Terror międzygatunkowy

Linka została wychowana na łagodnego i pokojowo usposobionego człowieka. Nie zmienia to faktu, że owa łagodność i pokojowe usposobienie nie przeszkadzają jej nosić w kieszeni gazu pieprzowego, wszak taki mamy klimat. A ostatnia sytuacja, w której Linka padła ofiarą bezsensownego i brutalnego ataku na tle rasowym, etnicznym, i gatunkowym - prawie sprowokowała ją do sprawdzenia użyteczności gazu w terenie. Ale od początku.


Zmierzając do sklepu, Linka postanowiła skrócić sobie drogę idąc na tzw. szagę. Nie chodziło o dewastacje czyjegoś pola, czy łąki, tylko o ładną i brukowaną promenadę – powstałą z funduszy unijnych, którą przyjdzie nam spłacać w najmniej odpowiednim momencie -  wzdłuż rzeki.  Maszerując raźno i nie wadząc nikomu nagle spostrzegła, że drogę zatarasowała jej agresywnie do niej nastawiona mniejszość. Jak wiadomo, tego typu napastnicy zawsze atakują stadnie, więc Lince mina zrzedła. Zatrzymała się analizując całą sytuację i oceniając swoje szanse. Kulturalnie zagaiła, co by ją przepuszczono, na co lider zwyzywał ją w obco brzmiącym języku - sądząc po pogardliwej minie nie przebierał w słowach - następnie w międzynarodowym geście pokazał, że nie przepuszczą jej bez uiszczenia myta. Wówczas Linka zobaczyła, że na drugim końcu promenady podobna grupka imigrantów różnej płci ,terroryzuje kobietę z dzieckiem, tam jednak matka w obawie o życie potomka postanowiła przystać na barbarzyńskie żądania. Linka z hardą miną zrobiła krok naprzód - w końcu kiedyś trenowała karate, pewną trudność mógł stanowić jedynie fakt, że napastnicy sięgali jej do łydki, co znacznie utrudniłoby założenie klamry. Takie zuchwałe poczynanie zdecydowanie nie spodobało się agresorom, samce wypięły dumnie pierś do przodu, samice zaczęły syczeć, a zza krzaków wyskoczyło jeszcze kilku ich koleżków, uniemożliwiając próbę okrążenia zdziczałej watahy. Linka spasowała, wiedząc, że w torbie nie znajdzie choćby suchej bułki, żeby przekupić bandę oszalałych kaczorów na chlebowym haju. Nie zostało jej nic innego jak pogodzić się z własnym tchórzostwem i zawrócić na pięcie. Idąc szybko w obawie przed pościgiem, jeszcze długo słyszała za plecami wykrzykiwane pod swoim adresem plugastwa; kwa, kwa, kwa…

Komentarze

  1. Kaczku uuuu, raz na wozie, raz pod wozem. Kaczki.. uuu!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oszzzz w mordę! To ci bezkulturnyj narod! Samotną kobitę tak potraktować i nie dać przejść na skróty! Do czego to dochodzi i to w biały dzień. Kaczy gang musi był obcokrajowy i nawykły do wysuwania żądań. Nasze kwaki by tak nie zrobiły - jeśli nie brać pod uwagę "prezesa", bo ten do wszystkiego jest zdolny. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzioby w górę, zgodnym chórem uu-uu Kaczki!

    OdpowiedzUsuń
  4. To zdecydowanie nie prezes, ani nie rodzina - były znacznie wyższe.

    OdpowiedzUsuń
  5. No dobra.... spadłam z krzesła ze śmiechu! :)
    Dzielna dziewczyna! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Niewątpliwie bardzo rozsądna taktyka, przy tak liczebnej przewadze przeciwnika. Tym bardziej, że cokolwiek by się nie zrobiło, to i tak się nie wygra, bo może jakiś ochraniacz takich stworów z dala obserwuje i robi notatki.
    Niezależnie od tego, to z tego co wiem, to nie powinno się ich w ogóle karmić, z nielicznymi wyjątkami, może jak jest sroga zima, bo przepędzają one inne stworzenia wodne. Nie mówię tu o rybach.
    Parę razy już o tym dokarmianiu czytałem, więc jakoś udało mi się to zapamiętać ;)
    Fajnie się czyta co piszesz, choćby o Twoich przygodach kucharskich, wtedy nie czuję się taki samotny w moich "technikach" gotowania :D
    Może jednak pisz więcej o gotowaniu :P
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Tylko ostrożnie, nie chcę mieć Twojej kości ogonowej na sumieniu ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobrze prawisz z dokarmianiem.
    Dzięki:) Jak przydarzy mi się jakaś kolejna kulinarna wtopa to nie omieszkam jej opisać, choć mam nadzieję, że obejdzie się bez ofiar...

    OdpowiedzUsuń
  9. Zbliżają się święta, możesz się kulinarnie wyżywać :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Święty Mikołaj na pokładzie...?
    ...ładne kolorki...

    OdpowiedzUsuń
  11. Z kogo one biorą przykład, te kaczki?

    OdpowiedzUsuń
  12. Może z gęsi lub z innych kogutów?

    OdpowiedzUsuń
  13. to samo co zawsze, to wina wina agresywnych gier komputerowych.

    OdpowiedzUsuń
  14. ten Mikołaj ma prezenty dla grzecznych i niegrzecznych, o ile nie zje ich po drodze...

    OdpowiedzUsuń
  15. Mistrzyni suspensu normalnie... pierwotnie pomyślałam o uchodźcach... potem o małych potomkach uchodźców... a tu takie zaskoczenie proszę ja ciebie.... postanowione... wciągam ten blog na swoją prawicę.

    OdpowiedzUsuń
  16. Miło zostać docenioną przez takiego "blogowego wyjadacza" ;) dzięki wielkie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprzątajcie, a będzie wam dane

Samozagłada: krok pierwszy

Wielkie powroty: epizod 1 – Sanatorium