Samozagłada: krok pierwszy
Linka niczym tybetański budda ma doskonały wgląd w strukturę swego wewnętrznego ja i już dawno odkryła sekretną wiedzę, że sama dla siebie stanowi największe zagrożenie…
Z dniem 18 października Anno Domini ok. godziny 7:30 Linka uległa potknięciu. Nie było to potknięcie tak spektakularne, jak w Stukostrachach, gdzie bohaterka zahaczyła nogą o kawałek wystającego metalu z ziemi, który kilka ton czarnoziemu później okazał się być statkiem kosmicznym – pomysł fajny, książka z tych gorszych Kinga. Linka natomiast, jak ostatni gamoń potknęła się o tory tramwajowe. I znów można pokusić się o nawiązanie do książki, gdyż tam skutki feralnego potknięcia były druzgocące na skalę światową, tu natomiast globalne media osnuły zdarzenie zmową milczenia. Linka natomiast owe potknięcie odczuła dotkliwie, uszkadzając sobie kręgosłup, choć cały czas ma nadzieję, że nie jest tak zdolna i skutki nie będą trwałe. Godziny i doby bezpośrednio przypadające po tym incydencie są czasem, z którego Linka jeszcze nie potrafi się śmiać, więc nie wda się w szczegóły, chyba że humor okraszony zostanie czarnym kirem.
Zderzenie z krajową służbą zdrowia, która leczy w imię wyższych celów, okazało się starciem Dawida z Goliatem, w którym to Goliat zrobił sobie z zewnętrznej powłoki Dawida skarpetki. Linka była przerzucana od placówki do placówki, jedni chcieli jej zaserwować szaleńczy rajd karetką i natychmiastową hospitalizację, strasząc przy tym operacją, inni jak mantra powtarzali, że jest Królową własnego pęcherza i hospitalizować się może w domu, dopóki ostentacyjnie się nie zleje. Każde bliskie spotkanie z białymi fartuchami kończyło się dożylnym naćpaniem Linki, po którym gdyby tylko mogła chodzić, pewnie goniłaby nago różowe jednorożce. Koniec końców Linka hospitalizuje się w Siedliszczu, zażywając nieprzyzwoite ilości prochów[1] - od przeszło tygodnia jest na stałej petardzie - i pomału acz stopniowo wraca do świata dwunożnych bezkopytnych.
Zdecydowała się na notkę nieco odbiegającą od kanonu jej bloga, nie dlatego, że liczy na tłumnie przysyłane dary, czy że przeczyta to lekarz orzecznik z ZUS. Ale faktem jest, że na jakiś czas jej egzystencja została druzgocąco ograniczona do czterech ścian, co wcale nie znaczy, że Linkę toczy od środka defetyzm. Bynajmniej! W kolejce ma już trzy historie, które zamierza wkrótce opisać, a które byłyby dla większości niezrozumiałe, stąd ten wiejący nudą i tanim dramatyzmem wpis. Reszta będzie trzymać fason.
Dary jednak można przysyłać. Byleby nie masło.
No.
OdpowiedzUsuńBo już wczoraj zdążyłam złapać bulwersa z powodu fucktu, że nie można komentować :/
No kobieto, było nie łazić po torach...to jak próba samobójcza normalnie ;-)
OdpowiedzUsuńAle skoro wena nie ustaje, to znak, ze można pozytywy jakieś z tego brania prochów wywnioskować.
Kręgosłup to taka wredota, że nigdy nie wiesz, kiedy odmówi współpracy!
Trzym się !
Ale to nie ja, to Niemce! Dobra, pewnie ja, ale nie był to zabieg świadomy. Się nie bulwersuj, bo to źle wpływa na perystaltykę jelit.
OdpowiedzUsuńBo ja lubię takie życie na krawędzi ;) Z brania prochów dwa dni temu zapomniałam swojego własnego nr telefonu, który mam dokładnie ten sam od 6 klasy szkoły podstawowej :D na razie z kręgosłupem mamy ciche dni, niech nie myśli, że mu tak szybko wybaczę!
