Sąsiedzkie stereo

Korzystając z okazji, że pierwszy raz od pół roku nie wieje, nie pada i ogólnie krajobraz za oknem nie przypomina postapokaliptycznego obrazka po katastrofie nuklearnej, w głowie Linki narodził się śmiały plan nasłonecznienia i dotlenienia swego cielska. Podobna idea musiała zaistnieć w głowach jej sąsiadów, bo tłumnie opuścili swe domostwa i chciwie łapali promienie wiosennego słońca.


Zważywszy, że Linka od kliku już lat pełni funkcję pierwszego nadwornego ogrodnika, zabrała ze sobą sprzęt i zaczęła dłubać przy zielsku. Tak jak nie lubi gmerać w ziemi, tak uwielbia przycinać krzewy i drzewka, nadając im fikuśne kształty. W swych pracach ma zagwarantowaną całkowitą dowolność, jednak pamiętając o panoszących się często nieletnich i ich niekończących się pytaniach, wszystkie rzeźby są z kategorią wiekową +3.


Stojąc na drabinie i wprawnie machając sekatorem, delektowała się ciszą zakłócaną jedynie przez śpiew ptaków i szum wiatru. Była właśnie w momencie decydującego cięcia, aby nadać idealny półokrągły kształt, kiedy do jej uszu doleciała fala kąśliwych dysonansów okraszonych mocno kwiecistym monologiem jakiegoś ziomka z blokowiska – Sąsiad nr 1 włączył swoją muzykę. Wybita z rytmu ścięła pół drzewka. Linka nie jest muzycznym ortodoksem, stara się tolerować inne gatunki muzyki, ale jej tolerancja kończy się na polskim hip-hopie i disco polo, sama też nie katuje sąsiadów sążnymi przyśpiewkami Black Sabbath, Rammstein, czy SOAD.  Niestety Sąsiad nr 1 nie dość, że słucha podły hip-hop to jeszcze dysponuje nienajgorszym sprzętem nagłaśniającym, którego moc z lubością demonstruje w pogodne dni. Bojąc się o własne bezpieczeństwo, zrezygnowała z prac na wysokościach i przeszła do przycinania krzaczków, całą siłą woli ignorując ubogą linię melodyczną i wątpliwą wartość merytoryczną tekstów.


Kiedy już prawie jej świadomość całkowicie się wyłączyła, a podświadomość połączyła z naturą, osiągając spokój niczym tybetański budda, zza jej pleców dobiegło gromkie: Podnosimy rączki do góry i śpiewamy razem! Ona tańczy dla mnie…  Sąsiad nr 2, który jest amatorem szeroko pojętej muzyki weselnej i to łącznie ze wstawkami konferansjera, postanowił przyłączyć się do stawki. Co gorsza, dysponuje podobnej klasy nagłośnieniem co Sąsiad nr 1. Linkę ogarnęła fala niekontrolowanych tików, złorzecząc i rzucając klątwy na twórców piekielnego stereo, w którym się znalazła, ubolewała nad własnymi nędznymi głośnikami, które nie mogłyby stanowić dla nich poważnej konkurencji. Po chwili jednak otrząsnęła się i stwierdziwszy, że takie poczynanie byłoby frajerskie, niegodne, szczeniackie i niedojrzałe, więc spokojna udała się do domu po swoje słuchawki, a w duchu postanowiła najbliższe trzy wypłaty przeznaczyć na porządny wzmacniacz i głośniki.


DSC_0376


A to opus magnum Linki

Komentarze

  1. Znając Twoje zdolności plastyczne mogłam się spodziewać, że rzeźbisz również w krzaczkach, a jednam poczułam się przyjemnie zaskoczona i nie bałabym się oddać swojego ogrodu w Twoje ręce, widząc załączony obrazek, gdybym potrzebowała oczywiście (to nie jest żadna propozycja, nie mam krzewów w ogródku, które trzeba przycinać xD). Sąsiedzi mają to do siebie, że bywają irytujący i w tym celu wykorzystują czasem muzykę, której słuchają. O ile hip hop jestem w stanie znieść, o tyle disco polo kategoryczny out. Metalu też nie słucham, czy też mocno rockowej muzyki, ale z chęcią ujrzałabym miny Twoich sąsiadów, gdybyś nią publicznie ich uraczyła, jak oni to robią. ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. To było w odwecie wypożyczyć kolumny i gruchnąć z rozmachem muzyką klasyczną ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Cały sekret kształtowania roślin polega na tonie cierpliwości, bo wszystko wymaga czasu. Zrobienie tego ślimaka zajęło mi przeszło 2 lata. Pomijając fakt, że Dziwak z uporem maniaka urywał mu rogi, to przez 1,5 roku krzak wyglądał, jak przetrącony penis. Bardzo, bardzo dużo cierpliwości ;) Mogę się podjąć przycięcia drzewek, ale lojalnie uprzedzam, że dużo jem i jeszcze więcej pije.
    A na sąsiadach się zemszczę, nie wiem kiedy i jak, ale się zemszczę.

    OdpowiedzUsuń
  4. I rozstąpiły się wrota niebios, a świat utonął w boskim gniewie gamy C-dur :D

    OdpowiedzUsuń
  5. No proszę, jakie cuda w ogrodzie wyczyniasz!
    Moje refleksje w temacie sąsiadów są takie, że gdy jest zimno, to i spokój na osiedlu jest, bo okna nawet pozamykane...ale gdy cieplej, to nie ma zmiłuj ;-(
    Nawet w drodze do pracy mijam młodzież zaopatrzoną w głośniki podłączone do komórek, a z nich takie kawałki lecą, że gdybym ja ich słuchała, to z nożem po mieście zaczęłabym latać...

