Skazani na pociąg cz. 2

Kilka lat temu Linka również była Linką jeżdżącą koleją – choć jeździła w innym kierunku - ale dodatkowo była jeszcze Linką w dredach - jest to fakt o tyle istotny dla całej historii, gdyż tłumaczy, dlaczego była zaczepiana przez różnych osobników. Obcy ludzie z niewytłumaczalnych powodów czuli z nią dziwną więź i bezpardonowo wchodzili z nią w interakcje bardzo bezpośrednie. Na porządku dziennym były pytania typu: czy TO się myje[1], czy nie sprzeda trawy - na jej niewinne wzruszenie ramionami i przeczące kiwanie głową, została uświadomiona, że przecież musi mieć towar skoro ma dredy. Najzacniejszy w swych dociekaniach był pewien starszy jegomość, który indagował czy jej Rodziciel jest czarny. Może nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że Linka odznacza się kolorem karnacji topielca i daleko jej choćby do mulatki.


Linka dredy miała kilka lat więc zdążyła się przyzwyczaić do różnych sytuacji. Dlatego, gdy pewnego razu wkroczyła do pociągu i przechadzając się w poszukiwaniu wolnego miejsca, nie zdziwiła się szczególnie na nagłe zawołanie:


- siadaj siostro! – wykrzyknął nieznajomy i nie czekając na odpowiedź wręczył Lince browara.


Linka zlustrowała osobnika i stwierdziwszy, że na pewno nie jest Mendą, a o większej ilości braci Rodziciele nigdy jej oficjalnie nie wspomnieli, stwierdziła, że to jakiś podpity hipis, a że inne miejsca były zajęte, klapnęła naprzeciwko.


- musisz ze mną świętować – powiedział hipis z uśmiechem od ucha do ucha, po czym pociągnął sążny łyk swojego trunku.


- cóż mamy świętować? – zapytała uprzejmie Linka.


- to że jestem pierwszym skazańcem wypuszczony w tym roku! – wykrzyknął hipis.


Lince odpłynęła cała krew z twarzy, a brwi zawędrowały na północną półkulę, oddalając się od dolnej szczęki emigrującej na południe. Nie wiedząc, czy aby hipis nie trafił do więzienia za to, że ktoś odmówił z nim świętowania, otworzyła swoje piwo i łapczywie wzięła łyk, coby się uspokoić. Nie chcąc urazić towarzysza i bojąc się, że mógł trafić do więzienia, bo ktoś zadawał za dużo pytań, Linka jak na wielce elokwentną osobę przystało, ograniczyła się do monosylab i kiwania głową. Skazaniec okazał się bardzo radosnym osobnikiem i gdy Linka poczuła się na tyle pewnie, żeby zacząć oddychać, podróż minęła całkiem przyjemnie.


Mimo wszystko polemizując z nieznajomym, który ostatnie 7 lat spędził w więzieniu, dziwnym trafem rozmowa potoczyła się zahaczając delikatnie o temat jego wyroku.


Hipis odstawił piwo i z lekko rozbieganym wzrokiem dumnie orzekł:


- za defraudację siedziałem, przestępcą nie jestem! – po czym wznieśli toast za uczciwych obywateli siedzących w więzieniach











[1] Gdy jej uprzejmość została wyczerpana, zaczęła odpowiadać, że dredy się ścina i wkłada do pralki.


Komentarze

  1. Czy odpowiedź na ukryte pytanie brzmi: pieniądze koscielne?

    OdpowiedzUsuń
  2. Tjaaaa..
    Egalitarny środek transportu, jakim jest pociąg, niesie ze sobą moc niespodzianek, radosnych wydarzeń i niespodziewanych zwrotów akcji.

    Niestety, jakoś nie zdarzyło mi się podróżować ze znajomymi prokuratury, aczkolwiek możliwe, że takowi mi się trafiali, ale w opcji "ukryty tygrys, przyczajony smok" czy coś wedle tego. Najczęsciej jednak trafiam na takich, którym zabrakło do biletu. Dosłownie i w cudzysłowie.
    Widać, jako królowa lumpeksu, wyglądam na zamożną i hojną :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Takich nie przyciągam. Widocznie rękawiczki bez palców i wymięta parka sprawiają, że nie wyglądam na kogoś z luźną gotówką. Może gdybym jeszcze zaczęła uskuteczniać wzrok rannego jelonka mogłabym znaleźć źródło nieopodatkowanego dochodu :-D

    OdpowiedzUsuń
  4. Pan wyglądu kościelnego nie miał, ale pozory mylą.

    OdpowiedzUsuń
  5. To nie wiedziałaś, że kradzież publicznych pieniędzy nie jest przestępstwem? Za niewinność biedak siedział.
    A swoja drogą musisz mieć podejrzany wygląd lub dziwna trasą jeździsz...