OdpowiedzUsuńRozumiem że słuszną porcję tabletek kolacyjnych dostałaś od ortopedy. Zalecam odwiedziny u psychiatry. On Ci załatwi i śniadanie, i obiad, i przekąski.
OdpowiedzUsuńMożesz jeszcze zaliczyć nefrologa. Ten wypisze odpowiednie desery ;)
A tak w ogóle, to wcale Ci nie współczuję.
Wcale.
Kij w oko ortopedom, psychiatrom, nefrologom i wszystkim innym dziadom! Mnie wyleczą lody, herbata i ciastka! Do listy własnych medykamentów dodałabym jeszcze chętnie piwo, ale na razie żyję w nudnych oparach abstynencji.
OdpowiedzUsuńJa sobie również nie współczuje.
Wcale.
wypraszam sobie.
OdpowiedzUsuńproszę z takim kijem gdzie indziej.
co ja zawinił, że od razu patykiem...
Ależ Ciebie w żaden sposób uwaga ma niepochlebna nie obejmuje!
OdpowiedzUsuńz kijem w oku trudno kogokolwiek obejmować - i bez kija mało kto chce...
OdpowiedzUsuńmogłaś powiedzieć odrobinkę dyskretniej, żebym nie liczył na przytulenie...
Dziękuję, moje jelita maja się dobrze.
OdpowiedzUsuńMam chociaż nadzieję, że utożsamiasz się z którymś z wymienionych cechów, a nie ogólnie rzuconymi przeze mnie dziadami. Dziadowski jest świat cały, więc nie ma co tego brać do siebie.
OdpowiedzUsuńUfff dobrze, spędzało mi to sen z powiek.
OdpowiedzUsuńWiem. Jestem zbyt cennym klejnotem, aby mnie tracić - zwłaszcza z powodu ewentualnej sraczki. Rozumiem to i szanuję Twój wybór. Sama bym tak wybrała, bo jestem fajna.
OdpowiedzUsuńFajna jak ciągutki, czy bardziej jak guma Turbo?
OdpowiedzUsuńNie. Jak Center Shock.
OdpowiedzUsuńI to o smaku majonezowym!
OdpowiedzUsuńLi i jedynie. Nie wiem, jak na to wpadłaś.
OdpowiedzUsuńjestem chyba nietypowym Polakiem, bo na medycynie nie znam się wcale. z tego zestawu najbliżej mi do ciastka i herbaty - znaczy chętnie konsumuję, a nie wytwarzam - wręcz przeciwnie lubię unicestwiać
OdpowiedzUsuńJa się dziwie, że Ty nie poszłaś w reklamę, czy inne wpisy sponsorowane z Winiarami i innymi Hellmannsami. Jeśli nie miliony monet to zapas majonezu na rok. Mogłabyś zbudować fort ze słoików!
OdpowiedzUsuńW takim razie razem przeprowadzamy eksterminację wszelkich ciastek i czekolady.
OdpowiedzUsuńMam organiczną nietolerancję na reklamę i na majonez Helmann's, który jest niedobry. Li i jedynie Winiary oraz robiony w domu! Ewentualnie Rzymski z Fruktusa.
OdpowiedzUsuńMów do mnie jeszcze :D absolutnie się na tym nie znam, szczerze to w pierwszym odruchu napisałam Pudliszki, bo jest to jedyna firma, która jest spoko, dopiero później przyszła refleksja, że jest spoko bo robi ketchup a nie majonez.
OdpowiedzUsuńObawiam się, że bez reklamy pałacu możesz się szybko nie dorobić. Gdyby tak mi Książęce odpaliło beczkę trunku, mogłabym użyć 38 razy ich nazwę w jednym zdaniu.
Lekarz ortopeda , jeden z moich ulubionych - praktycznie współczuję jedynie konieczności bliskich kontaktów z białymi żmijami
OdpowiedzUsuńGdyby mi jakikolwiek browar odpalił cokolwiek, to pisałabym o nim wiersze do końca życia :P :D :)
OdpowiedzUsuńJak to mówią, każdego można kupić tylko trzeba znać cenę. Aż tak bardzo się nie różnimy :D
OdpowiedzUsuńOrtopedy to ja na oczy jeszcze nie widziałam, więc ciężko mi coś powiedzieć, czy to gatunek wyjątkowy.
