Wygina śmiało ciało

Zgodnie z zaleceniami lekarza dyżurnego SOR, gdy tylko miną największe stany bólowe Linka ma odpalić YouTube z ćwiczeniami metodą McKenziego i rozpocząć rehabilitację. Tak też uczyniła.


Rehabilitacja – dzień 1.


Linka wymościła sobie fotel poduszkami, wzięła kubek herbaty, coś do zakąszania i rozpoczęła wycieńczający proces oglądania latających leginsów. Nadmienić należy, że Linka jest strasznym leniwcem i nie przejawia większego zainteresowania wszelkimi formami aktywności fizycznej. Nigdy nie popłynęła na ogólnej fali uniesienia modą fit, Chodakowską, Lewandowską, zumbą, aqua aerobikem i bierkami pod wodą. Sytuacja była dla niej na tyle nowa i szokująca, że gdy tylko skończyły się przekąski, z przestrachem wyłączyła filmik. Z grymasem bólu egzystencjalnego starła skraplający się pot z czoła, rozmasowała zakwasy, wzięła dwa głębokie wdechy i z aprobatą stwierdziła, że pierwszy dzień rehabilitacji może uznać za udany.


Rehabilitacja – dzień 2.


Po 2,5 h szabrowania i demolowania własnej szafy, Lince udało się odnaleźć zdezelowaną i wysłużoną karimatę. Nogą wymościwszy kawałek wolnej przestrzeni, z rozmachem rozpostarła karimatę na podłodze. Następnie, żeby podkreślić  swą niezależność i nonkonformistyczną postawę zamiast obcisłych kalesonów, przywdziała workowate szarawary i z uśmiechem szaleńca uznała, że jest gotowa wstrząsnąć światem fitnessu. Oczywiście Linka nadal jest złamasem i nawet schylać się musi pod kątem prostym, więc nim zdążyła przejść do pozycji leżącej ze wszystkich stron otoczyło ją zaabsorbowane hałasem stado dzikich bestii - bardziej znane jako progenitura siostry.


- ciociaaaaa co robisz? – zapytał Dziwak i nie czekając na odpowiedź, padł na ziemię po Linkowej lewicy.


- będę ćwiczyć – orzekła dumnie Linka wysuwając przy tym żuchwę z buńczucznie wydętą dolną wargą.


- ikołki? – zapytała Ulson i nie czekając na odpowiedź, wykonała przewrót w przód, dość boleśnie zawadzając o Linkowe biodro.


- nie, to są inne ćwiczenia, takie dla… - Linka zawiesiła na chwilę głos, szukając odpowiedniego słowa.


- dla staruszków? – wtrącił Dziwak.


Linka mimowolnie parsknęła śmiechem, jednak nie mogąc pozwolić sobie na utratę wizerunku surowego tyrana, szybko zrugała młodzieńca wzrokiem i wysnuła naganę na piśmie – dla ludzi schorowanych i po różnych urazach, to się nazywa rehabilitacja – dodała z powagą i przystąpiła do wykonywania czegoś co najłatwiej nazwać półpompkami.


Dzieci tylko na to czekając z burczeniem i pohukiwaniem, przystąpiły do powtarzania ćwiczeń. Linka instruując i pomagając Dziwakowi, który ewidentnie sobie nie radził, nagle przerzuciła spojrzenie na Ulsona. Oczy wystąpiły jej z orbit, a szczęka boleśnie opadła na karimatę.  O zgrozo Ulson, która nie do końca zrozumiała ideę półpompki, ziewając znudzona, śmigała niczym G.I. Jane, wykonując przy tym pełne ćwiczenie z łatwością rasowego karka z siłowni. Linka z nabożną czcią zaczęła kreślić skomplikowane symbole w powietrzu i szeptem wyrecytowała egzorcyzm, który pamięta z jakiejś książki fantasy, sama bowiem, jak  długo żyje, nigdy nie zrobiła ani jednej pełnej pompki. Z ogólnego otępienia wyrwały ją dopiero coraz głośniejsze jęki Dziwaka, który wykonywał ćwiczenie w dziwnie ekwilibrystyczny sposób.


- nie możesz podnosić nóg i tyłka. Unieś się tylko na rękach – pouczyła go Linka.


- jestem za młodym dzieckiem, żeby to zrobić! – wyjęczał żałośnie, przybierając postawę focha nr 4.


