Apokaliptyczne menu

Szkarada potworna, pomiot plugawy, zbuk odzwierzęcy. Pełzło to to uparcie w tylko sobie znanym kierunku, młócąc desperacko powietrze krogulczymi paluchami. Pohukując, warcząc i ciamkając parło przed siebie, znacząc swą drogę zgnilizną i rozkładem.


- blogh… - przemówiło szarpiąc za nogawkę Koleżanki Kopytko, stojącej przed komputerem.


- co? – zapytała z mieszaniną odrazy, strachu i współczucia patrząc znacząco na żywy obraz nędzy i rozpaczy.


To to przełknęło głośno ślinę, odkaszlnęło i ostatkiem sił przemówiło ludzkim głosem – jeeeeść – wycharczała Linka, która okazała się tym.


- chcesz, mam jeszcze kanapki.


Na słowo kanapki Linka z dziką zręcznością podniosła się z parteru i prawie wyprostowała, już miała rzucić się w objęcia Koleżance Kopytko, gdy nagle posmutniała zdając sobie sprawę z okrutnej prawdy wszechświata  – pewnie masz z masłem?[1] – zapytała.


- z masłem – oznajmiła chłodno Kopytko, po czym przekrzywiła lekko głowę i z łobuzerskim uśmiechem wykwitłym na licu, rozpoczęła filozoficzną dysputę – gdybyś miała do wyboru umrzeć z głodu, a zjeść kanapkę z masłem, co byś zrobiła?


- no zjadłabym – odpowiedziała Linka z jawnie pobrzmiewającą beznadzieją w głosie.


Już miała odwrócić się na pięcie i zacząć, w końcu pracować, gdy górę wzięła jej wrodzona niechęć do pracy i zamiłowanie do moralno-etycznych zagadnień. Przysunęła się do Koleżanki Kopytko i rzucając ukradkowe spojrzenia na boki, czy aby nie przechodzi nikt odpowiedzialny za BHP, konspiracyjnym tonem zapytała – stoisz przed obliczem okrutnej śmierci głodowej, masz do wyboru zjedzenie obcego człowieka albo własnego psa. Co wybierasz? – zakończyła z wypisaną na twarzy mieszaniną fascynacji i szaleństwa.


- zjadłabym psa – odpowiedziała bez chwili wahania Koleżanko Kopytko, a powieka nawet jej nie zadrgała.


Linka wybałuszyła na nią przekrwione oczy. W nagłym ataku niepowstrzymanej furii zaczęła rwać włosy, szaty i tynki. Padła na kolana i wznosząc wychudłe ramiona ku ledowym żarówkom, rozpoczęła zawodzenie – ale jak?! Dbasz o niego latami! Karmisz, patrzysz jak rośnie, bawisz się, rozmawiasz! Spędzasz z nim czas i pielęgnujesz! Przecież to członek rodziny! To przyjaciel jest! Jak możesz go zeżreć?!  – skrajnie wyczerpana Linka osunęła się na podłogę i bez tchu oczekiwała efektu swej ckliwej przemowy.


Koleżanka Kopytko uniosła z dezaprobatą brew i chłodno wyjaśniła - bo wiem czym karmie swojego psa.


To to pokurczone, wymięte i oślizgłe zaczęło pełznąć w kierunku odwrotnym niż poprzednio, moszcząc sobie legowisko za organzą, gdzie będzie mogło przetrawić zderzenie czołowe z życiowym pragmatyzmem.










[1] Z niewytłumaczalnych powodów ok. 20 lat temu, Linka przestała jeść masło i wszelkie inne kanapkowe mazidła i z niewytłumaczalnych powodów trwa w niewytłumaczeniu do dzisiaj.


Komentarze

  1. To rzeczywiście niewytłumaczalne. doświadczenie uczy bowiem, że pieczywo bez masła jest absolutnie niejadalne. Gdyby mnie ktoś pytał o zdanie (ale kto by tam pytał o zdanie mnie!), to wolałabym umrzeć z głodu niż przełknąć coś tak nieprzełykalnego jak kanapka bez masła.

