Skazani na pociąg cz. 1

Przemieszczając się ruchem jednostajnie przyśpieszonym, Linka ostatkiem sił pokonała trzy stopnie i wskoczyła do pociągu. Wyszukawszy jedno z ostatnich wolnych miejsc, bezwładnie zwaliła się na fotel. Pociąg ruszył. Ciężko dysząc, zaczęła się pomału gramolić, szukając  swojego zwyczajowego oręża niezbędnego do przeżycia podróży – książki i słuchawek.


Zagłębiając się w czeluściach torby poczuła się dziwnie nieswojo w jakże znajomym środowisku. Nie wiedząc, co jest nie tak, uniosła zdziwione spojrzenie znad torby i przyjrzała się współtowarzyszom podróży. Niby ok, choć wszyscy dziwnie spięci, dopiero wówczas Linka odkryła co jest nie tak. W całym wagonie panowała atmosfera jak w poczekalni Urzędu Skarbowego; błędne spojrzenia, niemo poruszane usta, a w powietrzu widać było wyładowania elektryczne napiętej atmosfery. Jedynie dwóch jegomości siedzących po przekątnej od Linki nie robiło sobie nic z całego zamieszania i radośnie toczyło osobisty dyskurs. Panowie wyjęli wódeczkę i grzecznie popijali, ba nawet zapytali osobnika obok, czy mu to nie przeszkadza. Pan uciekając spojrzeniem wydał krótki nieartykułowany dźwięk, który chyba miał oznaczać, że nie.  Lince absolutnie nie przeszkadza jeśli ktoś w kulturalny sposób spożywa trunki powszechnie zakazane w pociągu, a pytanie się o zdanie innych uznaje za przejaw wymierającego dżentelmeństwa. Nie wiedząc czy ma się poddać powszechnie panującej psychozie i zacząć wciskać się w fotel udając, że jej nie ma, zaczęła przysłuchiwać się rozmowie Panów, którzy rozpoczęli studiowanie jakichś dokumentów.


- …to ile w końcu dostałeś?


- …czekaj – jeden z nich zaczął czytać na głos – 1,5 roku pozbawienia wolności, 3 miesiące pozbawienia wolności, 8 miesięcy pozbawienia wolności, 6 miesięcy pozbawienia wolności…


Linkowa żuchwa poddała się okrutnym prawom grawitacji, zatrzymując się dopiero na kolanach. Gdy pierwszy szok ustąpił, a przez przedział przewaliła się kolejna fala iskier, Linka zrozumiała dlaczego wszystkim odpłynęła krew z twarzy. Skazaniec nr 1 czytał jeszcze jakiś czas, wszak tabelka ze szczęśliwymi numerkami obejmowała dwie strony. Drugi pan również okazał się Skazańcem. Mężczyźni prawili jeszcze długo na różne tematy odnośnie więziennictwa, grypsowania itp.


- …a gdzie brat siedział? – zapytał Skazaniec nr 1.


- we Wronkach.


- a to szacunek, tam ciężko - odpowiedział z niekłamanym podziwem w głosie


Linka odnotowała w pamięci, żeby nie trafić do Wronek.


- …ale wiesz, ja to już jestem innym człowiekiem – oznajmił z powagą Skazaniec nr 2 – całkowicie spokojny jestem, nawet psychiatra tak mówi…


Linka do dzisiaj nie wie dlaczego wszyscy nagle rzucili się do drzwi i wyszli na najbliższej stacji.

Komentarze

  1. Ano, dobrze wiedzieć o tych Wronkach ;)
    A Ty też wysiadłaś? :P

    OdpowiedzUsuń
  2. W pierwszej chwili chciałam tę pociągową gawiedź nazwać paranoikami, jednak zdałam sobie sprawę z tego, że ja również odczuwałabym pewien dyskomfort, gdybym musiała siedzieć obok (nie daj boże plecami!) do tych urokliwych i nietrzeźwych delikwentów. Kto wie, w każdej chwili mogli wyciągnąć maczety i robić z nich wiatraczki, czym pozbawiliby Was wszystkich twarzy. Albo jeszcze gorzej - trunek, którym częstowali nie był alkoholem, a jeno sokiem wiśniowym (nadal na widok czy zapach wiśni reaguję ogromną nienawiścią do świata, który mógł wydać tak paskudny pomiot i jeszcze zmuszać do jego spożywania).

    OdpowiedzUsuń
  3. a ja bym chyba nie wysiadła, bo jak to mówią, w swoim rewirze się nie kradnie, więc współpasażerowie teoretycznie powinni być spokojni...

    OdpowiedzUsuń
  4. Powinnaś pamiętać z naszych zajęć, że Wronki są przerazajace. Ale nie dla profesora B. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Też byłam świadkiem takiej wymiany zdań, tyle, że między chełpliwymi, a nieukaranymi. No i uciec nie można było, bo expres ma to do siebie, że rzadko się zatrzymuje :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja zamykam oczy i udaję, że mnie nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hyhyhy jedyna rzecz, której nie lubisz. Ale Maomam wiśniowy jest w pytkę.Panowie byli całkiem spoko, pamiętaj żeby nie grypsować. Tylko padalce grypsują.

