Noc Nawiedzenia

Każdy ortodoksyjny obrońca praw zwierząt czyta na własną odpowiedzialność.



Na dworze coraz śmielej poczyna sobie słońce, wiosna trwała całe 12 h, ale to wystarczyło, żeby wróciły do świata żywych różne straszne stwory, których Linka nie lubi. Tłumaczy to swoją alergią, przy której bliskie spotkanie z jadem, żądłem, sikami małych wysłanników piekieł kończy się dla niej spuchnięciem niczym Jaba. Prawda jest jednak taka, że przy większości odczuwa po prostu dyskomfort, żeby nie powiedzieć, że napawają ją trwogą okrutną. A że zbliża się kolejna rocznica Nocy Nawiedzenia, Linka postanowiła podzielić się ze światem pewną historią.


Pełnia lata. Noc.


Linka w tamtym czasie miała monstrualne problemy ze snem, kiedy w końcu udało jej się zasnąć, budziła się na dźwięk spadającej kartki. Dlatego gdy przez cienką powłokę płytkiego snu do jej świadomości zaczęło docierać dziwne skrobanie, momentalnie otworzyła oczy. Wstrzymała oddech i zaczęła nasłuchiwać.


Skrob. Skrob. Skrob.


Zaspana, zapaliła światło i nie zakładając okularów, poczłapała do otwartego na oścież okna i je zamknęła. Linka bowiem należy do sekty wierzącej, że komary przychodzą do światła. Stanęła przy oknie i znów wytężyła słuch celem namierzenia źródła dźwięku.


Skrob. Skrob. Skrob.


Odgłos dochodził z rzuconej na ziemię torby. Linka pomału zaczęła się do niej zbliżać. Gdy w jej mniemaniu dotarła na bezpieczną odległość wysuniętej średniowiecznej lancy, intensywnie zamrugała, a następnie zmarszczyła się jak rodzyna co by złapać właściwy zoom. Jej bystry wzrok astygmatyka-krótkowidza padł na szarą masę na torbie. Gigantyczna ćma – taki był werdykt. Linka rozważyła w jakim stopniu boi się gigantycznych ćem i stwierdziła, że nie zaśnie z nią w jednym pokoju, więc nadal zachowując bezpieczną odległość, wycofała się w poszukiwaniu pomocy.


Najbliżej znajduje się pokój, w którym rezyduje jej siostra - zwana przez wszystkich pieszczotliwie Kazikiem – kiedy gości wraz z progeniturą w Siedliszczu.  Jako że Kazik jest zdecydowanie odważniejsza niż Linka, ta bez wahania udała się po ratunek. W tamtym czasie Linka była dość świeżo po pewnej mało ciekawej przygodzie zdrowotnej, więc nie zdążyła jeszcze rzucić sakramentalnego w środku nocy: śpisz? a Kazik już zdążyła wyskoczyć z łóżka dzierżąc w dłoniach respirator i zestaw do drenażu.


- co się stało? – zapytała w pełnej gotowości Kazik.


- mam zmutowaną ćmę mordercę w pokoju – odpowiedziała zgodnie z prawdą Linka.


Siostra przewróciła wymownie oczami, ale wiedząc, że opór nie ma sensu już po chwili poczłapała za Linką do jej samotni.


- gdzie jest? – zapytała Kazik mrużąc oczy.


- takie wielkie szare, na torbie – odpowiedziała Linka, wskazując palcem torbę.


Kazik pomału weszła do pokoju. Linka odważnie schowała się za futryną. Wystawiwszy zza winkla kawałek oka, była świadkiem bardzo dziwnego zjawiska. Kazik z rozmachem podniosła torbę, na co rozległo się przerażające: PLASK, a ona z obłędem w oczach, w mniej niż ułamek sekundy znalazła się obok Linki falując i pląsając niczym rasowy Hatifnat.


- ty głupia dupo, to nie ćma! To nietoperz! – wysyczała przez zęby, żeby nie zbudzić reszty domowników.


Linka również zafalowała z obrzydzenia, aż zatrzepotały jej płuca.


- dobra, może sam wyleci przez okno – powiedziała z nadzieją w głosie Kazik.


- nie wyleci bo je zamknęłam, żeby komary nie wleciały – wymamrotała pod nosem Linka, kuląc się pod grzmiącym spojrzeniem siostry.


Dziwne zamieszanie i pozapalane światła musiały rozbudzić Rodzicielkę, która zaczęła powoli sunąć ze wschodniego skrzydła domu.


- co wy robicie? – zapytała zaspana.


- ma nietoperza w pokoju – oznajmiła Kazik wskazując na zlęknioną Linkę.