    OdpowiedzUsuń
  2. Najgorsze jak masło dostanie się do dziurek w chlebie! I są ludzie, którzy potrafią z tym żyć i im to nie przeszkadza! Zgroza. Na samą myśl mam dreszcze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jadam czasami chleb bez masła, zwłaszcza gdy smaruje serkiem lub pasztetem, ale nie ma to jak świeży chlebek z masłem i żółtym serkiem lub bułeczka z dżemem... a serio, co stanęło u podstaw twojej decyzji, że nie jadasz z masłem?

    OdpowiedzUsuń
  4. ekologicznie czyste - zdrowe podejście.
    jedni hodują zdrowe buraczki i marchewki, inni pieski - w sumie niewielka różnica, a jeść trzeba. mięsko na dłużej wystarcza od trawy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ha, a ja akurat wczoraj kupiłem masło, bo muszę przyznać, że makowiec z miodem nie do końca zadziałał. Masło kupuję tak, ..., chyba pierwszy raz w tym roku ;))
    Ten argument z psem jest w sumie przekonywujący, o ile go Koleżanka czymś w miarę zdrowym karmi, to znaczy, bez ołowiu, sztucznych hormonów, czy takich.
    Ja mam jakoś swoje problemy, z odróżnianiem ras. Myślę, że zwierzęta też mają z tym problemy, bo jak jakieś zwierzę jest wychowane z innym gatunkiem, to uważa się za część tego gatunku. Choćby to był misiu i tygrys, albo magpie (rodzaj sroki) i pies.
    Ludzie jadą do Tajlandii, czy Chin, by ratować tam psy, a potem karmią je wołowiną :P
    Ale cieszę się, że nie umarłabyś z głodu, jakbyś miała kanapkę z masłem ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiem, okropne, i nawet nie próbują tego masła z tych dziurek w chlebie pilniczkiem do paznokci wydłubać..., zgroza :P

    OdpowiedzUsuń
  7. GENIALNY TEKST! Świetnie się przy nim bawiłam, masz talent, który zaowocował nabyciem nowego czytelnika.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bo natura do równowagi dąży. Ty Frau Be, lubisz masło, więc naturalną sprawą jest że trafiłaś na antymaślaną linkę :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Koleżanka Kopytko ma u mnie plucha :) Też bym zaczęła od psa. Z naciskiem na "zaczęła" ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wiem, że u mnie ciężko wyczuć kiedy koloryzuje, ale to najprawdziwsza prawda. Nawet jeśli wtedy wiedziałam to już nie pamiętam,mała byłam. Wiem tylko, że ciagke rodzicom marudziłam, że dają mi za dużo masła, więc się wkurzyli i zbojkotowali moje śniadania. I zaczęłam sobie sama szykować. Po pewnym czasie stwierdziłam, że tego masła jest tak mało, że nie ma sensu w ogóle go używać. No i przestałam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Hyhyhy poproszę bezglutenowego pieska :-D

    OdpowiedzUsuń
  12. Prawdę mówiąc argumentowała, że jej musiałby być smaczny bo proeko go karmi, ale nie słuchałam, uszy zaczęły mi krwawić.
    Lepiej, karmią je zmutowaną wołowiną niż gdyby mieli zrobić z nich sajgonki. Cichaczem powiem, że uwielbiam sajgonki :-D

    OdpowiedzUsuń
  13. Dzień dobry. Dziękuję bardzo. Niestety wszystkie swieżaki nowym czytelnikom już rozdałam, teraz tylko moja czcionka pozostaje ;-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ciekawe, czy masło lubi Frau Be...

    OdpowiedzUsuń
  15. Mówisz, że udziec człowieczy to tak na zagryche ;-)

    OdpowiedzUsuń
  16. Mówię że jeden człowiek dla dwójki drapieżników nie wystarczy na długo. Trzeba pozbyć się konkurencji.
    Znaczy zjeść 3:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie ma ciała nie ma zbrodni. To się nazywa zbrodnia doskonała :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie ma dwóch ciał.
    Zbrodnia może być doskonalsza?