    OdpowiedzUsuń
  8. Myślę, że to bardziej o dzielnicę chodzi :D w pociągu jest jednak mało czasu na powstanie więzi, chyba że pasażerowie odznaczaliby się więziennymi tatuażami w widocznych miejscach.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jemu to pewnie specjalnie mydło spadało :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Dlatego nie jeżdżę expresami ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Cóż to jednak potrafi rzetelna resocjalizacja! kulturalna rozmowa, kulturalne picie i jeszcze dzielić się chcieli!
    A moze to był eksperyment społeczny? "czy ludzie w pociagu podsłuchują rozmowy innych"

    OdpowiedzUsuń
  12. To samo chciałam napisać o rewirze! :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Hahahah, i cały pociąg jak na szpilkach, bo byli więźniowie jadą. To się wyczuwa, gdy coś jest nie tak. Chwilę zajmuje zlokalizowanie co. Z więźniami raczej nie jechałam. Za to kilka razy z bezdomnymi, przy których ludzie nie szczędzili sobie komentarzy, skarżenia się, inwektyw, a nawet śmiechu i różnych innych uwag. Co do picia alkoholu, to ja wolę, żeby tego nie robiono w środkach komunikacji miejskiej, choć oni są niegroźni i można się pośmiać, to jednak wolę nie. Wszyscy też wtedy stamtąd uciekają albo odsuwają się. ;D

    OdpowiedzUsuń
  14. Moja rada, musisz wkładać słuchawki jeszcze przed wstąpieniem na próg pociągu. Choć z drugiej strony, nie miałabyś pojęcia co tracisz... no i Twoi czytelniczy nie mogliby przeczytać o takich sytuacjach... hymmm... jednak nie słuchaj moich rad.

    OdpowiedzUsuń
  15. Wolę takie "szczere" typki, bo wiadomo czego się można spodziewać niż gówniarza przeżuwającego gumę i charkającego śliną gdzie popadnie a jak byś zwróciła uwagę to nóż pod żebra

    OdpowiedzUsuń
  16. Mam podobnie, co udowodnię w części 2 :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Zawsze trzeba mieć pogląd fonii wchodząc do przedziału. Nie słucham super głośno, szanuje swój słuch, przez co czasami nawet moja muzyka nie jest w stanie zagłuszyć np. Matron, ukrytej szkolnej wycieczki, itp. a tak szybki rekonesans i już wiem, że trzeba iść na drugi koniec.

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie rozumiem jak można czepiać się bezdomnych. Statystycznie większość z nich nie pije, to że brzydko pachną, sorry nie mają domu, w którym mogliby się myć, za to klasa pracująca jeżdżąca tramwajem, często zapomina o podstawach higieny. Niech spłoną. Co do picia w środkach komunikacji całkowicie rozumiem, że może to komuś przeszkadzać, mnie to nie rusza jeśli nie drą paszczy i nie są nachalni/agresywni/upierdliwi/za głośni.

    OdpowiedzUsuń
  19. Hyhyhy no to oblałam całkowicie :D muszę przyznać, że normalnie nie interesują mnie rozmowy innych, ewentualnie lubię słuchać jak licealiści rano się uczą, tzn. z historii, jak słyszę o chemii, fizyce czy matmie to tracę przytomność. Ale w rozmowa Panów całkowicie mnie pochłonęła. Taka perełka raz na milenium.

    OdpowiedzUsuń
  20. To są dosyć przykre sytuacje. Bezdomni to też ludzie, o czym inni zapominają, niestety.

    OdpowiedzUsuń
  21. Problem bezdomności w Polsce jest bardzo marginalizowany i wychodzi głównie w okolicach Gwizdki i przy największych mrozach, tak jakby przez 3/4 roku nie było sprawy, a Ci ludzie mieszkali w apartamentowcach, i dla kaprysu porzucali cztery ściany zimą. Hmmm nie tak to powinno wyglądać.

    OdpowiedzUsuń
  22. ej no! podliczenie wyroku, ze zrozumieniem, a nie napisałaś, czy zawiasy były, czy areszt zaliczyli - to nie jest prosta sprawa! ...takie przechwałki mnie nie ruszają, ale jak zobaczyłam ekipę remontową sąsiada - wszyscy tatuaże więzienne, a jeden przystojniacha całą twarz miał wydziaraną - myślałam, że oknem wyskoczę.

    OdpowiedzUsuń
  23. Jednak jesteśmy społeczeństwem strachliwym:) Nie ma to tamto;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Hyhyhy pewnie biznes plan na odsiadce zaistniał. Muszę przyznać, że sąsiad to człek odważny i wierzący w polską resocjalizacje. Bardzo chwalebne.

