Dziwakowa rewolucja

Będąca na skraju obłędu Linka, wytrzeszczonymi i przekrwionymi oczami z uporem maniaka wpatrywała się w niemiłosiernie biały arkusz Worda. Nie chcąc wypaść z blogowego trybu, przeszukiwała przytłumione antybiotykiem zasoby swej pamięci. Czasy przeszłe nie odpowiedziały na zew potrzeby, czasy obecne do wielkich czynów nie prowadziły, gdyż jedyna aktywność, do której Linka się ograniczyła to melancholijne zdobywanie świata w sferze marzeń. Okutana w koce z wystającym czerwonym nosem, śledziła poczynania nieznośnie mrugającego kursora, nawet się nie spodziewając, że kapryśna wena sama do niej przyjdzie. I to dosłownie.


- ciociaaa, co robisz? – zapytał Dziwak, który zamaszystym krokiem wkroczył na terytorium zarazy.


- próbuje coś napisać – odpowiedziała Linka pławiąc się w beznadziei własnego tonu.


- a o czym ty piszesz?


Rażona bezpośredniością tego pytania, spanikowana i nie zdolna do wymyślenia czegokolwiek, powiedziała prawdę – no różnie, czasami o sobie, czasami o tobie i Ulsonie.


Dziwak zastygł w pozie bezbrzeżnego zdziwienia – eee? – wyrwało się ze szczerbatej paszczy – i kto to czyta?


Lince od intensywnych procesów myślowych i zapchanych zatok, aż okulary zaparowały – nie wiem, każdy kto ma ochotę.


- a jak mnie nazywasz?


- Dziwak.


- a Ulsona?


- Ulson.


- przeczytaj coś o mnie! – rozkazał głosem nieznającym sprzeciwu.


Linka z niemałą obawą zaczęła przeczesywać czeluści folderu o enigmatycznej nazwie: dziennik pokładowy. Wybrawszy tekst o Dziwaku i podjadanej zdradziecko mambie, odkaszlnąwszy, odcharnąwszy i splunąwszy, Linka przystąpiła do głośnego odczytu. Ze zdziwieniem zaobserwowała następujące w Młodzieńcu zmiany, które stopniowo przechodziły od znudzenia po zaintrygowanie, rozbawienie i dziką ekstazę. Linka skończyła czytać, a ostatnie zdanie zawisło w nieprzeniknionej, gęstej atmosferze napięcia jakie wypełniło pomieszczenie.


- ja. Też. Chce. Tak pisać – wydyszał Dziwak z gorączkowym rumieńcem na aryjskim licu.


- noo, jak wymyślisz coś fajnego to napiszemy.


Dziwak podrapał się po gęstej czuprynie i z nieobecnym wzrokiem zapatrzonym w jakiś punkt na odległym horyzoncie, zaczął pomału recytować – Dziwak chciał oglądać, bajki ale miał szlaban od babci, więc uciekł i poszedł oglądać do drugiej babci!


- Dziwaku dlaczego nie posłuchałeś babci? – przerwała groźnie Linka.


- oj… - ocknąwszy się z zadumy, Dziwak odwrócił się na pięcie i uciekł gnany nagłą potrzebą sprawdzenia, czy nie ma go aby w innym wymiarze.


Słowo jednak padło i Linka chcąc nie chcąc, musi takowego dotrzymać;


Koniec z samozwańczą tyranią dorosłych! Koniec z jarzmem ciemiężyciela! Na pohybel uzurpatorowi! Dziwak z obłędem w oku i rewolucyjnie rozchełstaną koszulą, targany  romantyczno-wyzwoleńczymi ideami, intonował pod nosem powstańcze pieśni. –


 nie dam się Babci okrutnej,


 choćby mnie na kole rwała,


niech zabawki zbiera sama!


 O fortuno przezorna,


 karmo mściwa i bezduszna,


 cóżem ja uczynił,


 wszak rączki po siku umyłem!


Zew rewolucji wybuchł w nim ze zdwojoną siłą, odrzuciwszy niebezpiecznie wiszący nad nim miecz Damoklesa i piętno bohatera romantycznego - który dużo śpiewa, mało robi -  przystąpił do działania. Zaprzedając bezgranicznie duszę Disney Channel, wkroczył na ciemną stronę mocy. Niczym cień przemknął przed nieświadomym obliczem swego Cerbera i zaszył się w samotni piętro niżej, błogosławiąc w duchu czcigodnego dostawcę kablówki i lekko przygłuchą prababcię. 

Komentarze

  1. Jakaż wspaniała rewolucja! W ramach solidarności nielegalnie obejrzę sobie bajkę dla dorosłych...

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyli zostałaś biografem spryciarza rewolucjonisty, przejdziesz do historii !

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahahah, no widzisz jak to wena nieoczekiwanie przychodzi. Dzisiaj chciałby pisać tak jak Ty, ciekawe czy za parę lat też będzie chciał ;D. Najważniejsze, że Disney Channel udało się zdobyć z powrotem ;D.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlaczego Ty masz wokół siebie bez przerwy jakieś potwory? Nawet wychorować nie możesz się spokojnie?