    OdpowiedzUsuń
  19. Dobrze, że nie zostawiamy śladów w internecie :D

    OdpowiedzUsuń
  20. To jak wygląda linkowa kanapka? W sensie z czego się składa? Jej, zjeść psa czy zjeść obcego człowieka? Co za wybór xD. Co tu wybrać? To już może trzecia opcja, czyli śmierć z głodu xD. Patrzeć w te psie oczy, wielkie psie oczy pełne szczerości i miłości to od razu się jeść odechciewa. A niejeden człowiek uchodzi za zepsutego, niejeden się konserwuje różnymi substancjami - odpada z miejsca xD.

    OdpowiedzUsuń
  21. Uwaga przepis na miarę masterchefa!
    chleb, plasterek sera i kolejny chleb. Koniec przepisu :D
    chodź czasami są też wariacje czyli; chleb, plasterek sera, ketchup/ogórek/sałata, drugi chleb.
    Wymiana sera na coś innego zachodzi tak rzadko, że nie ma sensu wspominać, ale tak czasami zjem plasterek szynki, albo jajko. Ale to tylko jeśli brzoza rzuca cień wiewiórki.
    Ogień i odrobina soli wszystko załatwi;)

    OdpowiedzUsuń
  22. No tak. Co racja to racja. Obcy człowiek nie wiadomo czym się żywi, czy jest zdrowy, czy czegoś nie roznosi... ale i tak swojego psa ani żadnego innego swojego zwierza bym nie zjadła! Trawę bym żarła, gruz bym żarła, ale nie swojego futrzastego przyjaciela! :P Po za tym koty żylaste ponoć są. :P

    OdpowiedzUsuń
  23. Gnoju! Mnie nie dałaś mini Marchewki.. Jest to zniewaga zarówno dla mojej osoby, jak i koloru mych włosów. Skandal Wać Panna!

    OdpowiedzUsuń
  24. Dziurki tym bardziej muszą być zatkane co do mikrona, ponieważ inaczej nie da się przełknąć takiej suchej buły!

    OdpowiedzUsuń
  25. ale popatrz ile teraz zaoszczędzisz - jak bym zostawiła kanapkę z masłem bez opieki na dłużej niż minutę to zaraz jakiś futrzasty stwór pomógł się pozbyć masła!! pożyczę Ci któregoś mojego kota - ty kanapki one masło z kanapki

    OdpowiedzUsuń
  26. I później zamiast masła jest gratisowa warstwa futerka :-D to ja wolę zostać przy kanapkach dla biedoty - bez masła i bez futra.

    OdpowiedzUsuń
  27. Bleee. Po co w ogóle rozdrabniać się na smarowanie, masło prosto z kostki jedz.

    OdpowiedzUsuń
  28. Wystaw ogłoszenie na olx; "Potrzebuje swieżaka pod kolor włosów" zrobisz konkurencję matkom z połową mózgu.

    OdpowiedzUsuń
  29. Bo z kotów to tylko kisiel albo zupe! Gruz brzmi kusząco ;-)

    OdpowiedzUsuń
  30. Najchętniej własnie tak bym robiła. Tylko że drogie jest i mnie nie stać na kanapki z samego masła :( :( :(

    OdpowiedzUsuń
  31. poza serem jadasz cokolwiek? (natchnęło mnie, że awersje do paliwa w postaci ciał stałych masz bardzo rozbudowaną)

    OdpowiedzUsuń
  32. Wszelkie mazidła u mnie faktycznie niechętnie, ale.. masełkooooo? niestety nie wyobrażam sobie życia bez niego, choć byłoby lepiej.... I znając swoją wewnętrzną głodzillę zeżarłabym z innym mazidłem w obliczach takiego głodu jak u to to pełzającego .. nie jestem dumna z tego, niestety...

    OdpowiedzUsuń
  33. No jak zlizują to sierści nie zostawiają :)

    OdpowiedzUsuń
  34. Kanapka bez masła? To może bez chleba (wtedy może też być bez masła :-)

    OdpowiedzUsuń
  35. Myślę, że to kwestia przyzwyczajenia. Ja jako mazidła używam na przykład serka owczego, takiego rodzaju twarożku, albo oleju, albo niczego. Masła praktycznie nie kupuję, margaryny, to już od w ogóle. To może jak cukier do herbaty, czy kawy, jedni sobie sypią, inni nie.

