Dr. Jekyll and Mr. Hyde

Linka jest jednostką przejawiającą dość skrajne postawy. Przykłady można by mnożyć, jednak co za dużo to niezdrowo, więc zostanie opisane jedno jej wynaturzenie osobowości. Z całą stanowczością można stwierdzić, że Linka jest neurotykiem, a o jej zarazkowej fobii i obsesyjnym myciu rąk krążą już legendy. Często zdarza się jej wyjść zapominając komórki, ale nie zapuści się nigdzie bez żelu antybakteryjnego i wilgotnych chusteczek. Dość powiedzieć, że ten asortyment  pierwszej potrzeby w bagażu Woodstockowym, zajmował więcej miejsca niż alkohol. Dłonie myje kilkadziesiąt razy dziennie, jeśli nie jest pewna, czy umyła ręce –  jeszcze raz myje ręce. Myje do tego wszystkie owoce i warzywa, łącznie z bananami, inaczej nie przystąpi do konsumpcji. Póki co nie przemierza świata w sterylnych rękawiczkach, ale to głównie zasługa intensywnej terapii grupowej, na którą uczęszcza sześć razy w tygodniu. Siódmego dnia nadrabia zaległości w myciu rąk.


Tego rodzaju neurotyczność często idzie w parze z pedantyzmem, nic bardziej mylnego. Gdyż z drugiej strony Linka jest królową chaosu i niebotycznym kreatorem kosmicznego pierdolnika. Misternie układany nieład jest niepodważalnym dowodem jej bytności w każdym miejscu, gdzie zakotwiczy na niecałe 5 minut.  Bałaganiarskim śladem można kroczyć od domu, po pracę czy samochód. Pandemonium, które wytwarza, nie jest tylko nagromadzeniem się miliona elementów na małej powierzchni – wszak to nie Chiny – to artystyczny bezład, który pomaga jej się skupić, a bez którego jej zdolność dedukcji diametralnie spada. Podczas rysowania, czy pisania jej biurko tonie pod grubą warstwą rzeczy, których użyteczności w danej chwili nie jest w stanie określić, ale być muszą. Jedyne czego stara się pilnować to w miarę regularne zbieranie brudnych kubków, gdyż nie lubi jak się jej przeszkadza, a czasem któryś mógłby zacząć do niej przemawiać. Ogólne sprzątanie odbywa się w momencie, kiedy coś bezpośrednio zaczyna zagrażać jej zdrowiu i życiu w innym przypadku Linka nie dostrzega tego typu niuansów.


Co do Batmobila, Linka wyznaje zasadę, że auto ma jeździć a nie się świecić więc samochód już dawno przyjął barwy maskujące w każdym możliwym terenie, a w jego wnętrzu każdy poszukiwacz skarbów byłby usatysfakcjonowany znaleziskiem. I tak oto zdarzyło się, że Linka musiała podwieźć gdzieś Rodzicielkę. Oczywiście z zapałem przystąpiła do powinności i kursowała z Rodzicielką w każdym wskazanym przez nią kierunku. Gdy Rodzicielka wyskoczyła tylko na chwilę, aby sprawdzić godziny otwarcia pewnego przybytku, drzwi zostawiła uchylone. Wracając, mina nagle jej spoważniała, a jej wzrok skupił się na jakimś szczególe pod fotelem pasażera.


- co ty tu wozisz? – zapytała, schylając się aby wyciągnąć zjawisko.


- nic…? – Linka zmarszczyła brwi i zaczęła analizować, czy możliwe jest znalezienie trupa, lub kilograma koksu, jednak stwierdziwszy, że to środek tygodnia odetchnęła z ulgą.


- od kiedy z tym jeździsz? – lico Rodzicieli wyrażało jednocześnie dezaprobatę, politowanie i rozbawienie. W dłoniach trzymała dwie kolby kukurydzy, którymi śmiało można by wbijać gwoździe.


- chyba od zeszłego lipca – odpowiedziała Linka z uśmiechem od ucha do ucha, po czym wrzuciła jedynkę i odjechały.


Kukurydze dostaną dziki. Albo dzieci.

Komentarze

  1. To faktycznie nietypowy zestaw, ale różne dziwne zjawiska istnieją na świecie. Kukurydza mnie nie dziwi, bo jadąc z koleżanką jej autem znalazłam w nim kasztany, a jechałyśmy w marcu...gdy o nie zapytałam, stwierdziła, że jak poszukam to dziwniejsze rzeczy mogę znaleźć... nie szukałam ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Leslie Warszawski6 kwietnia 2017 13:54

    Daj kukurydzę suszoną dzieciom. Będziesz miała spokój na jakiś czas...