OdpowiedzUsuńNoo... Jest parę rzeczy, za które bym się sprzedała - taki sam sposób zarobkowania jak każdy inny. Prawie 49 lat życia skutecznie wyleczyło mnie z idealistycznych fanaberii.
OdpowiedzUsuńCynizm to też potrzebna filozofia ;) A pisanie ku chwale Piwa Najwyższego to idea wzniosła i piękna zarazem!
OdpowiedzUsuńCynizm to najwyższa forma wewnętrznej wolności :)
OdpowiedzUsuńCzy myśmy przypadkiem (pomijając moją boskość) nie założyły jakiegoś kościoła?
Więc wyobraź sobie, że najprawdopodobniej przemawiasz do najbardziej obrzydliwego altruisty jakiego kiedykolwiek poznałaś :D
OdpowiedzUsuńByło coś! Kapłanka... pląsy... kościół... wszystko mi się zlewa i widzę jak przez mgłę... Za dużo kadzideł...
Kapłanka? Dymy... Dziewica! Tak mi przykro... Przyjmij wyraz współczucia.
OdpowiedzUsuńWspominałam już, że jestem nieludzko zdrowa? Z altruizmu nie tylko mnie cudownie uzdrowiono, ale w dodatku dostałam tak potężną szczepionkę, że spokojnie mogę zapomnieć znaczenia tego słowa.
A ja się wyróżnię i powiem, że Ci współczuję.
OdpowiedzUsuńJakiegokolwiek kontaktu z białymi fartuchami. Wracaj do kolorów.
Eee za 20 lat może również się nauczę i zmądrzeje, mam jeszcze troche czasu. Choć śmię przypuszczać, że prędzej rozpocznie się apokalipsa zombi i tak wszystko szlag trafi.
OdpowiedzUsuńApokalipsę to my już mamy, zombie w wiekszości też.
OdpowiedzUsuńBo ja się tu dorobiłam cudownej Loży Szyderców i jest prawie jak u mamy ;-) bardzo dziękuję, a mój świat jest niezmiernie kolorowy, pastele strasznie świnią...
OdpowiedzUsuńJeszcze nie. Zombi wbrew obiegowej opinii są całkiem cwane, po co mają teraz atakować skoro 3/4 populacji nie ma mózgu. Zdechłyby z głodu po tygodniu. Same czekają na lepsze czasy.
OdpowiedzUsuńZombie nie mają mózgu i są głupie jak Anka Es albo jeszcze bardziej (choć chyba się nie da). Przecież najmarniej ze trzy czwarte populacji teraz tak ma.
OdpowiedzUsuńHyhyhy marzę o poznaniu Anki Es. Jaaaa w ogóle się nie znasz na zombi, oczywiście, że nie mają mózgu jedyne co nimi kieruje to pierwotny instynkt - głód i zapewne chęć przetrwania.
OdpowiedzUsuńNo właśnie o tym mówię! Te 3/4 populacji to nie ludzie, tylko zombiaki.
OdpowiedzUsuńNie obrażaj mi tu zombiaków! Ludzie są głupi z wyboru i lenistwa, nie zasługują na tak zaszczytne miano.
OdpowiedzUsuńTylko że inne zombiaki nie istnieją. A i tak tego co jest, jest grubo za dużo!
OdpowiedzUsuńNo to ja bardzo współczuję. Zarówno urazu kręgosłupa jak i zetknięcia z naszą służbą zdrowia. A czemu nie masło? Ja słyszałam, że co zapobiegliwsi magazynują ten tłuszcz krowi w charakterze żółtych sztabek. Ileż byś miała dobra wszelakiego, przemyśl sprawę. Mogłabyś ewentualnie zastosować handel wymienny. Na przykład zdrowy, mało używany kręgosłup - za pięć sztabek maślanych.
OdpowiedzUsuńSama mam kręgosłup powykrzywiany niesfornie w przeróżnych kierunkach, tak więc jak najpoważniej - życzę Ci szybkiego i małobolesnego powrotu do pionu.