    OdpowiedzUsuń
  36. A ja nawet nie wiem, co to sajgonki :/ Nazwa kojarzy mi się z klapkami na plażę, więc lepiej nie wnikam i pewnie dobrze, że je po cichu wcinasz :P

    OdpowiedzUsuń
  37. Łączę się w bólu, tez nie jem masła. ALe nie aż tak ortodoksyjnie...

    OdpowiedzUsuń
  38. Ale tu nie ma żadnego bólu, to my jesteśmy te lepsze, reszta świata jest uzależniona od maślanego potwora.

    OdpowiedzUsuń
  39. Klapki zawsze po cichu wcinam bo trzeba dobrze przeżuć, jakieś takie gumowate są :D Sajgonki to z kuchni azjatyckiej, ale wolę nie wnikać z czego je robią.

    OdpowiedzUsuń
  40. Myślę, że dobrze myślisz. Co nie zmienia faktu, że twarożków i oleju na chlebie te bym nie zjadła.
    Ludzie dzielą się na dwie grupy;
    1. inteligentnych.
    2. tych co słodzą herbatę.

    OdpowiedzUsuń
  41. A to może jeszcze bez sera?

    OdpowiedzUsuń
  42. Nie, nie, nie, nieprawda.

    OdpowiedzUsuń
  43. A skąd na świecie się biorą kocie kłakokulki?

    OdpowiedzUsuń
  44. Ależ możesz być z siebie dumna, trzymając na wodzy własną głodzillę, ratujesz jakieś niewinne miasto w Japonii.

    OdpowiedzUsuń
  45. Bo wedle mnie w ciągu dnia powinny być 3 obiady. Po co się rozdrabniać. Aaaa, ale w grę nie wchodzą zupy.

    OdpowiedzUsuń
  46. Wystrugam Ci z drzewa ubijak, będziesz pierwszą w Rzeszowie yyy maślarką?

    OdpowiedzUsuń
  47. Ja przestałam jeść masło, kiedy na studiach okazało się, że miesiąc jest dłuższy niż wypłata/stypendium i pewnego dnia na masło nie starczyło ... I tak już zostało. :D

    OdpowiedzUsuń
  48. Azjaci to często w klapkach chodzą, ale nigdy nie widziałem, żeby je gotowali... chociaż..., to już rzeczywiście wolę nie wnikać :P

    OdpowiedzUsuń
  49. Hyhyhy pamiętam naszą lodówkę z mieszkania studenckiego. Zawsze byly tam tylko dwie rzeczy i żadna z nich nie była masłem :-D

    OdpowiedzUsuń
  50. Nie wnikaj. Niewiedza jest błogosławieństwem ;-)

    OdpowiedzUsuń
  51. ~Leslie Warszawski13 października 2017 18:45

    Psa bym nie jadł. Z głodu zjadłbym jednak nawet brukselkę. Na co dzień wzbudza we mnie odruch wymiotny.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  52. Nie wiem, czy ubijak mi się przyda, ale bycie maslarką to zajebiaszcza nominacja! Już samo słowo "maślarka" wywołuje u mnie dreszcz niemal erotyczny...

    OdpowiedzUsuń
  53. Ale, że w ogóle nie jesz masła czy tylko na chlebie?
    Psa bym nie zjadła, toż to rodzina. Chociaż jeden z przywódców religijnych twierdzi, że dobra żona powinna odciąć sobie nogę, żeby nakarmić głodnego męża.

    OdpowiedzUsuń
  54. Ale tylko ramiona łopoczą.

    OdpowiedzUsuń
  55. Czy "maślane myśli" mogą stanowić alternatywę dla kosmatych. ..

    OdpowiedzUsuń
  56. Prawie. Ruski i serek topiony :D

    OdpowiedzUsuń
  57. Lepiej startować do brokuła - jest czadowy, szczególnie krótko gotowany na parze.

