Uprowadzona
Stojąc o pogańsko wczesnej porze na przystanku i czekając na tramwaj, Linka oparła głowę o rozkład jazdy i czekała, aż mózg jej odtaje po godzinnej podróży z klimatyzacją w pociągu ustawioną na -7 °C. Z półprzymkniętymi powiekami zaczęła już delikatnie pochrapywać, gdy na przystanek podjechał jej tramwaj. Odkleiła głowę od tablicy z głośnym mlasknięciem i poczłapała do wagonu.
Z pewnym zdziwieniem przyjęła fakt, że przedział jest prawie pusty, więc bezpardonowo rozsiadła się na pierwszym lepszym krzesełku, co o tej porze nigdy się jej nie zdarzało. Drzwi się zamknęły, tramwaj ruszył. Jadąc tak codzienną trasą postanowiła wykorzystać ostatnie chwile swobody i wyjęła telefon celem załatwienia pewnej niecierpiącej zwłoki sprawy. Zaczęła dziergać smsa, który miał jednocześnie brzmieć tajemniczo, intrygująco, zabawnie i przekonywująco, czyli coś w stylu: dzień dobry. Wybranie odpowiedniego adresata trochę jej zajęło, gdyż z niewytłumaczalnych dla niej przyczyn ludzie mają miliony numerów. Ona dysponuje tym samym od początku i pewnie mieć go będzie do czasu rozkwitu demokracji w Korei Północnej.
Skończywszy z zadowoloną miną schowała telefon i uniosła wzrok, żeby sprawdzić gdzie jest. Gdy tylko wzrok jej padł na krajobraz za oknem dostała palpitacji przedsionków. Momentalnie krew odpłynęła jej z twarzy, a żuchwa przegrała walkę z grawitacją. Nie rozpoznawała okolicy, nic jej też nie mówił wyświetlany komunikat następnej stacji. Linka zaczęła gorączkowo myśleć, a jedyny rozsądny wniosek, jaki się jej nasuwał to terroryści. Terroryści uprowadzili tramwaj. Szybko rozejrzała się po współtowarzyszach podróży i nie widząc choćby cienia paniki na ich niewyspanych licach zaczęła skłaniać się ku myśli, że albo się jeszcze nie zorientowali, albo może to jednak nie porwanie. Zauważywszy, że tramwaj zbliża się do kolejnego przystanku w pośpiechu zerwała się z miejsca i wyskoczyła na zewnątrz. Z duszą na ramieniu odwróciła się i spojrzała na odjeżdżający tramwaj linii 11 zamiast 8, którym powinna była jechać. Stojąc na totalnym zadupiu, z którego nic bezpośrednio nie jechało do jej docelowego miejsca, pognała za jedyną przemieszczającą się jednostką. Pani chyba przejęta obrazem jaki prezentowała sobą Linka – wzrok dziki, włos potargany, piana na pysku – wytłumaczyła jej co ma zrobić dużymi literami i sylabizując, jakby rozmawiała z obcokrajowcem. Linka z roztargnieniem podziękowała i rzuciła się do wycieńczającego marszobiegu, spoglądając co chwilę na zegarek. Nie cierpi się spóźniać. Po zabójczych 10 m przeszła już tylko do marszu w trakcie, którego zaczęła obmyślać wymówkę na swoje spóźnienie. I choć nie wykazała się oryginalnością, usta wykrzywiły się jej w chytrym uśmiechu, a oczy skrzyły od złośliwych iskierek. Wyciągnęła telefon i zaczęła pisać:
Mogę się trochę spóźnić. To terroryści. Nie moja wina.
Jeśli to byli terroryści to pracodawca powinien uwzględnić taki powód :-)
OdpowiedzUsuńTakie tłumaczenie każdy pracodawca MUSI uwzględnić, bo niech udowodni, że nie...
