Szukajcie a znajdziecie


Raz do roku nadchodzi czas, kiedy Linka dobrowolnie poddaje kontroli stan swojego uzębienia. Jest to czas smutny i traumatyczny, bo tak jak ogół ludzkości z zasady trwoży się strasznie na samą wzmiankę o złym i okrutnym dentyście. Niemałą zasługę za tan stan rzeczy ponosi piekielna kaseta VHS z filmem Dentysta z 1996 roku, którą to Linka obejrzała będąc zaledwie wyrostkiem. Obraz wrył jej się na tyle w pamięć, że idąc do gabinetu zamiast dumnie prezentowanych certyfikatów i dyplomów stomatologa, wolałaby zobaczyć podpisaną deklarację, że rzeczony dentysta nie ma latynoskiego czyściciela basenów, z którym mogłaby zdradzić go żona.


Linka swojego osobistego dentystę zdecydowanie lubi, głównie dlatego, że jest takim samym milczkowatym mrukiem jak ona. Nie lubi tylko samego momentu wejścia do pomieszczenia. Linka powątpiewa, czy przestępując bramy niebios, można zostać w równym stopniu znokautowanym tak mocnym natężeniem jasności, co w rzeczonym gabinecie. Idealnie białe ściany, idealnie białe meble, idealnie biały kitel i wyszczerzone w uśmiechu idealnie białe zęby, a to wszystko tam mocno kontrastujące z hebanowo brązową opalenizną stomatologa i to o każdej porze roku. Gdy jej źrenice dostosują się do zabójczego światła, w końcu może zdjąć z twarzy ochronną samościemniającą przyłbicę do spawania i rozpocząć grę.


Linka jest klientem mocno specyficznym i dentysta chyba tylko przez sympatię nie zabrania jej do siebie przychodzić. Otóż Linka została obdarzona przez naturę wyjątkowo zdrowymi zębami. Jej coroczne kontrole umierają śmiercią naturalną, a ona notorycznie nie dokłada się do dentystycznej opalenizny.  Z większą częstotliwością dochodzi do pełnego zaćmienia, niż ona wykształci choćby ubytek, mimo że bardzo się stara, pochłaniając śmiertelne dawki węglowodanów. Jednakże po tylu latach współdziałania zdążyli stworzyć cały ceremoniał.


- co tym razem? – zapytał z nadzieją w głosie dentysta.


- nic. Kontrola tylko – odpowiedziała Linka i widząc smutną minę dentysty, szybko dodała – chyba mam trochę kamienia z tyłu.


Dostrzegając ledwo tlącą się iskierkę nadziei, stomatolog przystąpił do oględzin.


- zęby ok – powiedział z nutą rozczarowania w głosie dentysta – faktycznie jest trochę kamienia, ale mizerny – biedak posmutniał do reszty i ze zwieszonymi ramionami przystąpił do odkamieniania.


Żeby nie było - dentysta dwoił się i troił, schylał, zginał i wyginał, żeby cała interwencja nie trwała mniej niż 1,5 min. Wtem nagle zatrzymał się w półobrotu i wstrzymał oddech. W pełnym skupieniu poprawił reflektor i wytężył wzrok, pomimo zakrywającej twarz maseczki, Linka dostrzegła jak cały promienieje.


- jest niewielka próchnica! – wykrzyczał z radością dentysta – to co wizyta za tydzień?


- oblommh – odpowiedziała Linka z wacikami i lusterkiem powiększającym w paszczy. W końcu dołoży się do jego opalenizny.

