Dupa dupa dupa = 3D
- chcesz wejściówki do kina? – zagaił od niechcenia Menda.
- no wiadomsko! – rozpromieniła się Linka, ale gdy radosna chwila uniesienia minęła, a do głosu dotarła jej natura spiskowca, podejrzliwie dodała – a ty czemu nie idziesz?
- a bo kino jest za drogie - odpowiedział bez zastanowienia, wprawiając Linkę w osłupienie.
- no jak? Przecież to darmowe wejściówki.
- jak ty nic nie rozumiesz, akurat bilety kosztują najmniej. Podwójne picie, duży popcorn i nachosy to są wydatki…
Linka słuchała z rozdziawioną paszczą i nie wierzyła, że w ich żyłach płynie ta sama krew. Wytłumaczyć należy, że Linka jest najprawdziwszym kinowym snobem i gdy tylko może wybiera małe niekomercyjne kina. Nawet nie chodzi o sam repertuar, ale o to, że najchętniej obrzuciłaby ekskomuniką wszystkie multipleksy za: pożeraczy popcornu, szeleszczenie, szkolne wycieczki i seanse 3D. Z całej listy otępionych technologią 3D. Okulary są wręcz nieludzko niewygodne, szczególnie, że musi nałożyć je na korekcyjne, przez co po filmie ma poodciskaną paszczę jakby zasnęła na ruszcie grilla, a z kina zawsze wychodzi z bólem głowy. Tego typu projekcje uważa za zbędny bajer mający tylko na celu wydojenie widza. Oczywiście nie zmienia to faktu, że na potrzeby chwili swój snobizm schowała gdzieś pomiędzy bursztynową komnatą, a portalem do Narnii i z ogromną wdzięcznością przyjęła bratowy dar.
Nastała kolejna pracująca sobota. Żeby nadać jakiś sens swojej egzystencji Linka, jadąc o pagańsko wczesnej porze tramwajem, pobieżnie przejrzała repertuar kina. Z reguły nie czyni takich przygotowań, a do kina idzie dysponując nadprogramowym czasem - nie lubi szlajać się po centrach handlowych - więc wybiera seans, który akurat jest emitowany. Tym razem szybki rzut okiem na plan sprawił, że momentalnie postanowiła pójść na Strażników Galaktyki vol. 2 film, który i tak chciała zobaczyć, puszczany o idealnej porze, żeby urwać się z pracy. Wszak są rzeczy ważne i ważniejsze.
Jak postanowiła, tak zrobiła i 6 godzin później, niesiona na skrzydłach wiatru z głupawym uśmiechem na licu, pomknęła w objęcia X muzy. Wczesne pory seansu – tu akurat o 14:00 – niosą ze sobą wielki plus jakim są pustki na sali. Linka przekazała świętą wejściówkę i wybrała swój ulubiony rząd na tyłach, zadowolona, że będzie mogła zająć co najmniej 5 miejsc w 2 rzędach. Jeszcze tylko standardowa kontrola biletów przed wejściem i Linka uradowana ruszyła w objęcia mrocznego tunelu.
- halo! Proszę pani! – zawołał jakiś głos za plecami Linki, na co ta odwróciła się obrzucając panią z obsługi pytającym spojrzeniem.
- zapomniała pani okularów 3D – rzuciła z uśmiechem, który momentalnie wyparował w zetknięciu z gotującą się Linką.
Ps. Linka poleca film, który w pełni zrekompensował jej katusze projekcji. Lekka i przyjemna rozrywka, okraszona świetną ścieżką dźwiękową, film nie tylko dla komiksowych nerdów.
3D do migreny mnie wręcz doprowadzają! wrr
OdpowiedzUsuńZapomniałaś wspomnieć, NIE IDŹCIE NA OBCEGO!
OdpowiedzUsuńPrawda Linka?
P.S. Ja do teraz się trzęsę..
Ej no, to miało być na zaś... Nadal był lepszy od "Prometeusza".
OdpowiedzUsuńMnie do palpitacji przedsionków i trzepotania nadnerczy. Niech osoba, która masowo wprowadziła to do kin, do końca życia pije ciepłe piwo!
