Cici albo psikus

Tak się złożyło, że niedawno rocznicę swych narodzin obchodziła dobra kumpela Linki, która na potrzeby bloga zostanie ochrzczona mianem Filifiony. Jako, że urodziny  terminowo prawie pokrywają się ze strasznym i pogańskim świętem, gdzie dzieci przebierają się za straszne i pogańskie stwory, w zamian za co, otrzymują straszne i pogańskie cukierki, Linka zdecydowała wręczyć Filifionie dynie - równie straszną i pogańską, bo postanowiła okrasić ją złowieszczym uśmiechem.  Dynia miała też pewną wartość sentymentalną dla Filifiony, wiążącą się ze spotkaniem ekipy sprzed lat, równie strasznym i pogańskim. Linka zakasała rękawy i przeobraziła się z nieukrywaną radością w małego Kubę Rozpruwacza. Wesoło patrosząc swoją ofiarę, wdała się w taki oto dialog z Ulsonem, która właśnie przydreptała.


- Łaaał… Ciocia ty duk? – lico dziecięcia rozpromieniło się w niekłamanym zachwycie.


- Zrobić ci ducha?


- Nie, ja cici.


- Nie da rady zrobić cici. Trudno wycina się w takiej dyni


Czas się zatrzymał, wszystkie światła zgasły, temperatura spadła o kilkanaście stopni, sprawiając, że z ust przerażonej Linki wydobywała się para. Jedynym jasnym punktem były skrzące się na czerwono oczy małej istoty. W pełni potęgę jej głosu są w stanie zrozumieć tylko fani Świata Dysku, bo przemówiła głosem samej Śmierci.


- JA CICI… - co znaczyło mniej więcej; Szczeźnij w piekle nędzny śmiertelniku, zrobisz cici, albo po wsze czasy słuchać będziesz One Direction.


Okazało się, że jednak da się zrobić cici.


Dynia

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprzątajcie, a będzie wam dane

Samozagłada: krok pierwszy

Wielkie powroty: epizod 1 – Sanatorium