    OdpowiedzUsuń
  5. Hyhyhy odnoszę wrażenie, że córkę wychowałaś korespondencyjnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pisać nie musi, grunt żeby awersje do czytania pokonał.

    OdpowiedzUsuń
  7. Już mam pseudonim - Linka Anonim. Brzmi godnie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Oczywiście mowa o "Persepolis" - świetniej bajce o rewolucji prawiącej :D

    OdpowiedzUsuń
  9. A wiesz, że mogłoby to być całkiem niegłupie? :D Niestety, nie miałam tak dobrze i musiałam osobiście, dlatego nigdy w życiu nie zdecydowałabym się na drugą sztukę :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Albo na Spartanina, zostawiasz w lesie i albo zeżre je niedźwiedź, albo wróci dorosłe jako Bruce Wayne.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja to czytam! Może nie od początku, ale jednak! :D
    Moi siostrzeńcy też potrafią nieźle namieszać zadając jedno, niewinne pytanie. Dzieci to są jednak mistrzowie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Dzieci powinno się kneblować i trzymać w piwnicy. Chyba na studiach o tym mówili ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Trzeba Dziwaka szybko nauczyć czytać. A może lepiej nie? ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. No... to ja jestem raczej ten model macierzyństwa "na Spartanina". Dzieciątko pożarło niedźwiedzia, stado dzików, watahę wilków i im starsze, tym fajniej jest. Stanowię żelazny przykład na to, że im mniejsze dzieci, tym większy kłopot i odwrotnie.
    Mit "małe dzieci, mały kłopot itd." obalony!

    OdpowiedzUsuń
  15. Czytać potrafi, tylko nie chce. Jakby to płaskostopiem groziło.

    OdpowiedzUsuń
  16. Bo ci Spartanie to mądrzy ludzie byli i honorowi, jak Samuraje. Szkoda, że nie ma już ani jednych ani drugich. Przypadek...?

    OdpowiedzUsuń
  17. Czyli twardy chów nie sprzyja rozwojowi cywilizacyjnemu. Albo to Niemcy.

    OdpowiedzUsuń
  18. Znam tę rozkosz "posiadania" przygłuchej prababci. Niestety to było tylko kilka lat wspaniałego dzieciństwa.

    OdpowiedzUsuń
  19. A można było do problemu pedagogicznie i kazać nie tylko samemu o sobie przeczytać, ale jeszcze pisanie zadać! Dziwak miałby zajęcie, a linka spokój.
    PS. Sorry, czasem się we mnie belfer budzi, bo mu nudno na bezrobociu

    OdpowiedzUsuń
  20. Trudno wyczuć. Ja mam krew mocno wymieszaną narodowościowo, to cholera wie, co we mnie siedzi...

    OdpowiedzUsuń
  21. Przyłączam się do rebelii!!!
    Precz z zakazami !!!!
    A niech się dzieci z wolnością męczą, jak my!
    Pozdrawiam
    https://goodmorning73.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja niestety żadnej prababci, ani żadnego pradziadka nie miałam okazji poznać.

    OdpowiedzUsuń
  23. Na zabawy pedagogiczne trzeba mieć cierpliwość i zdrowie, Linka obecnie ma deficyt jednego i drugiego.

    OdpowiedzUsuń
  24. Ja tam niektóre zakazy lubię, szczególnie te o paleniu w miejscu publicznym. To zostawicie. Resztę możecie obalić.

    OdpowiedzUsuń
  25. Jak Dziwak po Twoich tekstach nie załapie bakcyla czytelniczego, to już nic mu nie pomoże...
    A swoją drogą, jak to dziwnie się plecie w życiu. Ciebie do czytania przekonał Harry Potter, a mnie Potop. Nie byłoby to dziwne, gdyby nie to że miałam 4 lata, jak tatuś mnie właśnie tą lekturą raczył. Do dziś mogę z pamięci cytować. Nigdy nie wiadomo co komu padnie na wyobraźnię.

    OdpowiedzUsuń
  26. Pociesz się, mnie też w rodzinie nie chcieli znać za młodu. ;)

    OdpowiedzUsuń
  27. Trylogia... Oj... Cóż zawsze bardziej niż obrona Częstochowy poruszałam mnie bitwa o Helmowy Jar. Chyba taki typ. Ale nie w wieku 4 lat :D

    OdpowiedzUsuń
  28. Ciebie też do 18 roku życia trzymali w piwnicy? :D

    OdpowiedzUsuń
  29. Taaaa... Jak widzisz miałam trudne dzieciństwo :(
    Ale za to czytać lubię :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Bynajmniej. Mogłaś bawić się w Zagłobę i ścinanie głów!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprzątajcie, a będzie wam dane

Samozagłada: krok pierwszy

Wielkie powroty: epizod 1 – Sanatorium