Linka nawet nie próbowała powstrzymać głośnego rechotu, który wstrząsnął posadą jej trzewi, doszczętnie niszcząc obraz posępnego uzurpatora, który niezmiennie stara się wypracować.


Ćwiczenia wykonali wszystkie i to z powtórzeniami.


Rehabilitacja – dzień 3.


Linka nie mogąc się ruszyć, wróciła do wycieńczających ćwiczeń z herbatą i przekąskami.

Komentarze

  1. To fajne ma Linka towarzystwo do ćwiczeń :-)
    Gdy mój syn był mały, zabierałam go na zajęcia aerobiku i gdy my z koleżankami ćwiczyłyśmy z wysiłkiem, on wykonywał wszystko w mig i jeszcze w piłkę grał w międzyczasie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ano, aż spojrzałem na te ćwiczenia McKenziego. To takie coś w rodzaju jogi połączone z lekkim naciąganiem się. W "joga powitanie słońca" ma się chyba wszystkie te elementy. Nie muszę dodawać, że ja takiego powitania słońca nie praktykuję, bo nie mam do tego cierpliwości ;) Ale jak przystało na wirtualnego lekarza wróżbitę, jeszcze bez zamaszystego podpisu, orientuję się w materii, albo tylko udaję, co na jedno wychodzi :P
    Do tych wszystkich ćwiczeń nie tylko potrzebujesz pantalony, ale też odpowiednio sportową koszulkę :D Powodzenia w dniu numer 4. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Że tak bierki pod wodą? Gdyby nurkowanie mnie nie przerażało to mogłabym spróbować xD. W sumie jest jeszcze jeden problem: nie potrafię pływać. To że jestem za młodym dzieckiem to jest całkiem niezłe wytłumaczenie ;D. Pompki to zmora. Nigdy nie lubiłam ich robić, i właściwie unikałam jak mogłam, choć próbowałam nawet sama ćwicząc je robić. I mówię: po tysiąckroć nie.

    OdpowiedzUsuń
  4. czyli w dni nieparzyste ćwiczysz z wyobraźni tak? i uzupełniasz deficyt energetyczny z dni parzystych? to dożywotnia rehabilitacja ma być, czy jakoś czasowo jest ograniczona czymś (pierwszy siwy włos, ślub Dziwaka, albo potop szwed... ten już był - może chiński?)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mam nic do pompek poza tym, że nie umiem ich robić :D łoooo pływanie to jest jedyny rodzaj aktywności, który uwielbiam!, nurkować zawsze chciałam spróbować, ale cóż nie jest mi dane. Zostają nam tradycyjne bierki ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Absolutnie nie znam się na jodze, ale faktycznie też mi się z tym skojarzyło. Można przy tym umrzeć z nudów :D Do Twojej wirtualnej praktyki dołożyłabym leczenie energią, ponoć to całkiem intratne przedsięwzięcie. Hyhyhy aż spojrzałam na koszulkę jaką mam i coś mi się grubo wydaje, że obrazek nie pasuje do filozofii jogi :D
    https://www.google.pl/search?q=tenacious+d&client=opera&hs=8nz&channel=suggest&dcr=0&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=0ahUKEwjYse3iz5vXAhUMvRoKHYMDCbgQ_AUICigB&biw=1366&bih=629#imgrc=XEOFjGjbem7KeM:

    OdpowiedzUsuń
  7. Co potwierdza powszechnie znany fakt, o którym się nie mówi, że dzieci nie są ludźmi. Tak samo, jak Steczkowska.

    OdpowiedzUsuń
  8. W sumie nie zauważyłam schematu. No i trochę naginam, bo w dni parzyste pochłaniam podwójnie, no bo przecież spalam! Że tak powiem obudziłam swojego kręgosłupowego potwora i jeśli chce się cieszyć wyprostowaną i bezbolesną postawą, to powinnam już zawsze ćwiczyć regularnie. Szlag, a ja taka niesystematyczna jestem.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ty lepiej Linka uważaj z tymi ćwiczeniami! Jako rasowa Wielkopolanka ( tak jak ja) masz w genach przewracanie się na prostym, potykanie o mrowkę i wszelkie możliwe kontuzje. Lepiej pij tę herbatę, dodaj do niej miód i czuj się zrehabilitowana :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Hyhyhy czy Wielkopolska leży na jakiejś żyle wodnej? A może wystarczy województwo zmienić, będzie takie oszukać przeznaczenie ;) Z tym miodem to poszłaś po bandzie, ale sama herbata to już klasa sama w sobie.

