Oscara za rolę dziesięcioplanową otrzymuje…

Linka od kiedy tylko pamięta jest niepoprawną miłośniczką kina, co może potwierdzić każdy kto zamienił z nią więcej niż 3 zdania. Dlatego też na liście jej osobistych marzeń od zawsze widniała pozycja;  Zagrać w prawdziwym filmie.


Oczywiście Linka nie odczuwa parcia na szkło, do tego wystąpienia publiczne napawają ją przerażeniem[1], więc nie marzyła jej się spektakularna kariera, tylko drobna rólka statysty, np. zagrania trupa w horrorze klasy B. Niestety z niewiadomych przyczyn ów produkcje nie powstają w Polsce, więc gdy dowiedziała się, że w jej rodzinnym Siedliszczu odbędzie się casting do najprawdziwszego filmu od razu postanowiła, że weźmie w nim udział. Niestety traf chciał, że termin przesłuchania zbiegł się z terminem jakiejś posiadówy  u Znajomków i Linka idąc spać o godzinie wczesnoporannej w stanie mocno wskazującym, ocknęła się po 2 godzinach snu w stanie jeszcze gorszym, i ruszyła na pociąg powrotny do Siedliszcza. Jakim cudem nie zasnęła w pociągu i nie obudziła się w Rumunii tego nie wie do dzisiaj – szczęśliwie wysiadła na właściwej stacji. Niestety nie było czasu na jakąkolwiek poprawę wizerunku, przetarcie lica mokrą ścierą, czy zmianę skarpetek, więc niepewnym krokiem pomaszerowała od razu na casting. Po drodze rozmyślała, czy w filmie biograficznym nie znajdzie się miejsce do zagrania zombi – angaż dostałaby bez charakteryzacji.


Na miejscu powitał ją tłum marzących o hollywoodzkiej karierze nastolatków, trochę dalej sofy okupowały matki z dziećmi - niektóre z dzieci nie potrafiły jeszcze chodzić i mówić więc ciut nie łapały się na najniższy przedział wiekowy 8 – 16 lat. Linka wyszukała sobie cichy kącik do zdechnięcia pod ścianą w przedziale 20-70. Została jej wręczona sterta papierów do podpisu mówiąca, że zgadza się w ciemno na sprzedanie własnego wizerunku w celach promocyjnych filmu i inne tego typu kuszące klauzule. Linka żeby tam bezczelnie nie zasnąć - czekając na swoją kolej – obserwowała wnikliwie kolejne osoby podczas przesłuchania. Jako, że wszystko odbywało się za szklaną ścianą nie trzeba było nawet  rzucać ukradkowych spojrzeń i można było się ostentacyjnie gapić. Casting prowadziła Ona i On, osoba wchodząca siadała naprzeciwko, następowała krótka rozmowa, po czym On robił danej osobie 3 zdjęcia; na skazańca, z profilu i jakiś dziw, którego wówczas jeszcze nie rozumiała. Kolejka stopniowo się zmniejszała i w końcu nadeszła jej chwila prawdy. Była w stanie tzw. wszystko mi jedno, boli mnie głowa i chcę spać,  więc pewnie weszła do sali, przywitała się, usiadła na wskazanym przez Niego miejscu, po czym otrzymała karteczkę z nr 68.


- dobrze, przekonaj nas żebyśmy cię NIE wzięli do tego filmu – powiedziała Ona i wlepiła świdrujące spojrzenie w Linkę, której mózg pracował na zwolnionych obrotach, a krążący w żyłach alkohol wprowadził ją w stan błogiego chilloutu.


- przyjdę na plan pijana – odpowiedziała całkowicie naturalnie i bez zastanowienia, wprowadzając Ich w osłupienie.


- super! Przekonałaś nas! – powiedziała Ona klaszcząc w dłonie i widocznie się ożywiając – to teraz udawaj, że cię czymś obraziliśmy i zareaguj, możesz nas obrażać, krzyczeć, przeklinać, co chcesz.


Linka praktycznie nigdy nie krzyczy - taka dysfunkcja, no chyba, że ogląda mecz świętej Skry Bełchatów – a już na pewno nie kiedy ledwo stoi na nogach, więc tonem wielce spokojnym i wyrachowanym powiedziała Im co myśli o tym wszystkim, po czym wzięła swoją torbę i udała się w stronę drzwi.


- czekaj, czekaj! Jeszcze zdjęcia! A jak będziesz wychodzić i gdyby ktoś pytał, to powiedz, że cię obraziliśmy  – zawołała uradowana Ona podnosząc się z krzesła, na co On wziął aparat.


Linka zawróciła na pięcie, wzięła swój nr identyfikacyjny i zaczęła pozować do całej sesji udając emocje, które Ona wykrzykiwała. Na końcu On powiedział, że się obróci i na 3 Linka ma zrobić coś zaskakującego, więc puściła im kamehamehe (unicestwiła Ich za pomocą wewnętrznej energii niczym Super Saiyanin) co wprawiło Ich w euforyczną radość.


Angaż dostała, choć gdyby nie to, że była na gazie pewnie poza standardowym Dzień dobry nic więcej by z siebie nie wydusiła, a tak wzięli ją do grona statystów i spędziła cały dzień na planie filmowym. Premiera w styczniu. Oczywiście nie ma żadnej gwarancji – na tym już jej nie zależy, po prostu chciała być –  że jej nie wycieli, a nawet jeśli nie i tak jej nikt nie pozna, bo wzorem  Clarka Kenta zastosowała kamuflaż doskonały, i zdjęła okulary.










[1] Po dziś dzień wypominane jej jest, jak wieki temu nie poszła na swój pierwszy koncert i zabunkrowała się w łazience udając problemy gastryczne.


Komentarze

  1. Jaki to film? Niech zgadnę... Historia Michaliny Wisłockiej?

    OdpowiedzUsuń
  2. Brawo. Właśnie zdobyłeś 10 pkt dla swojego domu.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprzątajcie, a będzie wam dane

Samozagłada: krok pierwszy

Wielkie powroty: epizod 1 – Sanatorium