Woły cielęce

Od jakiegoś czasu progenitura siostry przeżywa etap chorej fascynacji pewną bajką. Linka ma blade pojęcie o czym bajka prawi, ale chcąc nie chcąc – bardziej nie chcąc – bierze udział w niecnych zabawach dzieci mających na celu uratowanie Sentopi przed złą, okrutną, plugawą i nikczemną wiedźmą, czyli Linką we własnej osobie.


Siedząc cichutko i nie wadząc nikomu, Linka miała już dokonać rzeczy wielkich, gdy z twórczego uniesienia wytrącił ją zbliżający się tupot małych stóp, a do jej samotni z rozpędem i piskiem papci wpadła szarańcza.


- ciociaaaa pobawisz się z nami? – zawył przeciągle Dziwak.


Szpetnie klnąc pod nosem i żałując, że nie ma pod ręką magnum 44, Linka z rezygnacją zapytała – w co?


- w Mie! – wykrzyczała Ulson z nabożną czcią.


- znowu mam być tą entropią, pandemią…


- Pantheą ciocia – wtrącił z jawną dezaprobatą w głosie Młodzieniec – pochowasz nam części Trąptusa? – i z tymi słowy podsunął Lince pod okulary małą rączkę wypełnioną po brzegi pociętymi kartkami z wyrysowanymi tajemniczymi symbolami.


Linka uniosła ze zdziwieniem brew – tak jak przy smoczych kulach[1]?


- TAK!!!! – zaskowyczały chóralnie dzieci.


- no ok.


Linka podniosła się ciężko wzięła od Dziwaka ok. 74601 pociętych kawałków papieru i przeszła się po domu, rozrzucając je niczym najszpetniejsze konfetti świata. Ciesząc się w duchu, że dzieci nie mają pojęcia ile uszykowały kartek, więc będzie mogła przeciągać poszukiwania do przyszłej wiosny. Skończywszy, zaintonowała złowieszcze: JUŻ, a spuszczone ze smyczy dzikie bestie w ekstazie i duchowym uniesieniu zaczęły przestawiać ścianę nośną w poszukiwaniu elementów magicznego artefaktu.


Linka tymczasem cupnęła przy stole w kuchni i bezpardonowo przerwała toczącą się rozmowę między Rodzicielką a Kazikiem.


- te dzieci oczadziały. Nam tak nie odbijało na punkcie bajek – oznajmiła z wyższością klasową i dumnie wycelowanym w sufit podbródkiem niczym Izabela Łęcka.


Zarówno Rodzicielka, jak i Kazik w efekcie slow motion odwróciły głowy i obrzuciły Linkę pełnym politowania spojrzeniem.


- a pamiętasz, jak na ogrodzie bawiliśmy się w Kapitana Planetę i każdy z innego końca ogrodu krzyczał inny żywioł? – zaczęła wykład Kazik – albo w Power Rangers na ulicy.


- albo jak lataliście za piłką jak Son Gokū – wtórowała jej Rodzicielka z uśmiechem od ucha do ucha.


- w piłkę to był Tsubasa, Son Gokū puszczał kamehamehy – poprawiła ją szybko naburmuszona Linka, której nie spodobało się tak szybka detronizacja. Przed oczami stanęła jej scena, kiedy z Małym Mendą bawiła się w Mortal Kombat i pomimo pancerza z poduszek padła bez ducha po ciosie MM idealnie umiejscowionym w splot słoneczny, choć przezornie postanowiła to przemilczeć – eee to co innego, my tacy nie byliśmy.










[1] Smocze Kule to zabawa opatentowana przez Linkę, polegająca na pochowaniu piłek w różnych miejscach i oznaczeniu ich na mapie lub pozostawieniu wskazówek. Ulepszona wersja starego ciepło/zimno, ale ze zdecydowanie lepszą nazwą.