    OdpowiedzUsuń
  58. W życiu nie myślałam, że nie jedzenia masła może wzbudzić kontrowersje ;) Nie wiem jak jeszcze inaczej można jeść masło. Tzn. jako ingrediencja w pieczeniu mi nie przeszkadza.

    OdpowiedzUsuń
  59. Łyżeczką na przykład. Zwłaszcza masło orzechowe

    OdpowiedzUsuń
  60. A maślane oczy dla niebieskich?...

    OdpowiedzUsuń
  61. Cycki zarzuca się na szyję i robi szalik. Nie łopoczą.

    OdpowiedzUsuń
  62. Zdecydowanie nie chce mieć maślanych oczu!

    OdpowiedzUsuń
  63. Ja nie zarzucam, bo mi jest ciepło i nie potrzebuję szalika.

    OdpowiedzUsuń
  64. Ciepło było pół roku temu. Teraz jest zimno i bez szalika - niekoniecznie z cycków - się nie da.

    OdpowiedzUsuń
  65. Wolałabym jednak nie mieć z masłem nic wspólnego.

    OdpowiedzUsuń
  66. Na samą myśl o jedzeniu masła łyżeczką dostaję palipitacji przedsionków. Ewentualnie nutellę można jeść łyżeczką, ale to w czasie kryzysu.

    OdpowiedzUsuń
  67. Ciepło jest teraz, przecież wiem, co czuję. Wczoraj wieczorem byłam w Lidlu w bluzce z krótkim rękawem.

    OdpowiedzUsuń
  68. Nie jesteś człowiekiem. Tak samo jak Steczkowska. Choć akurat nie wiem, czy ona też chadza do Lidla ;)

    OdpowiedzUsuń
  69. Masło jest dramatem samym w sobie.

    OdpowiedzUsuń
  70. A Steczkowska dlaczego? Bo urodziła się tu, gdzie ja?

    OdpowiedzUsuń
  71. Szlag chyba musiałabym, w końcu jakąś notkę uskutecznić. Ale mam twórcze zatwardzenie.

    OdpowiedzUsuń
  72. A to ma jakiś związek ze mną i Steczkowską?

    OdpowiedzUsuń
  73. I tu się zagalopowałaś. Mięso to śmierć. Zawsze niewinnej i bestialsko zamordowanej istoty.

    OdpowiedzUsuń
  74. Bez mięsa zapewne ludzkość by wyginęła, więc jest to życie, zabicie zwierzaka dla jedzenia nie uważam za zamordowanie. Majonez robi się z jajek. A jajka to poczęte życie, bestialsko przerwane.
    Rozmowa może zaprowadzić na udeptaną ziemię i kolejnej kciukowej potyczki ;)

    OdpowiedzUsuń
  75. Ze Steczkowską i owszem. Z Tobą raczej nie. Poza faktem, że nie jesteś człowiekiem, tak jak ona. Żeby nie było, absolutnie jej nie obrażam, po prostu nie ogarniam jej wokalnym możliwości.

    OdpowiedzUsuń
  76. Bardzo mało zapłodnionych jaj trafia do użytku, a już z rozwiniętym zarodkiem - nigdy nie widziałam. Między dojrzałym osobnikiem, odczuwającym ból i strach a zarodkiem bez systemu
    nerwowego jest zasadnicza różnica.
    Nie zginęłam bez mięsa i wielu innych nie zginęło, ale mam propozycje dla mięsożernych: niech zjadają siebie nawzajem. nawet miałabym dla Ciebie parę dorodnych sztuk na półmisek. W prezencie! :)

    OdpowiedzUsuń
  77. Ok, Steczkowska jest cyborgiem. Ale ja???

    OdpowiedzUsuń
  78. Skoro nie jest Ci zimno, kiedy ja chodzę okutana, to wiedz, że coś się dzieje.

    OdpowiedzUsuń
  79. Nie żyłaś w czasach epoki lodowcowej, na samych kiełkach i korzonkach długo byś nie pociągnęła. A poza tym to masz rację, ale mięso to mięso.
    Szefowej to ja nie tknę kijem przez szmatę, żadnej.