Komentarze

  1. ~Leslie Warszawski24 maja 2017 00:47

    Ja mam nieco inne skojarzenia.
    Dwie jedynki straciłem wybite wózkiem ogrodowym. Górne. Na szczęście mleczne :-)
    Ale już w dorosłym życiu straciłem ząb w delegacji.
    Ząb miał to nieszczęście, że narażał się pokarmom już w czasie moich studiów. Ułamał się na kości od kurczaka. Został naprawiony. Po kilku latach postanowił o sobie przypomnieć łamiąc się po raz kolejny. Nie pamiętam na czym. Został naprawiony.
    I nastały lata spokoju. Aż pewnego dnia, między Rzeszowem i Jasłem zaczął mnie nawalać tak, że nawet połykane garściami proszki nie pomagały. Dojechałem do Bielska Białej i poszedłem do szpitala stomatologicznego. Mają coś takiego. Przemiły Pan Dentysta obwieścił - tu nie ma ro robić, trzeba rwać. I wyrwał. Od tej pory wyrwany ząb mnie już nie boli :-)
    Za to zacząłem chodzić regularnie na kontrole. I zawsze jakąś próchnicę znajdą...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja dentystka jest ruda, więc się nie opala. Na podróże zbiera. Ale odkąd nawiedzam ją co pół roku nic nowego nie znajduje. Uzdrawiające kontrole?

    OdpowiedzUsuń
  3. No to masz szczęście i jeszcze narzekasz! Gdy ja kiedyś usłyszałam: to dziś tylko usuwanie osadów, bo nic nie widzę, to byłam tak zdumiona, że chciałam sama sprawdzić, czy moja dentystka dobrze widzi...

    OdpowiedzUsuń
  4. Generalnie nie mam problemów z zębami...ale tego momentu nie lubię - ten błysk radości w oczach zębologa...

    OdpowiedzUsuń
  5. ~rademachera24 maja 2017 12:26

    Tak... Dentysta to zdecydowanie mój ukochany lekarz. Konkurencję może stanowić tylko ginekolog. Na przeglądzie ząbków bardzo kocham gina, a na przeglądzie podwozia pałam miłością do dentysty...
    Mój stomatolog taki zwykły jest i nierzucający się w oczy, za to dowcipny... Ten to dopiero ma opaleniznę! Jest smoliście czarny, ma karakuły na głowie i wita mnie słowami:
    - Szeń Tobry. Cię miło ty mnie otwiecić.
    Raduje mnie bardzo rozmowa z nim :)

    OdpowiedzUsuń
  6. W przeciwieństwie do przedmówców zęby mam średnie. Delikatnie rzecz ujmując. Jedyne co w nich jest dobre, to to, ze podobno zgryz mam idealny :P.
    Mam też świetnego dentystę, mistrza w swoim fachu. Niestety, ku mojemu strasznemu żalowi, jest on także niezwykle przystojny. Za każdym razem, gdy u niego siedzę na fotelu, serdecznie żałuję, że nie jest karłowatym hipopotamem. Względnie samcem innego, równie atrakcyjnego gatunku...

    OdpowiedzUsuń
  7. Znowu nauczyłam się tutaj nowego słowa! Wychodzi na to, że jestem po prostu niedouczona. To prawda - wizyta u ginekologa wydaje się być najbardziej wstydliwą rzeczą na świecie, jednak jak sobie przypominam badanie uzębienia, kiedy z japy cieknie ślina, oczy łzawią, z nosa wypada niebotycznych rozmiarów gil, to pokazanie narządów rodnych okazuje się całkiem spoko. Raz w życiu byłam u dentysty (badanie do aparatu orto.), a do ginekologa chodzę co roku tylko po to, aby usłyszeć, że moja pochwa jest w idealnym stanie. No serce rośnie, jak się o sobie coś takiego usłyszy :D.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapomniałam dodać, że nowo poznane słowo to karakuły.

    OdpowiedzUsuń
  9. Hyhyhy dobrze, że nie masz bólów fantomowych. Ból zęba to dla mnie pojęcie abstrakcyjne, dzięki Eru nigdy nie doświadczyłam. I niech tak zostanie. Ale prawda jest taka, że moje mleczaki były koszmarne, posmarowane jakimś czarnym paskudztwem co leczyć miało, wyglądałam jak rasowy pirat.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mój opaleniznę zdobywa właśnie na odwiedzaniu egzotycznych zakątków globu, lepsze to niż gdyby miał regularnie odwiedzać solarke ;) Jak dla mnie kontrole, które leczą mogą być!