OdpowiedzUsuńPewny jestem, że pracodawca prędzej uwierzy w terrorystów niż w to, że taka poukładana osoba, jak Linka, mogła tramwaje pomylić!
OdpowiedzUsuńJaka to jest pogańska pora? O 4.30 wstają muzułmanie.
OdpowiedzUsuńKażda jedna przed 12.00.
OdpowiedzUsuńKiedy kiedyś pomyliłam autobusy i wysiadłam, chcąc nie chcąc, nie tam, gdzie zamierzałam, to też pomyślałam o tym miejscu "zadupie". A to była dzielnica tego samego miasta, tyle, że nie moja :)
OdpowiedzUsuńUdało mi się dotrzeć przed szefową, może ją też terroryści zatrzymali...
OdpowiedzUsuńWłączy TVN24 i będzie czekać na newsa ;)
OdpowiedzUsuńTo najmilsze słowa jakie usłyszałam od 1993 r. Oczywiście, że jestem poukładana, niech tylko ktoś zaprzeczy to gazem poczęstuje.
OdpowiedzUsuńO tej też mi się już zdarzało wstawać do pracy, teraz luksusowo mogę o 5. Co nie zmienia faktu, że Frau Be ma świętą rację.
OdpowiedzUsuńWstajesz i od razu pić można, przed 12 to jednak nie po dżentelmeńsku ;)
OdpowiedzUsuńCóż u mnie zadupie jest dość szerokim pojęciem i obejmuje jakieś pół globu...
OdpowiedzUsuńA co usłyszałaś w 1993 r.?
OdpowiedzUsuńWszystko, co robię przed drugą kawą, jest zazwyczaj obciążone ogromnym ryzykiem, ze coś spieprzę. Niezależnie od pory.
OdpowiedzUsuńOstatnio odwaliłam numer i do polubienia strony dziewczyny mojego kumpla zaprosiłam eksię tegoż kumpla, bo znam je obie i obie lubię. masakra :P Chyba bym wolała zostać porwana przez wrogo nastawiony tramwaj .. :)))
Jako, że miałam wtedy 4 lata, to pewnie coś w rodzaju, że jestem już ogarniętą jednostką bo nie wyjeżdżam za linię kolorując.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie bierz udziału w aukcjach internetowych przed drugą kawą, jeszcze niechcący sobie alpakę kupisz zamiast koca...
OdpowiedzUsuńMnie interesuje czy Linka pisała jednym palcem, czy też jest multipalcem?
OdpowiedzUsuńDojeżdżam do pracy samolotem, gdybym tak pomyliła....cóż, może miałabym nieoczekiwane wakacje:-)
Jestem dumna ze swojego człowieczeństwa i u mnie chodzą kciuki :D
OdpowiedzUsuńcóż jeśli samolotem, to w Twoim przypadku nadużycie słowa terroryzm mogłoby niechcący przyprawić o ból głowy kogoś z Pentagonu...
Alpaki są całkiem ładne, a ja lubię zwierzątka. Gorzej, że jakoś nie bardzo sobie wyobrażam, gdzie bym ja trzymała. Ewentualnie na balkonie .. :))))
OdpowiedzUsuńTo nie jest nieprawdopodobne. Znajomym się zdarzyło. Na szczęście zorientowali się tuż przed zamknięciem drzwi. Taki tam azjatycki bałagan
OdpowiedzUsuńA zimą ominęłabś ją w lampki i choinka gotowa ;-)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że się zdarza. Dla mnie miesiąc bez takiej wtopy albo zgubienia się to miesiąc stracony.
OdpowiedzUsuńTerroryzm się panoszy. Nie dość że tramwaje podmieniają, to jeszcze wczoraj jakiś bandzior piwo mi podgrzał! Tylko godzinę stało w szklance i okazało się kompletnie niewypijne.
OdpowiedzUsuńCholerni terroryści! Wszędzie wlezą.