    OdpowiedzUsuń
  25. Na studiach o tym miałam, może nie tyle strachliwym co podejrzliwym i każdego obcego postrzegamy jako potencjalnego psychopate z maczetą ;-)

    OdpowiedzUsuń
  26. A może oni po prostu chcieli mieć wolny przedział :P

    OdpowiedzUsuń
  27. ~rademachera9 maja 2017 15:09

    Nie rozumiem wyrażonego stresu. Odmowy poczęstunku też nie rozumiem. Mam kilku sąsiadów "z kontrowersyjną przeszłością prawną". Jeden zobowiązał się skopać mój trawniczek. Drugi obiecał że już nigdy trawki na schodach palił nie będzie "Jak Boga kocham". Trzeci... a co ja będę jakieś wspomnienia wywlekać,,, Żyję obok NICH. To dobrzy ludzie. Generalnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. Absolutnie nie neguję i również uważam, że lepiej ich znać i dobrze żyć, takie "znajomości" mogą się przydać w najmniej spodziewanym momencie. Temu od trawki to czasem jakieś ładne roślinki z balkonu nie wystają?

    OdpowiedzUsuń
  29. ~rademachera9 maja 2017 22:28

    Nie. Mądry jest 3:) Znaczy... Stosunkowo mądry ;)

    OdpowiedzUsuń
  30. Pewnie planowali grać w statki i chcieli mieć spokój ;)

    OdpowiedzUsuń
  31. Musi być, botanika to trudna sztuka :D

    OdpowiedzUsuń
  32. Mam kumpla, który nie ukrywa, ze gdyby nie głupie szczęście, to pewnie też by miał na karku parę wyroków, bo młodość miał .. hmm .. bujną? :)))) Nie ukrywam, że cieszę się, że jesteśmy kumplami, a nie wrogami :)))

    OdpowiedzUsuń
  33. Tak szczerze to prawie każdy ma coś za uszami, co podchodzi pod paragraf... Mam znajomego, którego gdybym nie znała to ewidentnie bym się bała. A to taki spokojny czlowiek, dopóki go nie zdenerwują ;-)

    OdpowiedzUsuń
  34. ~Leslie Warszawski10 maja 2017 16:28

    Ciekawe doświadczenie. Nigdy nie miałem takiej "przyjemności".
    Jechałem za to kiedyś z Międzyrzeca Podlaskiego do Warszawy z grupą poborowych. Ja chciałem zdążyć na zajęcia na uczelnię oni jechali do wojska. I chlali. Jedyne siedzące miejsca były w ich przedziale. Ciekawe czemu?
    Dosiadłem się i... poszedłem na zajęcia nie do końca trzeźwy. Ale podróż upłynęła miło i szybko :-)

    OdpowiedzUsuń
  35. Dokładnie, zgadzam się z Tobą. Ale też niektórzy są bezdomnymi z wyboru, no i czasem wchodzą też uzależnienia, a w placówkach są obostrzenia, którym nie chcą się oni podporządkować, no i też gdy robi się ciepło to wielu bezdomnych opuszcza schroniska. Ale powinno im się naprawdę pomagać, starać się, żeby mieli dostęp do łazienki, lekarza, jedzenia, ubrań, no wiadomo. Tylko tej pomocy też muszą chcieć. Nikt na siłę nie będzie ich zmuszał, aby coś przyjęli, gdzieś poszli itd.

    OdpowiedzUsuń
  36. I tak dobrze, mogłeś wylądowałeś w wojsku :D

    OdpowiedzUsuń
  37. Masz rację. Wiele jest przypadków, że zimą nie przyjmą takich osób do schroniska bo są pod wpływem. Kwestia źle pojmowanych priorytetów. Tak jak mówisz, muszą chcieć tej pomocy. Ale państwo również powinno jakoś bardziej zająć się problemem bezdomności. Wieloetapowo i przez cały rok - nie tylko zimą.

    OdpowiedzUsuń
  38. jego mieszkanie jest zrobione fachowo, a w moim do dziś wychodzą różne kffiatki, gdzie ja miałam 'zwykłą' ekipę... że o ukradzionym prysznicu miłosiernie nie wspomnę - ukradli ci moi... ci sąsiadowi rozliczyli się co do grosza i nic ponad umowę nie chcieli... wot, życie.

    OdpowiedzUsuń
  39. A widzisz, często jest tak, że Ci straszni, wydziarani z maczetami to do rany przyłóż, a ci o anielskim licu łyżką by zaciukali.

    OdpowiedzUsuń
  40. Dopisz,czy to byl poranny kurs czy powrot..? Jesli trasa do domu..to pewnie dalas sie zaprosic do towarzystwa..?;))
    Uwielbiam teTwoje przygody!!:)

    OdpowiedzUsuń
  41. Do domu, ale wiesz, że ja wódeczki nie tykam :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprzątajcie, a będzie wam dane

Samozagłada: krok pierwszy

Wielkie powroty: epizod 1 – Sanatorium