    OdpowiedzUsuń
  11. Azaliż nie narzekam, ale bać się należy, to taki dziwny respekt przed samym zacnym cechem dentystów ;)
    Tylko nie zacznij się sama leczyć, jak Jaś Fasola...

    OdpowiedzUsuń
  12. Prawda? Mają takie dziwne "kurwiki" jak coś upolują :D

    OdpowiedzUsuń
  13. O kochana, w końcu Cię zagiął xD. Doszukał się. Też powinnam iść na kontrolę, ale pewnie usłyszę to samo, więc na razie nie idę. Jak znajdę wolną chwilę i chęci to się wybiorę do dentysty. Nie mam problemu z chodzeniem do lekarzy, którzy nie są ginekologami xD. Do ginekologa to mi strasznie nie po drodze ;D.

    OdpowiedzUsuń
  14. Zgaduję, że proktolog również nie cieszy się dobrą sławą :D
    Dobra "opalenizna Twojego wygrywa". W idealnie białym gabinecie przy jego odcieniu skóry moje źrenice by oszalały... Nie korciło Cię nigdy żeby zrobić klasyka i podać nazwisko Brzęczyszczykiewicz?

    OdpowiedzUsuń
  15. Myślę, że lepiej powierzyć swoją paszczę boskiemu Apollo, niż zmutowanemu kanibalowi spod ziemi. Ale to kwestia gustu ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Tak czytam i czytam, i czekam na te słowo a puentą okazuje się twa zdrowa pochwa :D brawo Ty!
    Hmm mnie nic z nosa nie wypada, oczy też nie łzawią - czuję się zepsuta. "Trudną" wizytę miałam zaraz po chorobie, charczałam niemożebnie dusząc się wręcz nieprzyzwoicie. Aż sam zapytał co mi jest, a jak mu powiedziałam, żem świeżynka po prawie zejściu dał mi spory rabat :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Byłam prawie pewna, że temat zejdzie na ginekologów :D ja szczerze mówiąc nie lubię chodzić do żadnego lekarza, nie mam na to zdrowia ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. No takim małym zestawem dla majsterkowiczów nie pogardziłabym...

    OdpowiedzUsuń
  19. Wybacz ;D. Fakt, żeby iść do lekarza jakiegokolwiek to trzeba być zdrowym, a nie chorym, bo stan tylko się pogorszy.

    OdpowiedzUsuń
  20. ~rademachera24 maja 2017 21:34

    Nie kusiło. Moje nazwisko pochodzące ze szlachetnej linii książąt Kuzniecow też ładnie wymawia. Nie mam żalu. W końcu lepiej usłyszeć "Szeń dopry pani Kusmias" niż "Witam pani Kuśwa.."jak mawiał pewien listonosz ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Hyhyhy i od razu przypomniał mi się klasyk
    - Pan Piskutas?
    - Panie widzisz Pan tam "s" na końcu?!
    - Faktycznie, Pikutas bez "s" :D

    OdpowiedzUsuń
  22. Hyhyhy i od razu przypomniał mi się klasyk:
    "- Pan Piskutas?
    - Panie widzisz Pan tam "s" na końcu?!
    - Faktycznie, Pikutas bez "s" :D"

    OdpowiedzUsuń
  23. Będziesz grzeczną Jotką to dostaniesz na Gwiazdkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Możliwa jest też okrutna śmierć w poczekalni przez zasiedzenie...

    OdpowiedzUsuń
  25. ~rademachera24 maja 2017 23:23

    Dobre :) Podobną historyjkę pamiętam z czasów młodości gdy kolegę o nazwisku Pankau portierka wołała:
    - Pan Kał proszony do telefonu.