- to go zastrzel – powiedziała rozsądnie na półśpiąca Rodzicielka, patrząc na Linkę.[1]


- nietoperze są pod ochroną, a poza tym to nie komar, gdybym do niego strzeliła to pokój będzie wyglądał jak po wyjątkowo krwawej hekatombie.


- otworzę okno, może wyleci – zakomenderowała odważnie Kazik i ruszyła na spotkanie z krwiożerczą bestią. Po chwili wróciła i zafalowała. Rodzicielka z Linką przyłączyły się do falowania.


Nie chcąc obudzić dzieci, przeniosły się do kuchni i zaczęły naradę wojenną.


- może złapać go w garnek i wyrzucić przez okno – rozważała Rodzicielka.


- tjaa wyrzuć blaszany garnek z pierwszego piętra w środku nocy, na pewno nikt nie zareaguje – w Lince obudził się niespotykany dotąd duch racjonalizmu.


- to może w te miskę – próbowała dalej Rodzicielka wskazując na plastikową miskę z otworami na dnie.


- a jeśli chwyci mnie swoją małą rączką za palec? – oznajmiła rozsądnie Kazik, wywołując kolejną falę pląsów u wszystkich.


Debatowały jeszcze długo, kłócąc się i knując, aż w końcu wybór padł na plastikową miskę bez otworów. Niechętnie ruszyły na spotkanie z demonem. Linka odważnie kuląc się na końcu, została na długość ulubionej lancy na korytarzu nawet nie zbliżając się futryny. Kazik z Rodzicielką ostrożnie wychyliły się zza drzwi.


- nie ma go – zawyrokowały zgodnie.


- nie wierzę, sprawdźcie jeszcze raz – Linka bynajmniej nie ucieszyła się na te nowinę.


- no nie ma. Idziemy spać – z tymi słowami okrążyły oniemiałą Linkę i udały się na dalszy spoczynek.


Lince oko zaczęło drgać. Podpełzła do swojego pokoju. Rzuciła szybkie spojrzenie zza winkla, zafalowała i zatrzaskując drzwi uciekła. W dzień zostały przeprowadzone wnikliwe kontrole przez dzieci, które całym zajściem były wielce uradowane. Minęło jeszcze kilka dni i nocy  nim Linka odważyła się tam spać. Na samo wspomnienie tamtych wydarzeń mimowolnie faluje.










[1] Linka ma w zwyczaju strzelać do komarów z nienabitej wiatrówki. Oszałamia je w ten sposób sprężonym powietrzem i kończy ich nikczemny żywot nie zostawiając krwawych plam na ścianach.


Komentarze

  1. https://m.ocdn.eu/_m/1fb5c205450d6a7b21d0622341f4aed9,62,37.jpg

    Tak bardzo nie chcę spać, bo o nich wspomniałaś. Są gorsze niż Buka!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. No ale falują...

    OdpowiedzUsuń
  3. Też nie zasnęłabym tam za nic! Ale humor to widzę u was rodzinne zjawisko ;-)
    Może zawieś w oknie znak: nietoperzom i komarom dziękujemy!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnio widziane przeze mnie nietoperze skrzydła miały rozpiętość około pół metra. Leżały sobie na kupce tuż obok szczerzących zęby opieczonych zwłok właścicieli. Nie chciałam widzieć co leżało dalej. Niektórzy to jedzą

    OdpowiedzUsuń
  5. Podobno wampiry przemieniają się w nietoperze, zakradają do sypialni dziewic i...

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja dzięki temu wpisowi dopiero dowiedziałam się o istnieniu czegoś takiego. Muminki od dzieciństwa uważałam za narzędzie tortur wykorzystywane najpewniej w więzieniu w Guantanamo. Śmieszne, bo jak się wpisze "Hatifnat" w google grafice, to 3 obrazek przedstawia tampon z doklejonymi skrzydełkami i dorysowanymi oczami.

    OdpowiedzUsuń
  7. ~rademachera22 maja 2017 20:15

    Podoba mi się :) Przy okazji następnej wizyty w Rossmanie poproszę o "hatifanty" ;) Oczy sama dorysuję...

    OdpowiedzUsuń
  8. ~rademachera22 maja 2017 20:16

    ... I zapodają kawę do łóżka ;) I tosty z serem :)

    OdpowiedzUsuń
  9. ~rademachera22 maja 2017 20:18

    Niektórzy jedzą też szpinak. Też mnie ta wizja przeraża ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Czysto hipotetycznie: nietoperze jedzą komary, gdyby oswoić nietoperza, albo oswoić się z nietoperzem i być niczym Batman, problem komarów zostałby rozwiązany!