    OdpowiedzUsuń
  6. Pozory mylą jednak ja zawsze ufam swojemu pierwszemu wrażeniu, bo sporadycznie się mylę

    OdpowiedzUsuń
  7. Bo każdy kościelny na kościelnego wyglada.:p

    OdpowiedzUsuń
  8. Komunikacja publiczna cudna jest. Nie jeżdżę co prawda pociągami więc moje przygody krótsze są, ale zwykle się dzieją w autobusie.
    Sama radość.
    Co do dredów, to nigdy nie miałam i też mnie ciekawiło jak toto się myje :)
    Miałam za to łysinę. I żeby nie było... Nie chorobową! Sama ją wyhodowałam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. ~Leslie Warszawski10 maja 2017 16:38

    Tia. Defraudacja to nie przestępstwo.
    Mnie, dziś statecznego jegomościa, w mordowni (Bar Ratuszowy) w Pasymiu kilku lokalnych pijaczków pokazywało sobie ze względu na kucyk. Miałem, ale nie przewidziałem niezdrowego zainteresowania. Donosiłem go jednak do końca wakacji. Niezrażony niezrozumieniem lokalsów.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie odpowiedziałaś na najważniejsze pytanie! Czy to się myje? Jeżeli tak, to jak?

    OdpowiedzUsuń
  11. Jednego nie rozumiem...Czemu łączysz poczęstunek niewinnego z dredami? Sądzisz, że gdybyś ich nie miała, nie dostałabyś browarka?

    OdpowiedzUsuń
  12. Ano, dredy mi są podejrzane, ale raczej zagoogluję, niż tu się będę o nie pytał ;) A on miał dredy? Czy każdy z dredami to hippis i dlaczego ludzie w ogóle mają dredy? :P

    OdpowiedzUsuń
  13. Ty to masz szczęście do byłych więźniów ;D. Za defraduację siedział xD toż to nic przecież ;D. Dredów bym sobie nie zrobiła, w ogóle mi się nie podobają, ale co kto lubi. Odcinasz, wkładasz do pralki i potem znowu zaczepiasz, tak? ;D No tak, to jest całkiem konkretna odpowiedź na głupie pytania.

    OdpowiedzUsuń
  14. Trasa jest raczej normalna, czyli problem może tkwić we mnie. Ciężko powiedzieć co do wyglądu, zdania są mocno podzielone. Jedni uważają, że wyglądam jakbym każdemu chciała sprzedać cepa w łeb, inni, że taki puci, puci uroczy bobas. Wychodzi zmutowany kanibal spod ziemi...

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja tak nie potrafię, tak samo nie umiem określić ile kto ma lat na wygląd, dlatego zawszę zaniżam. Tak na wszelki, gdyby ktoś był drażliwy.

    OdpowiedzUsuń
  16. Teraz tak się zastanawiam, czy Ty w ogóle kościelnego widziałaś ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Myje się całkowicie normalnie, tylko długo schną. Bardzo długo. Łysina do dopiero wygodna fryzura i z przedziałkiem nie trzeba walczyć ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Dopóki ktoś nie będzie nosił jakiegoś dywanu na głowie, czy futerkowego zwierzaka nic mnie nie zdziwi. Najśmieszniejsze są starsze panie, które innych wytykają palcami, same dumnie dzierżąc fioletowe włosy :D o przepraszam, to bardziej lawenda jest.

    OdpowiedzUsuń
  19. Jeśli chcesz mogę podtrzymać opcję z pralką :D myje się jak normalne włosy, szamponem do normalnych włosów, bo wbrew obiegowej opinii to normalne włosy są.

    OdpowiedzUsuń
  20. Oczywiście, że nie. Tyle jeżdżenia i teraz nikt mi z piwka nie zapoda. To jest tylko jedna historia z wielu. Śmiało mogę przyznać, że mam bogaty materiał dowodowy podtrzymujący moją tezę.

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie jestem hipisem i teoretycznie nie przepadam za nimi (jako subkulturą, nie że pojedyncze jednostki) tak samo za punkami. Nie miał dredów, to był mój skrót myślowy. W sumie tylko hipisi i czarni zwracają się tak do obcych, bo zakonnicą i pielęgniarką również nie jestem.
    Nie mogę odpowiedzieć za ogół. Ja zrobiłam bo mi się podobały i po prostu zawsze chciałam mieć. Nic wielkiego, żadnej ideologi w tym nie było. Jak chcesz to pytaj, w necie można znaleźć bzdury i później wychodzi, że dredziarze to brudy i inne takie. A już wspomniałam, że mam delikatną nerwicę na punkcie higieny ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Wiadomsko, że nie każdemu dredy odpowiadają. Ale uczciwie przyznać muszę, że mi bardzo pasowały. Do tego stopnia, że moja babcia była srogo zawiedziona kiedy je ścięłam :D

    OdpowiedzUsuń
  23. Z wiekiem też mam problem ale co do reszty :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Sprawa warta rozważenia :))))))

    OdpowiedzUsuń
  25. Pamiętasz (pewnie, że nie pamiętasz) jak Tobie opowiadałam o proboszczu, który utknął za moich szczenięcych lat w fotelu? Uwierz mi, miał taką gębę, że nie na tace, a od razu pół litra i kiełbasę mu dać.