Przy takim do życia podejściu nuda zdycha już trzy przecznice od Pani, a słowa: "codzienność" i "rutyna" nabierają bardzo wyrafinowanego znaczenia. Spacer z Panią, to doznanie. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńJuż widzę, jak ją zabieram w listopadzie do sklepu, zeby sobie wybrała ich rodzaj i kolor :)))))))
OdpowiedzUsuńW niesłusznych czasach PRL dość często korzystałem z międzynarodowego pociągu, który jeździł na trasie słynnego "Super Orient", czyli z Paryża do Moskwy i Istambułu. W Polsce zatrzymywał się tylko na 3-4 stacjach (W-wa, Łódź, Wrocław, i chyba Ostrów Wlkp.). Kiedyś zaspany i spóźniony wpadłem na stację i udało mi się w biegu wskoczyć do pociągu. Spokojnie się rozsiadłem a potem nawet położyłem i ... przysnąłem. Obudzili mnie celnicy żądając paszportu i ks. czekowej. Okazało się, że z powodu opóźnienia na stacji stały dwa pociągi z tej samej trasy, ale w ... odwrotnych kierunkach. Ja oczywiście wskoczyłem do tego niewłaściwego.
OdpowiedzUsuńMotorniczy zawiózłby Cię do mnie, głąbie jeden. Tam gdzie kiedyś Komandos Cię odprowadzil na tramwaj do firmy B. (nie będę im robić reklamy).
OdpowiedzUsuńWidzisz już sama, los nakazuje Tobie odwiedziny Socha.
Ojć. Faktycznie głąb straszny z tej Linki. Może dlatego że godzina nieludzka była?
OdpowiedzUsuńZwierzęta a nie ludzie, nie mają żadnych zasad. Żeby święte piwo...
OdpowiedzUsuńTo ja dziękuję, azaliż nie zasłużyłam na tak zacne słowa pochwały. Poza tym to na Panią trzeba mieć wygląd i pieniądze, nie posiadam ani jednego, ani drugiego. Po prostu Linka :)
OdpowiedzUsuńW listopadzie? Stajesz w szranki z reklamą coca coli :D
OdpowiedzUsuńNo i zmów mnie pokonałeś :D Ciekawie tak się nagle w Moskwie obudzić... Raz również zdarzyło mi się zasnąć w pociągu i konduktor obudził mnie na stacji końcowej, ale mimo wszystko było to tylko kilka kilometrów ode mnie, więc nie było większego problemu.
OdpowiedzUsuńNo więc (nie zaczyna się zdania od no więc) mówię, że to zadupie! Przecież my wtedy przedzieraliśmy się przez dżunglę z tygrysami, rzeki z aligatorami i ławki z żulami, a sam przystanek okraszony był polami kukurydzy z każdej strony, z której wyskoczyły dziwne, niemrugające dzieci krzyczące "my zabić twoja kobieta". Tak było Kompadre. Serio, serio.
OdpowiedzUsuńZ Linki głąb jest całodobowy. Również w soboty i święta.
OdpowiedzUsuńJako nieodrodna córka mojej mamy nie zdzierżyłabym myśli,ze nie przygotowałam się właściwie do tego momentu. W zasadzie powinnam wybrać lampki już w tydzien po Wielkanocy,, ale prokrastynacja to moje drugie imię, więc zostaje listopad,
OdpowiedzUsuńNie wiem czy Cię to pocieszy ale nie Tobie jednej się to zdarzyło. Sama chyba miałam tak ze dwa razy że wsiadłam w nie ten autobus co trzeba ale akurat szybko sie zorientowałam i wysiadłam. Tylko czekać musiałam potem na właściwy.Demokracja w Korei prawisz. To długo bedzie. O ile w ogole.
OdpowiedzUsuńMyślę, że to wszystko wina autobusów/pociągów/tramwajów nie wiem czym zawiniły, ale to ich wina.
OdpowiedzUsuń