własną odpowiedzialność. Na dworze coraz śmielej poczyna sobie słońce, wiosna trwała całe 12 h, ale to wystarczyło, żeby wróciły do świata żywych różne straszne stwory, których Linka nie lubi. Tłumaczy to swoją alergią, przy której bliskie spotkanie z jadem, żądłem, sikami małych wysłanników piekieł kończy się dla niej spuchnięciem niczym Jaba. Prawda jest jednak taka, że przy większości odczuwa po prostu dyskomfort, żeby nie powiedzieć, że napawają ją trwogą okrutną. A że zbliża się kolejna rocznica Nocy Nawiedzenia, Linka postanowiła podzielić się ze światem pewną historią. Pełnia lata. Noc. Linka w tamtym czasie miała monstrualne problemy ze snem, kiedy w końcu udało jej się zasnąć, budziła się na dźwięk spadającej kartki. Dlatego gdy przez cienką powłokę płytkiego snu do jej świadomości zaczęło docierać dziwne skrobanie, momentalnie otworzyła oczy. Wstrzymała oddech i zaczęła nasłuchiwać. Skrob. Skrob. Skrob. Zaspana, zapaliła świa

Nienawistne skarpetki

Według harmonogramu dziś miała pojawić się inna notka. Miała to być historia bogata merytorycznie z niebanalnym przesłaniem. Historia, w której Linka podkreśliłaby swoje walory intelektualno-emocjonalne. Historia, w której odniosłaby pasmo sukcesów. W końcu historia, w której Linka choć raz nie wyszłaby na niezdarną bułę, napiętnowaną przez złośliwe fatum. Niestety takowa historia nie powstała, głównie dlatego, że jeszcze się nie wydarzyła. Zatem był sobie czwartek… Wstając o pogańsko wczesnej porze Linka przetarła lico mokrą szmatą, wypiła herbatę i poczłapała do Batmobilu w celu udania się na dworzec. Nie przemierzyła jeszcze połowy drogi od bramy do garażu, gdy poczuła, że jej stopa została oswobodzona z okowów despotycznej skarpety. Poprawiła niesforną szmatkę i ruszyła dalej. Po kilku krokach gnida znów się zsunęła, tworząc uwierający kopiec w bucie, co w znaczącym stopniu przyczyniło się do efektu toczenia piany z pyska u Linki. Nie chcąc męczyć się cały dzień z bawełnianym kolab

Trudny język sztuki

W Dziwakowym przedszkolu nastał etap zaznajamiania gawiedzi z ludowymi przekazami, bo Młodzieniec od kilku dni nieprzerwanie trzeszczy o Szewczyku Dratewce. Początkowy niewinny potok słów z czasem przerodził się w śmiały plan wystawienia teatrzyku kukiełkowego. Dziwak zaszył się na dwa dni w specjalistycznym laboratorium nuklearnym, gdzie w skupieniu tworzył pacynki z papieru, które bezwstydnie nadziewał na pal z patyczków do szaszłyków. Udział dorosłych w całym przedsięwzięciu był znikomy. Linka tylko pokazała mu jak narysować owcę, po czym ruszyła masowa produkcja owco-baranów, później odrobinę pomogła mu ów trzódkę wyciąć, gdyż Dziwak ma wyjątkowo ciężką rękę i kilka owieczek zostało ściętych w iście średniowiecznym stylu – niestety jeszcze jest za mały i nie zrozumiał niewybrednego żartu o milczeniu owiec. Oddać trzeba, że Młodzieniec wykazał się wręcz niespotykanym - jak na niego - zaangażowaniem i dorobił się rzeszy postaci przeróżnych z odkurzaczo-rynną, tzn. smokiem na czele. L

Dupa dupa dupa = 3D

- chcesz wejściówki do kina? – zagaił od niechcenia Menda. - no wiadomsko! – rozpromieniła się Linka, ale gdy radosna chwila uniesienia minęła, a do głosu dotarła jej natura spiskowca, podejrzliwie dodała – a ty czemu nie idziesz? - a bo kino jest za drogie - odpowiedział bez zastanowienia, wprawiając Linkę w osłupienie. - no jak? Przecież to darmowe wejściówki. - jak ty nic nie rozumiesz, akurat bilety kosztują najmniej. Podwójne picie, duży popcorn i nachosy to są wydatki… Linka słuchała z rozdziawioną paszczą i nie wierzyła, że w ich żyłach płynie ta sama krew. Wytłumaczyć należy, że Linka jest najprawdziwszym kinowym snobem i gdy tylko może wybiera małe niekomercyjne kina. Nawet nie chodzi o sam repertuar, ale o to, że najchętniej obrzuciłaby ekskomuniką wszystkie multipleksy za: pożeraczy popcornu, szeleszczenie, szkolne wycieczki i seanse 3D. Z całej listy otępionych technologią 3D. Okulary są wręcz nieludzko niewygodne, szczególnie, że musi nałożyć je na korekcyjne, przez co po