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaka świnia.
    Chciałabym tylko przypomnieć, że na Woodstocku nieświadomie rozbiłyśmy swój namiot na kupie. Miejmy nadzieję, że na kupie psa. Chociaż to niestety mało prawdopodobne :(.
    Nigdy nie myję owoców. Wilgotne są jeszcze bardziej obrzydliwe, a przecież zimą wodą ch*** zmyjesz. Jem również rzeczy zaczęte przez szczurki (Garosz bardzo gardzi "końcówkami" np. takie sushi zje tylko w środku zostawiając glony i ryż, z kanapek porzuca skórki, brzegi pizzy to zło itd.) , a także wspólnie pijemy moje herbaty, mimo że niejednokrotnie zdarza im się totalnie napluć do kubka. Później na powierzchni pływają takie bąbelki. Zupełnie się tym nie przejmuję.
    (Jak bardzo w skali od "pff" do "matko bosko częstochowsko dajta mnie krucyfiks!" chce Ci się teraz rzygać?)

    OdpowiedzUsuń
  4. O, kasztany! Mam je w kieszeniach wszystkich kurtek, w każdej torebce, plecaku, pojemnikach na biżuterię, a nawet w kosmetyczkach. Własnie otworzyłam mini szufladę w stoliku na laptopa i proszę - również kasztan, chociaż tym razem w towarzystwie żołędzia i szpilek (?).

    OdpowiedzUsuń
  5. Znalezisko rozłożyło mnie na łopatki xD. Podobno ludzie, którzy są bałaganiarzami są też bardziej kreatywni, co jest na plus. ;D Mam koleżankę, która jest pedantką, i znam też taką osobę, którą dosyć często widywałam, jak przed zajęciami używa żelu antybakteryjnego. Podobno częste mycie rąk wcale nie jest takie dobre, bo niszczy warstwę ochronną skóry dłoni. Chirurdzy w sumie muszą często myć ręce...

    OdpowiedzUsuń
  6. Bez szczepionek na wściekliznę, tężca i czarną ospę lepiej się nie zapuszczać w czeluści samochodów... Ale również uważam, że kasztany to bardzo normalne zjawisko, wszak są czadowe. No chyba, że miała 10 kg worek, to wówczas bym się zdziwiła :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzieci kukurydzy były lekko przerażające. Dorośli kiepsko tam kończyli, nie wiem czy jest sens prowokować...

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten krucyfiks właśnie wbiłam sobie w oko. Choć z drugiej strony znając twoją awersję do wody i mydła, może Garosz i Thrall bardziej dbają o higienę.
    Hyhyhy zapomniałam o kupie :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Idealny zestaw do tworzenia kasztanowo-żołędziowych laleczek voodoo.

    OdpowiedzUsuń
  10. Na pewno bałaganiarze lepiej grają w jenge, codzienna walka z tym, żeby mi moje sterty nie runęły :D
    Na pewno masz rację, że nie wolno przesadzać ze sterylnością, z drugiej strony ludzie w średniowieczu myli się z częstotliwością roku przestępnego i mało, kto dożył emerytury...

    OdpowiedzUsuń
  11. Akurat z tym średniowieczem to guzik prowda. Nie wiem czy wiesz, ale niejaki Jagiełło Wł., mąż Jadwigi z domu A., kąpał się codziennie i nikogo to nie dziwiło.

    Choć fakt tez, ze Jagiełło był pieprzonym dzikusem i dlatego właśnie pokonał Krzyżaków pod Grunwaldem...

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie myję obsesyjnie rąk, ale banany tez myję. Rozgwiździel w moich szafkach, torebkach i na biurkach to osobna dziedzina sztuki. Jako osoba bardzo samodzielna umysłowo umiejętnie, ba - nawet z pewną dezynwolturą - ignoruję wszelkie uwagi okolicznej ludności w tej sprawie. Uważam bowiem, że prawdziwy jest ten mem krążący po internetach, który zawiera następujące zdanie:"Jeśli zabałaganione biurko jest oznaką nieuporządkowanego umysłu, to nie chcę wiedzieć o czym świadczy puste biurko".