    OdpowiedzUsuń
  11. Ciekawe czy są chrupiące i smakują jak kurczak... ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. ...i prenumeratę "Strażnicy" ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. No co Ty :D uwielbiam Muminki, co jakiś czas nachodzi mnie pomysł, żeby kupić książki dzieciakom. Zawsze chciałam je przeczytać...
    Myślę, że każdy Hatifnat ma takie zdjęcie w dowodzie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Szlag, ależ chętnie bym się założyła o czteropaka/wino/cokolwiek, że nie poprosisz w drogerii o Hatifnaty :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Ej, robię mega wypasiony makaron ze szpinakiem, jest do tego stopnia wypasiony, iż Dziwak uważa to za swój ulubiony obiad.

    OdpowiedzUsuń
  16. Też jestem krótkowidzem. ;D
    Ja tam bym wyskoczyła niczym z procy ze swojego pokoju, gdybym zobaczyła tam nietoperza i pobudziłabym wszystkich przerażonym krzykiem xD. Bo o ile kocham wiele zwierząt, o tyle niektórych nawet nie toleruję, wszelkie robactwo, szczury, pająki, węże - one są najgorsze. Mowy nie ma, żebym z czymś takim przebywała w jednym pomieszczeniu. Ciekawa jestem co ten nietoperz od Ciebie chciał, co go tam zwabiło i tak nagle jak się pojawił, tak też zniknął. ;D

    OdpowiedzUsuń
  17. ~rademachera22 maja 2017 22:34

    Na szczęście daleko mieszkasz...

    OdpowiedzUsuń
  18. ~rademachera22 maja 2017 22:35

    stawiałabym na podobieństwo smakowe do świnki morskiej. Jadłam w Paragwaju i są pycha!

    OdpowiedzUsuń
  19. ~rademachera22 maja 2017 22:37

    Oooo! Mnie przynieśli Świerszczyk :(
    Mam złożyć reklamację?

    OdpowiedzUsuń
  20. ~rademachera22 maja 2017 22:40

    Co Ty wiesz o życiu! Mrówki. Mrówki to największa potworność! Nie gryzą, nie krzyczą, nie śmierdzą nawet, ale ŁAŻĄ! I to jest straszne.
    Nawet moje rybiki się z łazienki wyprowadziły.
    Zastanawiam się nad zakupem mrówkojada...

    OdpowiedzUsuń
  21. ~rademachera22 maja 2017 22:44

    I to jest myśl :) Chociaż jak dla mnie to komary niedokuczliwe są. Zdecydowanie wolą mojego Konserwatora :) Jakby mi się jeszcze udało przekonać faceta że polowanie na komary o godzinie 3 w nocy to zły pomysł- byłabym szczęśliwa.

    OdpowiedzUsuń
  22. ~rademachera22 maja 2017 22:45

    No to przegrałaś!
    Ja tylko sprawiam wrażenie mądrej ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Najgorsze są pasikoniki... Fuj, ble i ohyda.
    Kiedyś miałam mysz o zacnym imieniu Pinki, była przeurocza, a udzielająca się tu czasem Ula jest szczurzą mamą :D
    Ja mam duże okno, nieograniczone żadnym wiszącymi szmatkami, prześcieradłami, czy innymi firankami, i pokój chyba na wysokości jakiegoś lotnego szlaku bo notorycznie coś mi się rozwala o szybę.

    OdpowiedzUsuń
  24. Ile świnek morskich musi zjeść dorosły człowiek żeby się najeść?
    "Dzień dobry, poproszę na 2 kg świnek morskich" :D

    OdpowiedzUsuń
  25. Możesz, następnym razem jak zapukają.

    OdpowiedzUsuń
  26. Mrówki szczają po kostkach, co jest jednoznaczne z gryzieniem - jak dla mnie, bo po czym takim mam łydy Pudziana.

    OdpowiedzUsuń
  27. Strzelanie do komarów z wiatrówki o 3 w nocy to jest dopiero życie na krawędzi :D

    OdpowiedzUsuń
  28. Serio? Jakoś nie zauważyłam ;) do takich zakładów trzeba mieć cojones.

    OdpowiedzUsuń
  29. ~rademachera22 maja 2017 23:10

    Czuję się urażona. Od 35 lat posiadam jaja...

    OdpowiedzUsuń
  30. ~rademachera22 maja 2017 23:11

    Próba przespania takiego polowania to życie na skraju krawędzi ;)

    OdpowiedzUsuń
  31. ~rademachera22 maja 2017 23:12

    4. Tyle wystarczy. Ja zjadłam 6 wyłącznie z łakomstwa :)

    OdpowiedzUsuń
  32. ~rademachera22 maja 2017 23:14

    Nie myj okien. Biedne stwory czystych szyb nie widzą. Daj im szansę :)

    OdpowiedzUsuń
  33. Biedny nietoperek !!! Pewnie bał się bardziej niż Wy :) Kiedyś moja kocia podłota przytargała mi takiego bidocka ale biedak nie przeżył spotkania z kocim mordercą

    OdpowiedzUsuń
  34. Że taka Kinder Niespodzianka ;)

    OdpowiedzUsuń
  35. Obrzeżem skraju krawędzi byłoby nieobudzenie się.