Komentarze

  1. Skoro Wy, Kazikowo/Aluniowe dziecięcia byliście zywiolami, kto odgrywał rolę Kapitana Planety? Tak pytam, zaciekawiła mnie:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Kazikowe pacholęta w to się nie bawią, Kapitan Planeta jest im nieznany. Jeśli chodzi o nas to prawie zawsze bawiło się z nami jeszcze kuzynostwo, więc 5 jednostek było. Ale tak szczerze to nie pamiętam, czy może Menda ze względu na starszeństwo nim był. Wydaje mi się, że każdy chciał udawać, że ma ten magiczny pierścień i jest żywiołem niż być kolesiem w zielonych włosach :D on raczej pozostawał w sferze wyobraźni. Ale później to zweryfikuje.

    OdpowiedzUsuń
  3. W dzieciństwie na trawniku też albo bawiliśmy się w Power Rangers albo w Ligę Sprawiedliwości albo Dragon Ball :D Cały dzień potrafił nam zejść na wymyślaniu mocy i zmienianiu postaci, by każdy mógł trochę być każdą z nich hihihi

    OdpowiedzUsuń
  4. Na moim podwórku bawiliśmy się w Czterech Pancernych lub w Indian ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przypomniało mi się właśnie jak z koleżankami bawiłyśmy się w ludzi pierwotnych. Zbudowałyśmy szałas, miałyśmy dzidy i mnóstwo głupich pomysłów w głowie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Szałasy były, ale nie jako domostwo ludzi pierwotnych, muszę przyznać, że jest to wielce zacny pomysł :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Teraz uwielbiam się bawić w Indian. Przywiązuje Dziwaka do drzewa, zakładam słuchawki i czytam książkę na huśtawce. Cudowna zabawa, nie wiem czemu sąsiedzi narzekają na hałasy :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Za swój największy sukces wychowawczy uznaje fakt, że zarówno Dziwak, jaki i Ulson od drugiego roku życia potrafią puszczać kamehamehy.
    Te wymyślanie mocy to nam zostało, ale teraz przy piwie ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. A sąsiedzi bawili się jako dzieci w ciszy, pewnie siedzieli na kanapie i gazety czytali ?

    OdpowiedzUsuń
  10. dorośli, to się zupełnie nie znają i nie wiedzą, że im głośniej, tym lepsza zabawa. po cichu, to można zwędzić z kuchni jakieś słodycze (Apacze doskonale się skradają i nie maja wyrzutów sumienia - zamiast skalpów grabią cukry pod każdą postacią)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja tam nie znam się na zabawach współczesnych smarków, ale czy one (te zabawy) nie są aby grzeszne?

    OdpowiedzUsuń
  12. Oczywiście, że są! Tak samo jak klocki Lego, Hello Kitty i Harry Potter :D

    OdpowiedzUsuń
  13. A stara zasada mówi, że jak dzieci są cicho to robi się podejrzanie i niebezpiecznie...

    OdpowiedzUsuń
  14. Ewentualnie grali w brydża i pykali cygara do tego.

    OdpowiedzUsuń
  15. Moi siostrzeńcy mieszkają w centrum miasta, ja na obrzeżach - jakieś 30 minut jazdy. Zdarza się, że dzwonią do mnie w sobotę o 9:00 i chcą żebym przyjechała się pobawić ... I jadę. :) Bo lubię się bawić i oglądać bajki, a dzięki nim nie muszę się tłumaczyć dlaczego taka stara krowa układa klocki lego. :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  16. Szlag, ja nigdy nie wpadłam na pomysł żeby się tłumaczyć :D Każdy wie, że klocki lego pobudzają wyobraźnie przestrzenną, zwłaszcza jeśli się buduje Gwiazdę Śmierci!

    OdpowiedzUsuń
  17. Dobra Ciocia, jeżeli potrafi bawić się z siostrzeńcami, to i z własnymi dziećmi też zechce. A te kule(ciepło=zimne) też fajne.

    OdpowiedzUsuń
  18. Oj, zestarzała nam się Linka. Stetryczała.
    Jak można nie wiedzieć co to jest tromptus?
    Wystarczy wujka gógla zapytać.
    I lepiej obejrzyj ze dwa odcinki, bo jak znam życie, to młode nie odpuszczą...