    OdpowiedzUsuń
  11. ~Leslie Warszawski31 października 2017 23:46

    U nas złamasem nazywano ostatniego ku..sa.
    Jesteś pewna, że tak się chcesz określić? :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Z niekłamanym wstrętem przypomniałam sobie, jak na IV i V roku studiów dorabiałam sobie u znajomych opieką nad ich synem, którego z niezrozumiałych przyczyn nie zamordowałam. Tak czy siusiak, pewnego razu z jakiejś przyczyny (chyba na zamówienie) odwiedziłam obiekt w czasie ferii zimowych. Gdy dochodziłam do domu, bachor wypatrzył mnie przez okno i wybiegł na śnieg w krótkich spodenkach oraz koszulce na ramiączkach. Poczułam się w obowiązku poinformować go, że ze względu na mróz nie powinien latać na golasa po bezdrożach, bo przeziębi się i szlag go trafi (a razem z nim - mój zarobek). Potwór ze stoickim spokojem posadził mnie na fotelu, wdrapał mi się na kolana i wyjaśnił, co następuje: "Ciocia, ja ci to wytłumaczę, bo ty nic nie rozumiesz. Ja mam 6 lat i jest mi ciepło, bo jestem młody. A ty jesteś już stara, więc krew ci nie krąży i dlatego myślisz, że jest zimno".
    Nie utłukłam gada, bo jednak potrzebowałam tej kasy.

    OdpowiedzUsuń
  13. Z czasów gdy Potomstwo miało jednocyfrowy wiek:

    "Tata, a jak wy z Mamą byliście młodzi to żyły jeszcze dinozaury ? "

    OdpowiedzUsuń
  14. Też nie lubię miodu ale herbaty bardziej :D U mnie w żyłach kawa :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Joga może być ciekawa, jak ją ktoś sensowny prowadzi, inaczej, to trzeba się pilnować, żeby nie przysnąć :P
    Fakt, Reiki i takie, kamienie lecznicze, inteligentna lewoskrętna woda, posiadają niesamowite właściwości.
    Nie wiem, czy wiesz, ale jak się roślinki, nawet te domowe, lewoskrętną wodą podlewa, to one rosną!!!
    Co do koszulki, to istnieje moim zdaniem zachodnia filozofia jogi, więc nadrukiem na koszulce bym się nie przejmował. Najważniejsze, że koszulka ma dekolt, albo odsłania brzuch. "Zachodnia" dlatego, że nigdy jeszcze nie widziałem hinduskiego jogina w legginsach i obcisłej koszulce :P Gdzieś słyszałem, że joga podobno gdzieś z dalekiego wschodu pochodzi, ale myślę, że to tylko taka legenda, bo oni przecież tam żadnych legginsów nie znali?

    OdpowiedzUsuń
  16. mam podobne: dziewczynka zapytała mnie kiedyś czy jak byłam mała to był już prąd?

    OdpowiedzUsuń
  17. U nas jest dokładnie tak samo, ale słowo "połamaniec" mi się nie podoba, więc na potrzeby chwili zmieniłam znaczenie złamasa. A jeśli nie to trudno :D

    OdpowiedzUsuń
  18. I nie mów mi, że nawet kącik ust Ci się lekko nie podniósł, że oczy nie wypełniły się radością, że nerki nie zatrzepotały, przecież to jest śmieszne :D
    Ale co bardziej mnie zastanawia, to żeby dziecię warowało przy oknie za ciocią trzeba się trochę postarać i albo ciocia Frau dawała mu nieliche prezenty w co wierzyć mi się nie chce, albo zła i okrutna Frau, wcale nie była taka zła i okrutna.

    OdpowiedzUsuń
  19. Hyhyhy wiesz, mogło być róźnie :D

    OdpowiedzUsuń
  20. Bleee kawa... Dobra robimy wymianę, ja Ci oddaje mój życiowy przydział kawy, a Ty mi herbaty. I nic w przyrodzie nie zginie.

    OdpowiedzUsuń
  21. Chyba będę musiała opatentować własny strój z pantalonami i obscenicznymi za dużymi, workowatymi koszulkami :D Znajomej znajoma zajmuje się Reiki i ma w tym całkiem niezłe sukcesy. Choć dla mnie to bardziej kwestia głowy, czy to zadziała czy nie.

