W krzyżowym ogniu pytań
Z całą stanowczością można stwierdzić, że Linka jest nałogowcem. Nie chodzi tu o jej wieloletnią przygodę z amatorskim hazardem, czy jeszcze dłuższym zamiłowaniem do boskiego, złotego trunku. Linka jest uzależniona od herbaty i słodyczy. O ile pierwsza kwestia nie roi zbyt wielu problemów, o tyle przy drugiej zaczynają się schody. Niepokojącą kwestią nie jest linkowa waga, bo ta zatrzymała się na poziomie licealnym i znacząco nie rusza w żadną stroną, najprawdopodobniej jest to zasługa 11 tasiemców w jelicie – chłopaki dobrze się sprawują. Problemem jest małoletnia konkurencja. Ulson jeszcze jest za mała, żeby penetrować sekretne skrytki na wysokościach, choć coraz lepiej wykorzystuje proste narzędzia, takie jak stołki, krzesła, czy dorosłych. Za to Dziwak ze zręcznością Tarzana wspina się po wszelkich szafkach, wykazując przy tym zdolności tropicielskie posakowca bawarskiego. Jednak w swej dziecięcej naiwności nie pojmuje, że sukcesem zbrodni doskonałej nie jest łup, tylko brak dowodów obciążających, co wiąże się z zatarciem wszelkich śladów, alibi, koneksjami i posiadaniem kompromitujących taśm z prokuratorem generalnym, senatorem i kozami w roli głównej.
Dlatego, gdy Linka wmaszerowała zmęczona do swojej samotni, a jej zwyczajowy bałagan był bogato upstrzony papierkami po Mambie, sążnie zaklnęła. Mimo że, żaden z niej wychowawczy autorytet postanowiła, wygłosić siostrzeńcowi moralizatorskie kazanie. Jednak żeby nie wyjść na socjopatę na głodzie, który żałuje dziecku gumy rozpuszczalnej, postanowiła zakamuflować swoje intencje pod pretekstem naruszenia prywatności i grzebania w cudzych rzeczach.
- Dziwak!!! – zakrzyknęła swym najbardziej urokliwym głosem. Ten stawił się w 0,01 s. – dlaczego grzebiesz w moich rzeczach?
- nie grzebie! – sparował atak z pokerową miną. Powieka nawet mu nie zadrżała.
- nie kłam Młodzieńcze! Przecież widzę wszędzie papierki! Nie można ruszać cudzych rzeczy – nie zaprzestawała w natarciu Linka.
- no a superzłoczyńca może?
- nie może, ale to robi, dlatego jest zły – odpowiedziała lekko zbita z tropu.
- no ale ty będziesz mogła grzebać w moich rzeczach.
- nie chcę grzebać w twoich rzeczach. Nikt nie może, to kwestia kultury – powiedziała, przeczuwając, że sprawy zaczynają przybierać niepokojący obrót.
- co to jest kultura? – zapytało Dziecię.
Linka już w tym momencie wiedziała, że wtopiła. Ze stoickim spokojem zaczęła tłumaczyć zagadnienie z podziałem definicji na kulturę, jako dobre wychowanie, oraz materialne i niematerialne wytwory człowieka. Gdy zakończyła swój wywód, wrócili do sedna sprawy.
- a pan burmistrz może grzebać?
- nie.
- a dyrektor?
- nie.
- a pani Alina? (przedszkolanka)
-nie, nikt nie może.
- no a policja? – nie poddawał się Dziwak.
- nie, chyba że ma nakaz sądu.
- co to jest nakaz.
- takie specjalne pozwolenie.
- co to jest sąd?
- sąd to taka instytucja…- Linka już wiedziała, że popełniła strategiczny błąd.
- co to jest instytucja? – zapytał Dziwak, a w oczach igrały mu złośliwe iskierki. Linka mimo wszystko wyjaśniła, po czym wróciła do definicji sądu.
- no ale, jak oni mogą udowodnić winę?
- no są różne dowody, np. odciski palców…
- co to są odciski palców? – zapytał zachwycony Dziwak.
Linka dostała niekontrolowanego skurczu, a oko niebezpiecznie zaczęło jej latać, jednak wyjaśniła ideę linii papilarnych. Chcąc z pompą zakończyć swój wywód i nastraszyć małego kryminalistę, nie omieszkała wspomnieć, że kłamcy i złodzieje kończą w Alcatraz. Dziwak, który zaczął już przysypiać podczas długiej i nudnej perory cioci, zwęszył szansę do kolejnej serii pytań.