    OdpowiedzUsuń
  80. Żadnej?... Może chociaż jedną... :(

    OdpowiedzUsuń
  81. Zatem pieprzyć epokę lodowcową! Przeżyję ją tylko ja. Z krótkim rękawem :D

    OdpowiedzUsuń
  82. W życiu. Nawet pół...

    OdpowiedzUsuń
  83. Bodaj udko... Wątróbeczkę niedużą... gulaszyk...

    OdpowiedzUsuń
  84. Boso absolutnie nie! Bo mnie kłuje i boli. Jakieś podeszwy musze mieć przywiązane do stóp.

    OdpowiedzUsuń
  85. Tak troszeczkę odbiegając choć nadal nawiązując do uroczego wątku kanibalistycznego, kiedyś była głośna sprawa w Niemczech (tak mi się wydaje, że tam, ale nerki nie dam) o kolesiu, który na jakiejś witrynie zamieścił ogłoszenie, że chciałby kogoś zjeść. Dostał setki odpowiedzi i po mocnej selekcji wybrał jednego kandydata, oczywiście zeżarł mu penisa, a tamten się obraził. Nie rozumiem, dlaczego. Czy przeżył nie pamiętam. Więc polecam zamieścić ogłoszenie w sieci :D

    OdpowiedzUsuń
  86. Miałam epizodyczną przygodę z karate w swoim życiu, latałam wówczas boso po lesie. Wszystko jest kwestią przyzwyczajenia.

    OdpowiedzUsuń
  87. Na przykład o treści: "Oddam do zjedzenia dwie silnie trujące szefowe"?

    OdpowiedzUsuń
  88. Jedyna przygoda, jaką miałam z karate to ta, że Marta Niewczas to moja koleżanka z podstawówki i z osiedla -
    i to w dodatku młodsza.

    OdpowiedzUsuń
  89. Czystym eufemizmem będzie stwierdzenie, że marketing nie jest Twoją mocną stroną :D
    Już przechodzone lekko używane brzmi lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  90. Szlag, nie mam sławnych znajomych. Hmm rozważam, czy powinnam czuć się gorsza. Nie, jednak nie.

    OdpowiedzUsuń
  91. O, przepraszam - jedna całkowicie nieśmigana! I to od poczęcia. In vinum veritas, więc kiedyś, w chwili słabości i niezupełnej trzeźwości płakała, że żaden mężczyzna nawet jej nigdy nie pocałował w usta, nie mówiąc o innych ekscesach.

    OdpowiedzUsuń
  92. Ciężko stwierdzić, czy ma to jakiś wpływ na walory smakowe. Ale treść ogłoszenia można zmienić na; niepokalany udzieć bawarski (hyhyhy nie wiem czemu bawarski, ale brzmi godnie)

    OdpowiedzUsuń
  93. Stanowczo nie. To żaden honor. Co innego, gdyby chodziło o Berniniego albo Bułhakowa. Do takich nie byłoby wstyd się przyznać.
    Nie znosiłam gnojka, gówniara snuła się za mną jak smród po gaciach, po osiedlu i po szkole i bez przerwy czegoś ode mnie chciała. Do dzisiaj, kiedy mnie zaczepia, to znaczy mówi "cześć",dostaję gęsiej skórki.

    OdpowiedzUsuń
  94. Bułhakow, że tak powiem miał swoje za uszami. Zabawy z morfiną uznaje za dość, dobra nieważne.
    Lepiej grzecznie odpowiadaj, bo Cię spacyfikuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  95. Oddać w pakiecie, tylko cenę konkretną ustaw na tej pierwszej, ludzie do dziś uważają, że promocje na prawdę istnieją.

    OdpowiedzUsuń
  96. I to jest dowód na poprawność mojej tezy, że większość populacji jest zwyczajnie głupia.

    OdpowiedzUsuń
  97. Tym razem nawet przez grzeczność nie zaprzeczę.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprzątajcie, a będzie wam dane

Samozagłada: krok pierwszy

Wielkie powroty: epizod 1 – Sanatorium