    OdpowiedzUsuń
  19. hihi..i tak mi jakoś się skojarzyło, muzycznie i zaspiewam za Kombi, że"Każde pokolenie ma własny czas.
    Każde pokolenie chce zmienić świat.
    Każde pokolenie odejdzie w cień.
    A nasze nie."

    Te dzieci podtrzymują tradycję i daja nadzieję, że świat nie upadnie, bo bajki w realu odgrywaja, a nie real zamieniają na bajki lub gry! :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Cioci na razie w zupełności wystarczy szarańcza siostry. Teraz i na wieki, a jeszcze brata w obwodzie... Ciocia ma dość dzieci.

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie odpuściły. Ale jako, że dzieci mnie szanują i liczą się z moim zdaniem, i rozumieją jawną niechęcią do rzeczonej bajki, codziennie mi ją streszczają. Jestem ekspertem...

    OdpowiedzUsuń
  22. No właśnie nie mogą odstawać, na gwiazdkę dostaną tablety, a ja święty spokój :D

    OdpowiedzUsuń
  23. Moje stare dzieci namiętnie oglądają anime. I streszczają co lepsze kawałki. Niedługo osiągnę level ekspercki, choć usilnie staram się nie słuchać :))))

    Co do zabawy - żeby fajnie było, trzeba się drzeć. Innej rady nie a :))))

    OdpowiedzUsuń
  24. Piraci szukający skarbów na trwającej całe dekady budowie... ciekawe, czy rodzice wiedzieli, że tam chodzimy? Albo czerwonoskórzy na terenie wroga - kto najdłużej wytrzymał na terenie wrażego osiedla i nie uciekł z krzykiem, jak starsze dzieci grzecznie pytały, co u diaska robimy na ICH osiedlu... wszystko takie cudowne - a teraz dzieci jak psy prowadzane od-do i nawet ze szkoły same nie mogą wracać... Smocze Kule - dobry patent, wykorzystam, jak mi dzieć podrośnie ;) mogę zaznaczać za każdym razem, że to ciocia Linka wymyśliła ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Ooo Smocze Kule to zdecydowanie fajna nazwa! Ach, zabawy z dzieciństwa. Ja najbardziej lubiłam berka i skakanie na skakance albo grę w gumę.

    OdpowiedzUsuń
  26. Smocze Kule to również nawiązanie do Dragon Balla. Jako mały grubasek nigdy nie byłam wymiataczem w gumę, czy inne skakanki, ale oczywiście były.

    OdpowiedzUsuń
  27. Ty ale one naprawdę nie mogą wracać same w pierwszej klasie, taki przepis. Świat się kończy. Bierzcie i bawcie się z tego wszyscy :D pamiętaj tylko, że pierwotnie powinno być siedem kul, a na każdej należy narysować gwiazdkę, ale to teoria, w praktyce są to wszystkie kule świata...

    OdpowiedzUsuń
  28. Uwielbiam anime! Ale pełne metraże, nie toleruje żadnych tasiemców. Mogę sobie z Twoją progeniturą piątkę przybić :D

    OdpowiedzUsuń
  29. Oni oglądają jak leci... Nie dość tego - pól chałupy mam zawalone mangami Mlodszego Młodego, tak że ormalnie nie mam gdzie wpychać swojej fantastyki. Normalnie horror, terror, marmolada!

    OdpowiedzUsuń
  30. Normalnie to estyma za samo odróżnienie anime od mangi :D anime jest w Polsce bardzo mało popularne, nie jestem jakąś dziką fanką ale lubię. Sama animacja - w ogóle jako gatunek - dla dorosłych jest tak marginalizowana, że sprowadza się tylko do Bolka i Lolka i Shreka, jako bajki dla dzieci, które czasami są śmieszne. Ignoranci.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprzątajcie, a będzie wam dane

Samozagłada: krok pierwszy

Wielkie powroty: epizod 1 – Sanatorium