Skazani na pociąg cz. 2

Kilka lat temu Linka również była Linką jeżdżącą koleją – choć jeździła w innym kierunku - ale dodatkowo była jeszcze Linką w dredach - jest to fakt o tyle istotny dla całej historii, gdyż tłumaczy, dlaczego była zaczepiana przez różnych osobników. Obcy ludzie z niewytłumaczalnych powodów czuli z nią dziwną więź i bezpardonowo wchodzili z nią w interakcje bardzo bezpośrednie. Na porządku dziennym były pytania typu: czy TO się myje [1] , czy nie sprzeda trawy - na jej niewinne wzruszenie ramionami i przeczące kiwanie głową, została uświadomiona, że przecież musi mieć towar skoro ma dredy. Najzacniejszy w swych dociekaniach był pewien starszy jegomość, który indagował czy jej Rodziciel jest czarny. Może nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że Linka odznacza się kolorem karnacji topielca i daleko jej choćby do mulatki. Linka dredy miała kilka lat więc zdążyła się przyzwyczaić do różnych sytuacji. Dlatego, gdy pewnego razu wkroczyła do pociągu i przechadzając się w poszukiwaniu wo

Skazani na pociąg cz. 1

Przemieszczając się ruchem jednostajnie przyśpieszonym, Linka ostatkiem sił pokonała trzy stopnie i wskoczyła do pociągu. Wyszukawszy jedno z ostatnich wolnych miejsc, bezwładnie zwaliła się na fotel. Pociąg ruszył. Ciężko dysząc, zaczęła się pomału gramolić, szukając  swojego zwyczajowego oręża niezbędnego do przeżycia podróży – książki i słuchawek. Zagłębiając się w czeluściach torby poczuła się dziwnie nieswojo w jakże znajomym środowisku. Nie wiedząc, co jest nie tak, uniosła zdziwione spojrzenie znad torby i przyjrzała się współtowarzyszom podróży. Niby ok, choć wszyscy dziwnie spięci, dopiero wówczas Linka odkryła co jest nie tak. W całym wagonie panowała atmosfera jak w poczekalni Urzędu Skarbowego; błędne spojrzenia, niemo poruszane usta, a w powietrzu widać było wyładowania elektryczne napiętej atmosfery. Jedynie dwóch jegomości siedzących po przekątnej od Linki nie robiło sobie nic z całego zamieszania i radośnie toczyło osobisty dyskurs. Panowie wyjęli wódeczkę i grzecznie p

Wielkie powroty: epizod 6 - Vanitas vanitatum

Marność! Wszystko marność! Świat jest beznadziejny, życie jest beznadziejne. Nigdy nie będę łosiem. Skończę swój żywot tu i teraz, najlepiej szybko,  tragicznie i w dziwny sposób romantycznie, zabierając ze sobą jakiegoś durnego człowieka. Na pewno przez durnych człowieków nie jestem łosiem. Nadjeżdża mój żelazny rydwan, tu i teraz dokonam żywota i przeniosę się do krainy wiecznych łosi – pomyślała niestabilna emocjonalnie sarna i widząc zbliżający się z oddali reflektor zaczaiła się w krzakach. Godzina 23. Linka zmęczona wracała z ówczesnej pracy. Jako że lato było w pełni, a noce ciepłe do pracy dojeżdżała Błękitkiem ok 20 km. Przez większość trasy droga okraszona była lasami, a jedynymi żywymi istotami, które napotykała były ćmy rozwalające się o kask. Jadąc spokojnie i przepisowo w myślach wychwalała uroki jazdy na motocyklu. W aucie już dawno głowa by jej opadła z paszczy sączyłaby się niewielka stróżka śliny, a ona obudziłaby się dopiero na jakimś drzewie. Na Błękitku takie eksc

Sąsiedzkie stereo

Obraz
Korzystając z okazji, że pierwszy raz od pół roku nie wieje, nie pada i ogólnie krajobraz za oknem nie przypomina postapokaliptycznego obrazka po katastrofie nuklearnej, w głowie Linki narodził się śmiały plan nasłonecznienia i dotlenienia swego cielska. Podobna idea musiała zaistnieć w głowach jej sąsiadów, bo tłumnie opuścili swe domostwa i chciwie łapali promienie wiosennego słońca. Zważywszy, że Linka od kliku już lat pełni funkcję pierwszego nadwornego ogrodnika, zabrała ze sobą sprzęt i zaczęła dłubać przy zielsku. Tak jak nie lubi gmerać w ziemi, tak uwielbia przycinać krzewy i drzewka, nadając im fikuśne kształty. W swych pracach ma zagwarantowaną całkowitą dowolność, jednak pamiętając o panoszących się często nieletnich i ich niekończących się pytaniach, wszystkie rzeźby są z kategorią wiekową +3. Stojąc na drabinie i wprawnie machając sekatorem, delektowała się ciszą zakłócaną jedynie przez śpiew ptaków i szum wiatru. Była właśnie w momencie decydującego cięcia, aby nadać ide