- Dziwaku masz tu proszę resztę Mamby i idź wykończyć kogoś innego – powiedziała skrajnie wykończona, zdając sobie sprawę z przegranej potyczki.
Mamba nie była tego warta.
Oto jak dorosły zostaje pokonany przez dziecko ;D. Powiem ci, że dzielnie walczyłaś ;D i podzielamy to samo uzależnienie, choć ja może nie do mamby, ale do herbaty i czekolady ;D.
OdpowiedzUsuńMamba to tylko element składowy całości, w sumie Maomam i tak jest lepszy. Pochłaniam wszystko co zawiera cukier. Czekolada plasuje się na podium :D choć herbata MUSI być gorzka.
OdpowiedzUsuńLinka wpada w niekontrolowana panikę, jak ktokolwiek próbuje dosypać Jej cukru do herbaty. Widziałam, przezylam, nie radzę
OdpowiedzUsuńTeż piję gorzką, od wielu lat i jestem bardzo, ale to bardzo zła, gdy ktoś mi posłodzi, także rozumiem Linkę i uprzedzam kogoś na wejściu, że piję gorzką ;D.
OdpowiedzUsuńHahah, ok! ;D Zapamiętam, że Maomam lepsza ;D
OdpowiedzUsuńTo i tak całkiem logicznie pytał, masz przynajmniej trening intelektualny. Ciekawe, co odpowiedziałabyś na pytanie 3-latki: dlaczego lekarstwa nie mają oczu?
OdpowiedzUsuńMaomam najlepsza cytrynowa, a herbata i kawa zawsze gorzkie!
OdpowiedzUsuń.. żeby ci pupy nie oglądały, kiedy będą z ciebie wychodzić ...
OdpowiedzUsuńZ tej samej kategorii, mój syn, kiedy miał circa 5 lat: Dlaczego aniołki mają ręce, skoro mają skrzydła?
Lince należy wytłumaczyć, ze na złoczyńcę należy po prostu się wydrzeć, a nie kulturalnie go rozliczać :)) Kultura - jak widać - bronią straszną jest i to zazwyczaj nie w rekach tego, kto jej uczyć pragnie :P
OdpowiedzUsuńLinka absolutnie wydzierać się nie potrafi, za argument więc służy jej paralizator, o czym z wiadomych względów w notce wspomnieć nie może.
OdpowiedzUsuńŁadnie powiedziane, po raz kolejny Linka musi przyznać, że wartość merytoryczna komentarzy bije na głowę jej pisaninę. A do tego zaczyna mówić o sobie w trzeciej osobie, co jest jeszcze bardziej niepokojące.
Hyhyh zacne tłumaczenie, nie ma to jak zahaczyć o okrężnicę przy rozmowie z dziećmi :D
OdpowiedzUsuńTo akurat proste, bo przy skrzydłach nie miałyby kciuków.
Proponuję założyć klub "Nie dla słodzonej herbaty!"
OdpowiedzUsuńWiśniowy też jest spoko. W sumie wszystkie lubię.
Madamme i tak już nie pobiję :D dziecko chyba naoglądało się Minionków, które wyglądają jak czopki i stąd ta niepewność.
OdpowiedzUsuńJa nawet mam pewną niepisaną zasadę, ale nie mogę jej publicznie wygłaszać, bo mnie admin zbanuje za brak tolerancji...
OdpowiedzUsuńOfiar nie było...
OdpowiedzUsuńTylko przez to, że nie pilas prized polnoca...
OdpowiedzUsuńUmysł dziecka mnie nieustannie zaskakuje, to niesamowite jakie procesy myślowe potrafią zachodzić w ich małych niewinnych główkach... ;-) A Młodego możesz przechytrzyć jedynie bardziej zakamuflowanymi skrytkami. ;-)
OdpowiedzUsuńI teraz się nie powstrzymam i zapytam: Jaka to zasada? ;D
OdpowiedzUsuńHahahah ;D.
OdpowiedzUsuńLinka dzieli ludzi na dwie grupys
OdpowiedzUsuń1. Inteligentnych.
2. Tych co słodzą herbatę.
Co złego to nie ja :-D
Obawiam się, że takiej skrytki to później sama nie znajdę...
OdpowiedzUsuńJak gremlin :-D
OdpowiedzUsuńŚwietny podział ;D. Czyli wychodzi, że większość jest ... słodzi herbatę. ;D
OdpowiedzUsuńTjaaa...