Istnieją! W lepszym świecie? Dobra to już było dziwne, zombi mnie przerażają (te moje, nie Twoi nieskalani myślą konsumpcjoniści). Problem przeludnienia również jest mi znajomy. I nawet zgaduje jakie masz na to rozwiązanie:-D
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo u mnie widać światełko w tunelu, więc Tobie zdrówka życzę. Masła całą sobą nie znoszę, a jedyny użytek jaki mogłabym z niego poczynić to rzucanie w sąsiadów.
OdpowiedzUsuńSerio? Wydaje mi się, że jeszcze nie mam, w przeciwnym razie bowiem problem by już nie istniał... Wujka Adolfa nie będę naśladować, bo to mało ambitne.
OdpowiedzUsuńNarkus zakompleksiony niech spłonie. Ludzkość sama się wyniszczy, mało jest świrów stojących na czele rządów z pseudofilozofią w durnych łbach? Osobiście uważam, że Kim pomyli włącznik głowicy z tosterem i tak się to wszystko skończy.
OdpowiedzUsuńMnie jest dosyć wszystko jedno, jak i kiedy się skończy świat. Bardziej mnie zastanawia, kim jest Narkus. Znowu jakiś kosmiczny produkt literatury pisanej pod wpływem magicznych grzybków?
OdpowiedzUsuńNo ale przecież to najnormalniejsze w świecie słowo potoczne! Narkoman znaczy. Że Ty jesteś ortodoksyjną skamieliną językową to rozumiem, ale Lentnia nie przynosi takich cudów językowych? Jest też opcja, że za wszelkie próby w dzieciństwie była wieszana za kostki, więc proceder został zduszony w zarodku.
OdpowiedzUsuńŻe nie w oko, tylko w dupę ortopedom? Zgadzam się. Tyz piknie :)
OdpowiedzUsuńByć może najnormalniejsze i potoczne, ale nic nie poradzę na to, że się z nim nie spotkałam. Ani Letnia go do domu nie przydarła (a przydziera niejedno i sama ma nielichą inwencję), ani go nie słyszałam od nikogo innego (a przypadkiem stykam się codziennie z bardzo licznymi zastępami użytkowników języka, czy tego chce, czy nie).
OdpowiedzUsuńOrtodoksyjna jestem i ani myślę nie być, ale do skamieliny się nie poczuwam. Za kostki nie wieszam, bo nie ma potrzeby - dzieciątko ma dość własnego oleju w głowie, co zresztą niewiele ma wspólnego ze slangami. Gdyby to słowo funkcjonowało w jej kręgach, spokojna Twoja rozczochrana, przyniosłaby do domu.
Ja tu do penetracji nikogo nie zachęcam!
OdpowiedzUsuńNo a alkus? Bo to w sumie analogicznie idzie. Czy ja wiem, wieszanie za kostki to piękna metoda wychowawcza, nie wiem o co tej opiece społecznej chodziło...
OdpowiedzUsuńTeraz to już wiem, w końcu słowo utworzone na tej samej zasadzie. Słowotwórstwo jest w gruncie rzeczy bardzo piękną dziedziną, pod warunkiem, że zawiera w sobie jakieś interesujące smaczki.
OdpowiedzUsuńOd wieszania za kostki fajniejsza jest ścieżka zdrowia. Sprawdzona i skuteczna.
Tak, była w sanatorium. A w naszym parku - brama słońca, ale zdecydowanie niewychowawcze rzeczy tak odchodziły. Więc proszę o rozwinięcie, bo zapewne nie myślimy o tym samym.
OdpowiedzUsuńHistorii w szkole nie miałaś?
OdpowiedzUsuńJestem ofiarą systemu, który kijem przez szmatę nie rusza PRL-u. Szczerze to ten okres znam głównie przez pryzmat filmów Barei, no i nieco liznęłam pisząc magisterkę. Nie skojarzyłam, mea culpa.
OdpowiedzUsuńWszyscy jesteśmy ofiarami tego systemu. Na otarcie łez pozostaje nam poezja smoleńska.
OdpowiedzUsuńKu pokrzepieniu i ogólnemu zatwardzeniu!