    OdpowiedzUsuń
  36. W sumie świnki morskie to nie ryby, mogę zjeść.

    OdpowiedzUsuń
  37. Rozważałam wyklejenie ich czarną folią, po czym stwierdziłam, że jednak lubię światło.

    OdpowiedzUsuń
  38. Myślę, że nasz nietoperz umarłby prędzej ze śmiechu widząc nieudolne próby pozbycia się go, więc postanowił uciec. Mało co jest w stanie odeprzeć atak kociego mordercy, ewentualnie pług śnieżny miałby szanse, ale i tak nie wiem czy byłaby to równa walka.

    OdpowiedzUsuń
  39. ~rademachera23 maja 2017 00:08

    Pomarzyć...

    OdpowiedzUsuń
  40. Jednak, na wszelki wypadek, załaduj wiatrówkę srebrną kulą! Czosnku nie polecam, bo śmierdzi...

    OdpowiedzUsuń
  41. Dość oryginalny sposób na pozbycie się komarów ;)
    Dobrze, że niechciany gość postanowił się wynieść - też raczej bym się nie ucieszyła, a jestem raczej typem Kazika, czyli jestem tą siostrą, która śpieszy na ratunek, kiedy na horyzoncie pojawiają się pająki...

    OdpowiedzUsuń
  42. ~Leslie Warszawski23 maja 2017 17:10

    Ja w środku nocy usuwałem świerszcza czy inną cykadę zza kanapy. Niby nic, ale spać się nie da.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  43. Co to znaczy "zafalować"?
    Ostatnio przeze mnie widziany nietoperz miał rozpiętość skrzydeł ponad metr i wcinał owoce mango, wcale nie cicho ;) Więc pewnie był wegetarianinem, choćby po części ;)
    A ten Twój, to pewnie jakiś duch :P

    OdpowiedzUsuń
  44. ~rademachera23 maja 2017 20:27

    E tam! Mam dwoje nastolatków w domu, więc żadne krwiopijce mi nie straszne ;)

    OdpowiedzUsuń
  45. Sorka, skojarzenie https://www.youtube.com/watch?v=AJfcDdMuUtg

    OdpowiedzUsuń
  46. Myślę ,że każdy dorosły obecnie, który wymienia dowód.
    Ty czasem nie odpisuj, Twin Peaks!

    OdpowiedzUsuń
  47. Mrówki też są okropne! Nawiedzają mój dom co wiosnę i pozbyć się ich nie można ;/.

    OdpowiedzUsuń
  48. Hahahah, nietoperze na pewno by omijały ;D.

    OdpowiedzUsuń
  49. No i dotknęłaś mojej fobii..cmyyyyyy brrrr ale i nietoperz robi wrazenie ogromnej cmy i tez podobno we włosy sie wplątuje..brrr... oj nie chcę by mi sie to przyśniło!

    OdpowiedzUsuń
  50. Nie mam srebrnych kul, ale za to mam latarkę z otwieraczem, to prawie jak promienie słoneczne - musi wystarczyć :D

    OdpowiedzUsuń
  51. Pająki są spoko, sama ostatnio zostałam bohaterem w swojej pracy ratując koleżankę przed złym i okrutnym pająkiem. Co do unicestwiania w ten sposób komarów, serio polecam, koniec z plamami na ścianach. Powinnam to opatentować i zarobić fortunę :D

    OdpowiedzUsuń
  52. Świerszcze są tylko ciut mniej straszne od gigantycznych pasikoników, których boję się najbardziej...

    OdpowiedzUsuń
  53. Zafalować to moja wersja od wzdrygnąć się z obrzydzeniem :D Na pewno to był hipsterski nietoperz z uczuleniem na gluten, pewnie popijał jeszcze sojowe latte w StarBucksie ;)

    OdpowiedzUsuń
  54. Za dzieciaka byłam w takim przybytku z tysiącami nietoperzy za szybą i pani mówiła, że to ściema z tym wlatywaniem we włosy... Nie uwierzyłam jej.

    OdpowiedzUsuń
  55. ubawiłam się do łez. Dziękuję pięknie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprzątajcie, a będzie wam dane

Samozagłada: krok pierwszy

Wielkie powroty: epizod 1 – Sanatorium