BMI teraz i zawsze i na wieki wieków

Siedząc u siebie i knując potajemnie, Linka została brutalnie przywrócona do rzeczywistości przez małą, uśmiechniętą istotę ciągnącą ją równomiernie za bluzę.


- ciocia ty ami – przemówiła w końcu Ulson.


Brew Linki zawędrowała ze zdziwienia w tył głowy, bo słowa te znaczyły, że ma iść do kościoła lub poddać się duchowym rozważaniom przed obliczem… no właśnie czego? Ołtarzyk Mariusza Wlazłego odpada, bo Ulson nie przejawia zainteresowania kibicowaniem, więc w grę mogły wchodzić pluszaki, ewentualnie bijący zegar. Teoretycznie to Linka powinna dbać o rozwój duchowy pacholęcia jako, że trzy lata temu została mianowana jej chrzestną. Wówczas tylko jedna ciotka z drugiej strony rodziny wyraziła swe powątpiewanie, czy Linka formalnie spełnia wymagania i przekazała jej dość wymowne zaproszenie na mszę odprawianą przez egzorcystę. Linka przeanalizowała sytuację i doszła do wniosku, że skoro jej głowa nie obraca się o 360°, i nie jest w stanie nawet zrobić mostku, to o swą duszę nie musi się martwić.


- ciocia ami – z nutką zniecierpliwienia powiedziała Ulson, czym sprowadziła Linkę do rzeczywistości, bo ta wpadła w wir rozważań i retrospekcji.


- dobra, dobra idziemy ami – przytaknęła, wiedząc, że jakakolwiek próba oporu nie ma sensu, stała i dała się poprowadzić w niemej procesji.


Ulson z miną zbawcy narodów prowadziła Linkę przez odmęty domu niosąc chlubne odkupienie światu, jak kiedyś wspaniałomyślni krzyżowcy. W końcu dziecięca krucjata zatrzymała się na korytarzu, Ulson puściła ciocię, padła na kolana, przeżegnała się robiąc mix wszystkich religii świata i opuszczając głowę odpłynęła. Linka nie chcąc przeszkadzać, cicho stała i szczerzyła się w uśmiechu od ucha do ucha, bo Dziecina za obiekt kultu upatrzyła sobie wagę łazienkową, która spoczywała pod kaloryferem. W momencie kiedy Ulson zorientowała się, że Linka zamiast przystąpić do modłów bezczelnie trzęsie się ze śmiechu, zgromiła ją spojrzeniem, a w jej oczach zagorzał znajomy czerwony błysk. Linka jak rażona padła obok niej i razem w skupieniu kontemplowały przyszły przyrost masy ciała.

Komentarze

  1. O takim obiekcie kultu jeszcze nie słyszałam, ale co ja tam wiem. W końcu stara jestem i może zapomniałam hehehe..

    OdpowiedzUsuń
  2. Kult BMI jest ogólnoświatowy - czyli każdemu według potrzeb...hi,hi...indywidualnych...

    OdpowiedzUsuń
  3. Tu nie ma co pamiętać. Szczęśliwi ludzie kalorii nie liczą, na szczęście Ulson potrafi liczyć tylko do trzech (ciem, cy, ciem)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeszcze ma czas na swój okres buntu i bycie nonkonformistą. Choć z tym buntem to w sumie zaczyna

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze, że bałwanów nie chwali! Waga łazienkowa ujdzie...

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobre ... :) zastanawiam się tylko nad genezą tego kultu . Skąd się jej to wzięło ? :)

    OdpowiedzUsuń
  7. to na pewno Niemce...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprzątajcie, a będzie wam dane

Samozagłada: krok pierwszy

Wielkie powroty: epizod 1 – Sanatorium