OdpowiedzUsuńObstrukcję intelektualną mają głownie twórcy tych szatańskich wersetów.
OdpowiedzUsuńNikt się nie spodziewa hiszpańskiej inkwizycji :D
OdpowiedzUsuńApage, Satanas!
OdpowiedzUsuńGiń, heretyczko, a ja tymczasem przyniosą sobie kolejne piwo, bo własnie mi się przypomniało, że dziś oddadzą mi moja godzinę snu, bezprawnie zayebaną onegdaj (jestem urodzona w czasie zimowym!).
masz do piwa ;)
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=FytQkOosE9s&lc=z12vwveoqsntj4xkkkfrez5rxkiwgfo01
też jestem w zimowym, u mnie prawie cała rodzina jest w zimowym. Kończę rozdział i idę spać. Zazdraszczam piwa. Wcale tego nie napisałam! Dobranoc.
Nie obchodzi mnie, że poszłaś spać. I tak będziesz mi się gęsto tłumaczyć!
OdpowiedzUsuń1. Dlaczego mianowicie ludzie jarają się czymś tak nudnym, prymitywnym i ani śmiesznym, ani do dupy niepodobnym jak to badziewie?
2. Dlaczego mi tego bubla wysłałaś?
3. Jaki rozdział kończysz? Piszesz moją biografię?!
Że w zimowym, to normalne. Wszyscy fajni ludzie rodzą się w czasie zimowym. Zwłaszcza kobiety w mojej dynastii.
Zważywszy na jego cenę, pewnie by się ucieszyli ;)
OdpowiedzUsuńA dlaczego masła - nie !!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńKontakt ze służbą zdrowia bywa bardziej stresujący, niż urazy wszelakie. Dobrze, że człowiek, to jednak bardzo odporna istota i niemal w każdych warunkach przeżyje :-)
OdpowiedzUsuńA jak go nie zabije to służba zdrowia chętnie dopomoże :D
OdpowiedzUsuńSądzę, że masło to wysłannicy obcej cywilizacji, wszyscy którzy je jedzą są zainfekowani i tylko czekają na aktywację obcych...
OdpowiedzUsuńMówisz? To wracam do tradycyjnych gumowych kup ;)
OdpowiedzUsuńNie mogłam sobie wymarzyć piękniejszego poranka niż Twoje burczenie z rana :D
OdpowiedzUsuńAd 1. Albo nie zwracaj się do mnie w liczbie mnogiej, albo nie każ mi odpowiadać za ludzkość. Ja niezmiernie lubię humor absurdalny, a Monty Python jest jego znakomitym przykładem. Jednak z autopsji wiem, że nie jest to tak powszechnie akceptowalne, jak np. humor amerykański.
Ad 2. Bo komentarz wcześniej posłużyłam się cytatem i chciałam, żebyś zrozumiała dlaczego. No ja niestety mam taką kolejną niepotrzebną umiejętność i kataloguje pod wieloma kątami filmy w głowie, znajomi mają mnie za chodzący filmweb. Często wciskam cytaty i powiedzonka z filmów nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
Ad 3. Chodziło mi o książkę, którą czytam (i tak Cię nie zainteresuje). Nie piszę nic, bo nie umiem.
Nie uważam, żeby data urodzenia miała jakąkolwiek moc sprawczą. Ale jest to namiastka komplementu pierwszego i zapewne ostatniego od Ciebie, więc komentarz został wydrukowany i obity w ramkę. Rozważam nawet zdjęcie Ostatniej Wieczerzy i powieszenie go na honorowym miejscu.
Tjaaa.. w zasadzie wszystko zostało już powiedziane. Pozostaje mi tylko podlinkować ten wpis w mailu do Okocimia lub Żywca.
OdpowiedzUsuńŻe pojadę standardem - trzymaj się kobieto. Puść się tylko wtedy, kiedy będzie z KIM ;) Ale bynajmniej nas nie o-PUSZCZAJ :)
Cieszę się, że dzięki mnie Twój świat stał się dziś piękniejszy :D
OdpowiedzUsuńHumorowi absurdalnemu mówimy TAK - brakowi humoru stanowcze NIE! Powiedzenie o inkwizycji znałam (od czego młodzież wokół?), wiedza pogłębiona o znajomość genezy nie zwaliła mnie z nóg.