    OdpowiedzUsuń
  6. Chcę takiego ślimaka, będę karmić i poić, a z muzyki puszczać tylko wybrane elementy:):)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak czułam, że Linka nie odpuści. I dobrze!

    Trzeba się liczyć z gustem sąsiadów, bo to bywa naprawdę męczące... :/ A "sezon" dopiero się zaczyna.

    OdpowiedzUsuń
  8. Odbijając się od cyberprzestrzeni, przez psychiczną więź, aż po fale radiowe, usłyszałam słowo zemsta. Spoko, przeczuwam dłuższą awarię po średnim ze skokami napięcia. Ich sprzęt w najbliższym czasie będzie ugotowany jak marchewka w małym garnku na dużym ogniu :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Takie buraczydła są najgorsze w miejscach publicznych słuchanie muzyki nie w słuchawkach powinno być zakazane pod groźbą ekskomuniki. Wiadomo, że każdy lubi co innego, ale nie można kalać uszu innych, trochę honoru na Ozyrysa. Moja muzyka też większości by nie odpowiadała - mam tego świadomość - dlatego ekskomunika wydaje się jedynym rozsądnym rozwiązaniem.

    OdpowiedzUsuń
  10. Polecam zabawę z sekatorami, poić i karmić krzaczki też można, ba nawet mówić do nich, ale co cięcie to cięcie i ślimak szybciej się ujawni ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Bo z Linki to taka zaraza jest...

    OdpowiedzUsuń
  12. Tylko Ty tam wstrzymaj chłopaków, coby za szybko tej awarii nie usunęli :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Zwabiona Twoim komentarzem pod moim wpisem, zajrzałam, czytam i stwierdzam, że chyba zostanę na dłużej. Krzako-ślimak podbił moje serce, jakbym miała ogródek też bym sobie takiego sprawiła :D

    OdpowiedzUsuń
  14. ~Leslie Warszawski4 maja 2017 17:40

    Rzeźby roślinne zajebiste.
    A grzebanie przez Ciebie w ziemi kojarzy mi się wyłącznie z tym: https://www.youtube.com/watch?v=fybexD3uLo0
    Musisz jedynie przetrwać prawie minutę filmiku na samym początku.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie wiem co gorsze - disco polo czy podkaszarka którą sąsiad postawił sobie za punkt honoru skosić całą 20 arową działkę ....

    OdpowiedzUsuń
  16. Stali bywalcy mają zniżkę abonamentową i wirtualne piwo gratis ;)
    w okrojonych warunkach polecam zabawę bonsai. Ja z moim walczę od roku.

    OdpowiedzUsuń
  17. Hyhyhy serio?! :D odniosłam wrażenie, że postrzegasz mnie jakbym w ogródku odprawiała czarne msze i nawlekała koty na pale. Azaliż nie czynię tego, kurator mi zabronił ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Myślę, że próba zagłuszenia podkaszarki muzyką disco byłaby kumulacją wszech czasów i przyczyną mojego przedwczesnego zgonu...

    OdpowiedzUsuń
  19. bonsai miałam, uroczego jałowca o imieniu Józek, ale mimo moich najszczerszych starań usechł :(
    niestety ręki do roślin nie mam, moje kaktusy to osobniki które przeszły naturalną selekcje, najsłabsze albo zgniły albo uschły, teraz zostały same kozaki których chyba nic nie tknie :D

    OdpowiedzUsuń
  20. Dałaś im szkołę życia niczym w starożytnej Sparcie ;-) moje roślinki mają ze mną dobrze i piją prawie tyle samo herbaty co ja, jako że nigdy nie dopijam, i daję im resztki. Można powiedzieć, że są współuzależnione.

    OdpowiedzUsuń
  21. A następnie zeszli aniołowie całej gamy i rozłożyli głośniki sąsiadów wielkimi młotami.

    OdpowiedzUsuń
  22. I nastał czas pokoju i radości wielkiej wśród ludu prostego :D

    OdpowiedzUsuń
  23. Ślimak doprawdy do pozazdroszczenia. Przynajmniej to, bo sąsiadów zupełnie nie zazdroszczę.

    OdpowiedzUsuń
  24. Czasami mam ochotę obrzucić ich gumowymi kupami, ale przez większość czasu są nieszkodliwi. Niech im się darzy.

    OdpowiedzUsuń
  25. ślimak słodki. a co do sąsiadów - pan z pięta poniżej ma perkusję w domu. weekendami ćwiczy. za dnia. policji nie wezwiesz, bo za dnia... ale jak wprowadził się ślubny, to szybko udowodnił panu, że do bębniarza takiego slipknota to mu jeszcze daleko. ...pożyczyć sprzęt? trochę przekonywającej muzy też mam ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Ooo ja perkusja to moje takie male marzenie. Choć zapewne nabyłabym nakładki, żeby innych nie wykończyć. Czy mnie by to wkurzało? Za dnia nie (jeśli nie jest to 6 rano) 6 lat muzycznej uodparnia na wiele rzeczy ;-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprzątajcie, a będzie wam dane

Samozagłada: krok pierwszy

Wielkie powroty: epizod 1 – Sanatorium