OdpowiedzUsuńMnie tam 3D też jakoś specjalnie nie zachwyca, tym bardziej, że też noszę okulary korekcyjne. Filmy i tak najczęściej oglądam w domowym zaciszu, najczęściej z kubkiem herbaty pod ręką i rozciągnięta wygodnie na łóżku, bo kino kosztuje, bo nie bardzo mam z kim tam iść, a po drugie najbliższe jest 30 km ode mnie, i jakoś nie bardzo lubię oglądać coś z 50-ma osobami przy mnie, bo czasem nawet jedna obok potrafi zirytować, a co tu mówiąc o 50-ciu. A o wspomnianym filmie nie słyszałam wcześniej.
OdpowiedzUsuńStwierdzam, że moja starośc jest okrutna - na swoją starość nienawidzę kina a raczej tych palantów którym się wydaje, że bekając siorbiąc i chamsko komentując film są zabawni. Przeżywam bardzo filmy i nie znoszę jak mi coś (ktoś) przeszkadza. Dlatego lubię domowe zacisze wygodną kanapę i jak mnie napadnie to własne okulary 3D
OdpowiedzUsuńSkasuj! Szybko zanim do wszystkich dotrze! :D
OdpowiedzUsuńZgadzam się kino jest zdecydowanie za drogie. Nie rozumiem jak to ma służyć walce z piractwem... Ale przyznam też, nie rozumiem dlaczego utarło się, że do kina należy chodzić z kimś. Tak jak napisałam, często chodzę bez wcześniejszego planowania, wtedy kiedy mam na to ochotę, nie ma wówczas czasu na umaeianie się z kimś, albo wiem, że na dany film i tak nikt nie będzie chciał iść. Rezygnacja z kina tylko z braku towarzystwa wydaje mi się raczej dziwna.
OdpowiedzUsuńWygrywasz, ja do kina mam prawie 100 km :-D
A myślisz, że dlaczego wolę małe kina? Tam chodzi inny gatunek widza. Nie ten konsumpcyjny od ciamkania, tylko taki, co faktycznie chce obejrzeć film w spokoju. Fajnie jest też na pokazach festiwalowych, bardzo duża kultura widza, a szeleszczący człowiek zostałby napiętnowany. Przyznaję rację co do przeżywania filmów, są takie, których nie wyobrażam sobie obejrzeć gdziekolwiek indziej niż w domu. Za duży ładunek emocjonalny.
OdpowiedzUsuńZa późno, Chińczycy mają to już na swoich serwerach...
OdpowiedzUsuńZ tymi okularami to święta racja :( To najstraszliwsza straszliwość ze wszystkich straszliwych straszliwości...
OdpowiedzUsuńA no właśnie też nie wiem w jaki sposób to ma służyć walce z piractwem.... Już lepiej zapłacić 5 zł i obejrzeć w Internecie. Tzn. mogłabym iść sama, bo czemu nie, ale sama nie mam motywacji, a tak jak się z kimś umówię, to wyjdę z domu i pójdę, bo się umówiłam xD. 100 km to sporo, a w moim najbliższym to grają 3 filmy (dosłownie), więc lepiej jechać do miasta, o kolejne 30 km dalej. xD Czyli 2h dojazd, kolejne ze 20 min na dotarcie do kina (jeszcze zależy którego), 2h na filmie i powrót, całego dnia potrzeba na takie wyjście xD.
OdpowiedzUsuńNo kurczę, u mnie nie ma kameralnego kina i seansów dla przeciwników pożeraczy naczosów z keczupem...bardziej od okularów 3D wkurzają mnie owi pożeracze właśnie, tudzież panowie opowiadający swoim paniom treść filmu...nie wiem czy one takie niekumate czy oni tacy gadatliwi ;-)
OdpowiedzUsuńCzyli straszniejsze od księgowych? Aż strach się bać ;-)
OdpowiedzUsuńKiedyś mieliśmy fajne małe kino, które puszczało filmy pół roku po premierze, ale upadło niestety. Ciekawe czemu ;-) eee no to faktycznie robi Ci się wyprawa jak po ogień. Ja szczerze mówiąc rzadko jadę specjalnie te 100 km do kina, po prostu jak już tam jestem to korzystam. A że jestem praktycznie codziennie to inna sprawa :-D
OdpowiedzUsuńMnie się marzy otwarcie wlasnego kameralnego kina, które nie będzie bazować głównie na premierach tylko starszych filmach, które ciężko obejrzeć poza netem. Taka nisza na rynku. I oczywiwcie siedzenia pod prądem gdyby kogoś korciło jeść w mym świętym przybytku. Albo za głośno interpretował film ;-)
OdpowiedzUsuńJak otworzysz takowe, przyjadę z końca Polski, serio!