"Ostatnią wieczerzę" zdejmij koniecznie, mój komplement nie zasługuje na takie sąsiedztwo.
Żywiec białe jest wyborne!
OdpowiedzUsuńTrzymam się głównie ścian na razie i jeszcze nie schodzę jakby co ;)
Moja Ostatnia Wieczerza jest wypasiona
OdpowiedzUsuńhttp://www.galeriaplakatu.com/img/product_media/12001-13000/DP0348_SOUTH_PARK_last_supper.jpg
Wypasiona! W takim razie może wisieć koło mojego komplementu.
OdpowiedzUsuńAle poniżej.
Zatem niech się stanie! Frau Be zawieszon, dobrze że nie ukrzyżowan...
OdpowiedzUsuńPod Linkiem Piłatem?
OdpowiedzUsuńUmywam od tego ręce :D
OdpowiedzUsuńNo to alleluja i do przodu!
OdpowiedzUsuńO rany! Jakaś zaraza październikowa! Miałam to samo ale rok temu. Skutki odczuwam do dzisiaj, stałam się również dumną właścicielką karty szpitalnej czy jakoś tak...Trzymam kciuki bo wiem jak to w gamoniowatym życiu jest. Na prostym padasz na pysk i kontuzja za kontuzją. Buziaki!
OdpowiedzUsuńNo mam nadzieję, że to się zasklepi, wróci na miejsce, odpadnie, wszystko jedno, byleby dało mi spokój po prostu.
OdpowiedzUsuńKrólowa własnego pęcherza... piękne, muszę to zapamiętać.
OdpowiedzUsuńPraw autorskich się zrzekam, bierzcie i korzystajcie z tego wszyscy ;)
OdpowiedzUsuńRaczej "koko dżambo i do przodu" :D
OdpowiedzUsuńZależy na jakiego typa utrafisz - ale mają szerszy wachlarz możliwości tortur
OdpowiedzUsuńWierzę na słowo i postanowiłam nie sprawdzać osobiście.
OdpowiedzUsuńOd tego wpisu powinnam zacząć. I po co te tory tam akurat tam zbudowano chciałoby się rzec. Też bym wolała się kurować w domu. Szpital brzmi bardzo źle. W ogóle jestem zdania, że od lekarza to się wychodzi bardziej chorym, niż się przyszło. No niestety, czekanie, czekanie, czekanie, niemalże rwanie sobie włosów z głowy, potem już zmęczenie i ledwo pilnowanie swojej kolejki, bo jakoś złość przeszła i się zoobojętniało, a potem nagle przychodzi ten moment, biały fartuch zaprasza do gabinetu, a tam stuku puku, kilka pytań i siema nara. Wychodzisz z plikiem kartek i zaleceń, albo z niczym konkretnym i dalej nie wiesz, co ci jest i co robić. Masakra. Także udanej domowej kuracji. Zdrowia! ;)
OdpowiedzUsuńFaktycznie trochę od dupy strony ;) ale cóż mam więcej dodać, jest dokładnie tak jak mówisz, czasami jeszcze gorzej. Choć mnie osobiście dwa razy pomogli. Albo nawet uratowali, więc jestem w stanie dużo wybaczyć. Co nie zmienia faktu, że najchętniej trzymam się od lekarzy z daleka - nie mam na to zdrowia :D
OdpowiedzUsuńDzięki! Jest już o niebo lepiej, nawet dwa nieba.
Ajajaj. Nie za fajnie. Życzymy rychłego powrotu do pełnej sprawności.! Proszę wysłać mi adres na e-mail to podeślę jakieś dary. :P
OdpowiedzUsuńAjajaj. Nie za fajnie... zdrowia życzę! Proszę wysłać mi adres na e-mail to podeślę jakieś dary. :P
OdpowiedzUsuńŁooo już myślałam, że mi się w oczach mnoży ;) dary, dary losu?
OdpowiedzUsuń