    OdpowiedzUsuń
  26. Na trasie do Wronek jeździsz?
    Kiedyś sporo podróżowałam pociągami (związek na odległość, rozpoczęty w pociągu). I ludzie ze sobą rozmawiali, częstowali się kanapkami, socjalizowali się. Teraz to sporadyczne. Nos w smartfon i tyle go widzieli. Bo to wiadomo jaki psychopata czy inny zboczeniec z nami jedzie?

    OdpowiedzUsuń
  27. Gdy jeździłam na studia pociągiem w asyście koleżanek, konduktor nikomu nie sprawdzał biletu i legitymacji studenckiej, tylko mnie... pech czy co?

    OdpowiedzUsuń
  28. Co za cięta riposta :D Pierze się a potem się suszy na sznurku i prasuje :D
    Aż mi się anegdorka przypomniała. Moja ciotka nie widzi na jedno oko. Dzieci jak dorosły zaczęły ja namawiać na protezę i chciały nawet sfinansować zabieg ten. Ciotka się opierała, że ludzie będą wydziwiać i że bez oka już się przyzwyczaiła. I w końcu jej córka wypaliła, żeby wstawiła sobie to oko a jak się ludzie będą gapić np. w kościele to stanie na środku i wyciągnie to oko :D

    OdpowiedzUsuń
  29. Coś jak przez mgłę pamiętam... Widzę kształty... Jakieś głosy... Światło... Nie, jednak nie pamiętam.

    OdpowiedzUsuń
  30. Chyba kiedyś ludzie mieli większe zaufanie do obcych. Nie wiem, tylko zgaduję.
    Wronki gdzieś tam dalej są i majaczą na horyzoncie, ale bezpośrednia trasa to nie jest. Chyba, że w myśl starego porzekadła: wszystkie drogi prowadzą do Wronek :D

    OdpowiedzUsuń
  31. A widzisz, też masz ten pierwiastek w sobie. Tylko nie wiem, czy to dobrze czy źle ;)

    OdpowiedzUsuń
  32. I jeszcze powinna na środku zrobić "Arrrr" byłaby jak rasowy pirat :D

    OdpowiedzUsuń
  33. wow dzieki twoim opowiastkom przypomniało mi sie jak laat temuu..oj bardzo dawno, bo ponad dwadzieścia, jechałam do Warszawy (dla mnie to kilka godzin podróży) z kuzynem (ech.. niestety juz świętej pamięci, mimo, ze 5 lat ode mnie młodszy. Fajny to był chłopak, ale nie miał szans z tirem.. :( ) Cała podróż upłynęła nam w przedziale z dwoma chłopakami, byli kilka lat starsi ode mnie, wiec jakies lat 25? jeden z nich miał tatuaże na twarzy, m in kropki w kącikach oczu. do tego miał ze sobą wielkiego psa, wilczura o imieniu LORD (imion panów nie pamietam!! interesujące) cała trójka była bardzo miła i uprzejma, nawet kiedy wróciłam z WC czekała na mnie puszka pepsi, kuzyn też taką dostał. Podróż upłynęła szybko i bardzo interesująco. Potem dopiero, jakiś tydzień później, ktoś mi powiedział, że taki tatuaż oznacza coś w języku więziennym. Coś sama się domyślałam ;) Przez to nie wspominam mniej mile tamtej podróży.
    I tak sobie myślę, że teraz ta podróż wyglądałaby gorzej, bo wszyscy siedzielibyśmy z nosami w komórkach, tabletach lub lapkach....ech...

    OdpowiedzUsuń
  34. To, że ktoś był w więzieniu nie musi czynić z niego złego kompana podróży, który tylko patrzy jak tu wcisnąć nam kosę w żebra. W sumie wolę siedzieć obok takich osób, niż słuchać nastolatek. Wtedy to mnie się kosa otwiera...
    Współczuje śmierci kuzyna.

    OdpowiedzUsuń
  35. Przeczytałam wpis, przeczytałam komentarze i wniosek jest jeden, masz fajną babcię ;)

    OdpowiedzUsuń
  36. Powiem tak, jest mocno niestandardowa :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprzątajcie, a będzie wam dane

Samozagłada: krok pierwszy

Wielkie powroty: epizod 1 – Sanatorium