    OdpowiedzUsuń
  13. Bez nazwisk. Śmiem twierdzić, że niejaki Władysław J. z zawodu król, był wyjątkiem od reguły. Ale kłócić się nie będę i bardziej miałam na myśli plebs, motłoch i ciżbę. Co do dzikusostwa, to polecam książkę "Skandaliści w koronach" praktycznie wszyscy nasi władcy to hmm gagatki - będzie to bardzo ładnym eufemizmem.

    OdpowiedzUsuń
  14. O przedawkowaniu zasad 5S. Czujesz, że te zwierzęta a nie ludzie, doszli do tego żeby liniami oznaczać na biurku, gdzie ma leżeć długopis, papiery itp. To jak odrysowane małe trupki na Twoim prywatnym blacie...

    OdpowiedzUsuń
  15. ~Leslie Warszawski7 kwietnia 2017 01:26

    Nie żeby zaraz horrory kręcić. Ale jak się zajmą rozdłubywaniem zeschniętej kukurydzy możesz zaoszczędzić dłuższą chwilę na kosmetyczkę lub fryzjera.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. No tak, z higieną było u nich krucho. ;D

    OdpowiedzUsuń
  17. Popaprańce, pani kochano, popaprańce..

    I jak tu, kutfa, rzyć ????

    OdpowiedzUsuń
  18. Nigdy nie myję bananów, no, chyba, że chcę je zjeść ze skórką :P Ale znam to co Ty robisz, jeden mój kumpel parzył banany.
    Widziałem też program o jednej, która myła konserwy przed otwarciem ich.
    Ja to raczej stosuję zasadę 5 sekund, jak coś mi upadnie na podłogę, to jeśli to podniosę w ciągu 5 sekund, to nie muszę tego myć :P
    Mycie rąk jest na pewno interesujące, tym bardziej, że mamy w sobie tyle samo bakterii ile mamy komórek, chociaż sam też myję dosyć często, ale chyba bez przesady :)
    W samochodzie też tak mam. Raz na rok, czy kiedy, oddaję go do czyszczenia ;) Czasami zdarza mi się, że go odkurzę, gdy byłem więcej w terenie, bo wtedy rzeczywiście nazbiera się piachu i badziewia.

    OdpowiedzUsuń
  19. nie będę dyskutować o porządkach i obsesyjnym myciu rąk, bo jako szefowa-przewodniczka stadka małosterylnych ssaków, niewiele mam do powiedzenia. Wypowiem się w kwestii kukurydzy zdrowo przeterminowanej. Błagam Cię Linka! Nie dawaj wykopaliska dzikom! To delikatne stworzenia. Dzieciom możesz dać :)

    OdpowiedzUsuń
  20. A wiesz, co jest jeszcze śmieszniejsze i również łączy się z Becią?

    To, jak przyszła spóźniona na matmę, Kokotowa rozpisała zadania z silnią na tablicy, a Becia się spytała "co ona dzisiaj taka wkurwiona?" :DDDDDDDDDDDDDDDD

    Dzisiaj w nocy mi się to przypomniało i głośnym brechtaniem obudziłam moją małą rodzinkę.

    OdpowiedzUsuń
  21. Wyparłam wszystkie wspomnienia związane z Sama-Wiesz-Kim. Bez nazwisk Czopie! :D

    OdpowiedzUsuń
  22. Poszliśmy na kompromis. Pojechaliśmy do lasu i dzieci dały kukurydzę dzikom :) Wszyscy żyją. Na razie.

    OdpowiedzUsuń
  23. Co do jedzenia bananów ze skórką zawsze mam wtedy przed oczami Kevina Spacey z K-pax. Musiała to powtarzać kilkukrotnie bo reżyserowi się nie podobało. A zasadę 5 sekund sprawdzali kiedyś Pogromcy Mitów, ale zapomniałam co im wyszło :D

    OdpowiedzUsuń
  24. Ulson + Dziwak + twardy przedmiot (kukurydza) = Znokautowany Dziwak. Lepiej nie ryzykować, u nas horrory same się kręcą...

    OdpowiedzUsuń
  25. W robieniu bajzlu wokół siebie to i ja mam wyjątkowy talent! I co to za frajda sprzątać tam gdzie nie ma bałaganu? a takie odgruzowywanie może okazac się przygodą poszukiwacza skarbów :)

    OdpowiedzUsuń
  26. O ile nie znajdzie się czegoś, co zaczęło żyć własnym życiem...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprzątajcie, a będzie wam dane

Samozagłada: krok pierwszy

Wielkie powroty: epizod 1 – Sanatorium