    OdpowiedzUsuń
  26. :D ze swoim imieniem nigdy w pełni się nie pogodziłam, ale za nazwisko jestem wdzięczna Rodzicielom. Wszystkie lata edukacji przeszłam bezstresowo w przeciwieństwie do Pana Kała :D

    OdpowiedzUsuń
  27. Ja jak ostatnio poszłam do dentysty, że boli mnie ząb to mnie wyśmiała i powiedziala, że to tylko nadwrażliwość i nie ma żadnego zepsucia zęba xp

    OdpowiedzUsuń
  28. ~rademachera25 maja 2017 11:31

    Jak mnie tak potraktowała dentystka jakieś 15 lat temu(a ja jej uwierzyłam!), to skończyło się na dwutygodniowym pobycie w szpitalu, utracie TRZECH zębów i walce z sepsą...

    OdpowiedzUsuń
  29. Też mam zdrowe zęby! Mogę wyjąć i pokazać, żadnej próchnicy!

    OdpowiedzUsuń
  30. ~rademachera25 maja 2017 17:42

    Serdeczne gratulacje "jubileuszowe" :) Dziś właśnie przegoniłaś mnie w ilości odwiedzin na blogu. Kłaniam się nisko i życzę sukcesów.
    Jakbyś kiedyś otwierała szkołę dobrego pisania, to nie zapomnij o mnie!
    Siądę w pierwszej ławce i będę spijać słowa z ust Twoich...
    Brawo Linka :)

    OdpowiedzUsuń
  31. A zanurzone są pewnie w "czystej" i to nie wodzie :D

    OdpowiedzUsuń
  32. Ja to znowu podejrzewam mojego, że wierci mi w zdrowych zębach, bo musi spłacać kredyt czy coś, a na mnie tak słabo zarabia...

    OdpowiedzUsuń
  33. Bez honoru. Niech do końca życia pije ciepłe piwo. Powinnaś odszkodowanie dostać.

    OdpowiedzUsuń
  34. Linka ma kiepską dykcję i wali buraka przy publicznych wystąpieniach. W ekstremalnych warunkach może zacząć się jąkać, a nawet pluć obficie - wykłady odpadają.
    Pięknie dziękuję. W liceum chyba nigdy nie miałam lepszej oceny niż dostateczny z wypracowań, moja polonistka skutecznie utwierdziła mnie w przekonaniu, że pisać nie potrafię :D taka forma jak uskuteczniam jest bardzo prosta i przyjemna, spróbuj. Tej mówiłaś, że bloga nie masz, albo już nie masz...
    Elita blogerska taką ilość odsłon ma w zwykły wtorek, a nie w pół roku :D

    OdpowiedzUsuń
  35. ~rademachera25 maja 2017 22:35

    Elita blogerska zwykle traktuje o zarabianiu, więc nic dziwnego . Ty tworzysz literaturę 21 wieku :) I nie przestawaj. 11 tys wejść przez pół roku to imponujący wynik :)
    Miałam bloga, przestałam mieć, ale mnie zmuszono i piszę dalej. Co prawda blog mam nieco... inny. To są tylko przeklejki z postów na FB :) Nie kręci mnie jakaś promocja. Piszę, bo się świetnie bawię.
    I chwała sarkastycznym!

    OdpowiedzUsuń
  36. ~rademachera25 maja 2017 23:12

    Niech do końca życia nie może pić piwa :( Nawet ciepłego.

    OdpowiedzUsuń
  37. Domagam się linka, jeśli nie tu to na maila. No.

    OdpowiedzUsuń
  38. Gina też mam cholernie przystojnego.. I obaj, z dentystą, oglądają mnie od strony, którą niekoniecznie chciałabym pokazywać ludzkości :)))))

    nota bene - chodzę do nich, bo są dobrzy w swoim fachu, nie ze względu na urodę :P :))))

    OdpowiedzUsuń
  39. Oni na pewno mogą powiedzieć, że masz bogate wnętrze :D

    OdpowiedzUsuń
  40. W związku z brakiem innych pocieszeń, to przyjmę chętnie ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprzątajcie, a będzie wam dane

Samozagłada: krok pierwszy

Wielkie powroty: epizod 1 – Sanatorium