OdpowiedzUsuńW tajemnicy Ci powiem, że nigdy się ni nudzimy - ja i moja schiza ;))))
Paralizator jest ok, ale dyrekcja nie chce nam takich kupić :(((
Dziecko podstępnie zadało mi to pytanie, gdy wlokłam byłam go do przedszkola, o straszliwej 7 rano. I to dopiero po pierwszej kawie!! Choć powiem, że kwestia zajęła na jakąś godzinę całe grono pedagogiczne,włącznie z księdzem.
OdpowiedzUsuńKwestię rozwiązała przyrodniczka - mianowicie, gdyby nie miały rączek, to jakby robiły Bozi amen? Nie ma to jak funkcjonalne podejście do anatomii :)))
A mówią, że religia nie może iść w parze z nauką :D hyhyhy ciekawe, czy Pani miałaby jakiś pomysł na ureligijnienie teorii ewolucji.
OdpowiedzUsuńDobrze powiedziane, po prostu słodzi ;)
OdpowiedzUsuńJakoś mało postępowe te współczesne szkoły, na pewno dostaliby na to dotację z UE.
OdpowiedzUsuńNie istnieje taka skrytka, której nie odkryje dziecko :-)
OdpowiedzUsuńTeż uważam, że paralizator jest lepszy od dyskusji, szybciej przynosi efekty :-)
Dzielne chłopię jest :) Mam nadzieję że nigdzie nie kamuflujesz gazetek dla dorosłych? Bo wiesz... Mógłby znaleźć i zapytać 3:)
OdpowiedzUsuńNajdziwniejsza rzecz, jaką chomikuje to płyta chodnikowa. Raczej nie powinna wypaczyć mu psychiki, choć mnie znów wprawiłaby w serię niezręcznych pytań i tłumaczeń.
OdpowiedzUsuńRacja, dziady są małe i wszędzie się wcisną, a do tego mają wewnętrzny radar naprowadzający na słodkie. Dziwne, że wojsko nigdy się tym nie zainteresowało.
OdpowiedzUsuńNa najbliższych nie zalecam poniższej metody, ale na szkolnych podjadaczach kanapkowych została skutecznie sprawdzona.
OdpowiedzUsuńPrzygotowujesz kanapkę, ale może być też czekoladka nadziewana, nafaszerowaną rozdrobnionym laxigenem. Dajesz około 2 dawki normalne (żeby nie zabić). I niech biorą!
Mieliśmy w klasie takiego podkradacza kanapek. Zostawiliśmy na wabia tak przygotowaną. Zaczął w piątek, walczył do poniedziałku.
Nigdy później kanapki nie ginęły.
Nie testuj tego na dzieciach. Nawet najbardziej niegrzecznych :-)
Pozdrawiam
A myślałam, że u mnie w klasie były gagatki. Jeden chłopak cały czas się przechwalał, jaki to z niego gangsta, a na śniadanie pochłania kilogram koksu. No to panowie sie wkurzyli i sprzedali mu ładnie zapakowany gram suszonego jałowca. Koleś kupił i później opowiadał jakie to było zielsko życia i czego nie robił na bani. Ale stracił na wiarygodności ;-)
OdpowiedzUsuńA dzieciarnię pobij ich własną bronią.
OdpowiedzUsuńPokieruj rozmowę tak, żebyś to Ty zaczęła zadawać ulubione pytanie dzieci. DLACZEGO.
Po kolejnej powtórce, polegną.
Powodzenia
Aha. I nie chowaj słodyczy. Nie znajdą. Po prostu nie kupuj :-)
OdpowiedzUsuńŻe odwyk? To lepiej od razu pójdę sobie poszukać miejsca do zdechnięcia...
OdpowiedzUsuńPróbowałam, Dziwak w tej materii jest wyjątkowo cierpliwy. Nie wiem czy wyrobiłabym się do Gwiazdki.
OdpowiedzUsuńTak patrzę na komentarze i zastanawiam się co by było gdyby jakieś dziecko mnie zapytało po co są stopy... I jakby zareagowalo na moją odpowiedź.
OdpowiedzUsuńDzieci to małe złośliwie, więc w 3 sekundy miałabyś stopę na twarzy.
OdpowiedzUsuńFuuuuuuuj!!!....
OdpowiedzUsuńObawiam się, iż wtedy mogłabym nie ręczyć za swój mechanizm obronny...