OdpowiedzUsuńAbonament przewidujesz?
Żartujesz?! Księgowa to startu nie ma... Te okularki są straszniejsze nawet od... No!... Nawet od clowna!
OdpowiedzUsuńProponuję widzom zaklejać paszcze plastrem. To rozwiąże problem i żarcia, i gadania...
OdpowiedzUsuńHmmm powiedzmy, że na razie tworze repertuar idealny w głowie, ekonomią zajmę się później. Zawszę mogę też przyjmować dary ziemi jak dr dr Quinn tyle, że będę przyjmować schabowe, piwo i czekoladę :D
OdpowiedzUsuńWłaśnie wkroczyłaś w moją faktyczną sferę lęków... Choć to jeszcze nie podium.
OdpowiedzUsuńKiedyś jakaś nauczycielka/przedszkolanka zaklejała plastrem paszcze dzieciom, opinia publiczna jakoś mało przychylnie przyjęła ten fakt :D
OdpowiedzUsuńteraz tak myślę, czy zakleiłam kiedyś Dziwakową paszczę, na pewno przywiązałam go do drzewa, ale nie wiem czy to się liczy.
Wybacz ciekawość. Jakie lęki stoją na podium?
OdpowiedzUsuńDawno w kinie byłem! Kiedyś chrupało się solone paluszki...
OdpowiedzUsuńZa 3D też raczej nie przepadam, choć też ma swoje zalety.
OdpowiedzUsuńW kinie lubię widzieć filmy z obrazami natury, jak na przykład surfowanie, gdzie woda niejako wylewa się na człowieka z ekranu, tym bardziej, gdy fale mają ponad 4 metry. Podobnie ze wspinaczką. Jest parę festiwalów z filmami outdoor, ale normalnym filmem też nie pogardzę, tak, raz na, mhmm, mniej niż, do roku :P
Ha! Ja myślę że strach przed możliwością delegalizacji czekolady ;) Prawda że zgadłam?
OdpowiedzUsuńO indykach już pisałam, ale przeraża mnie cały żywy drób. Gapią się bokiem i nie mrugają... Ćmy i motyle w zamkniętych pomieszczeniach. Ogólnie dużo żyjątek. Z bardziej racjonalnych lęków to jeszcze strach przed apokalipsą zombi.
OdpowiedzUsuńAle nic nie jest straszniejsze od wielkich pasikoników...
Bardzo lubię film "Cinema Paradiso", kiedyś w kinach robiło się wiele różnych rzeczy.
OdpowiedzUsuńFakt, przy filmach przyrodniczych to jakoś mniej razi. Przynajmniej mnie. W mojej liście nienawiści zapomniałam wspomnieć o dubbingu. To jest chyba jeszcze gorsze.
OdpowiedzUsuńNawet tak nie pisz! Bo jeszcze ktoś podłapie. Kiedyś czytałam, że w UK chcą zmniejszyć batony. Od tego się zaczyna...
OdpowiedzUsuńNo to tylko współczuć... a ja lubię chodzić do kina na komedie. Śmiejący się tłum, śmieszy mnie niejednokrotnie o wiele bardziej niż sam film. Doprawdy niektórzy ludzie śmieją się bardzo specyficznie. Wiem, dziwna jestem.
OdpowiedzUsuńPoczucie humoru jest bardzo subiektywne, niestety cierpię na niedobór dobrych - dla mnie - komedii. Może w tym szaleństwie jest metoda? Ostatnia dobra, na której byłam w kinie to "Nice Guys"
OdpowiedzUsuń