    OdpowiedzUsuń
  22. Ej no, mogli akurat wyłączyć ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Pantalony myślę, są w Indiach popularne, czyli oznaczało by to powrót do tradycji :P
    Reiki, wiadomo, podobnie jak czytanie przyszłości ze szklanej kuli za pomocą czarnego kota, ma bardzo silne podłoże naukowe. Działanie jest równie silne jak wpływ inteligentnej lewoskrętnej wody, w fazie wyrobu potrząsanej przy pełni księżyca.

    OdpowiedzUsuń
  24. Widzisz, problem leży w tym, że do nas (pal sześć mnie, ale do mojego brata i mojej córki) bachory lezą jak muchy do gówna. Nie wiem, dlaczego! Z góry robię straszliwą i zniechęcającą minę... Brat mój nawet nie zamierza się żenić, żeby mu baba instynktem macierzyńskim nie świeciła, ale podejście do dzieci ma jak całe stado wykwalifikowanych opiekunek. Nie lubi jeszcze bardziej niż ja, a lezą do niego jak osy do pączków z lukrem. Moja mama się dzieci BOI. Tylko córkę mam nienormalną, bo ona lubi to tałatajstwo, toteż tałatajstwo lgnie do niej, a najbardziej aspergerowcy i inni z zaburzeniami, o czym przekonała się wielokrotnie na własnej skórze.

    OdpowiedzUsuń
  25. P. S. Musiałam udawać życzliwość dla gada, bo należał do znajomych, a poza tym bardzo dobrze płacili.

    OdpowiedzUsuń
  26. Niby mam podejście, nie wiem nie mnie to oceniać, ale to że dzieci lgną do mnie jak szaleńcy jest faktem bezsprzecznym, to że lubię "nasze" również, do całej reszty jakoś nie mogę się określić. Niby nie lubię dzieci, instynkt macierzyński to tylko z definicji znam, ale na II roku studiów miałam praktyki w świetlicy socjoterapeutycznej i że zrobiłam tam furorę jest faktem bezsprzecznym (choć wówczas mi dredy pomogły) ale to że do dziś uważam to za moją najlepszą "pracę" w życiu o dziwo również. Tylko to były praktyki sama praca pewnie wygląda zgoła inaczej. Bo w pracy z dziećmi, często najsłabszym aspektem jest kontakt z rodzicami...

    OdpowiedzUsuń
  27. Tylko niektórym to faktycznie pomaga. Raz w życiu byłam u takiego "lekarza" co podczas badania nie wiedziałam, czy mam się śmiać, czy uciec w popłochu. Namówiła mnie znajoma, której koleś faktycznie pomógł i osobom z jej najbliższego otoczenia również. I to w sposób dość widoczny. W ogóle jeżdżą do niego ludzie zewsząd. Nie podjęłam zalecanej kuracji i nigdy do niego nie wróciłam, kto wie może gdyby nie mój sceptycyzm byłabym zdrowym człowiekiem. A tak zostało mi tylko naśmiewanie się z lewoskrętnaje inteligentnej wody ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. Straszliwie antypatyczny temat :/

    OdpowiedzUsuń
  29. Rodzice? Wiem :D jeść mi się chce to dlatego, a muszę najpierw daily zrobić, bo mi znowu golda przepadnie.

    OdpowiedzUsuń
  30. Nie rodzice, tylko dzieci.
    A te daily i goldy to coś z mięsem czy bez?

    OdpowiedzUsuń
  31. Najedzon! Myślę, że słownik gamerów, czy nolifów mógłby być dla Ciebie mniej zrozumiały niż gwara :D Chodziło mi o wykonanie dziennego zadania w mojej grze.

    OdpowiedzUsuń
  32. Czy to oznacza, że gamerów ani nolifów się nie je?

    OdpowiedzUsuń
  33. Nooo jeśli masz skłonności kanibalistyczne...

    OdpowiedzUsuń
  34. Nie, mam skłonności wegetariańskie. A w poczcie grzebała?

    OdpowiedzUsuń
  35. Że dzień dobry :D ? bo ja tam rzadko wchodzę, tylko jak mi tel jęknie.

    OdpowiedzUsuń
  36. Mnie moda na fitness zawsze szokowała. Nawet sobie nie wyobrażasz, co kobiety potrafią zrobić, żeby zrzucić wagę. Niektóre - można śmiało to powiedzieć - chyba lubią tortury. Może ten stres i presja tak je odchudzają? Sama nie wiem.
    A propos Chodakowskiej - nie polecam. Technicznie moim zdaniem nie nadaje się dla początkujących. Osoby znające temat, wiedzą, co by należało zmodyfikować, żeby nie zrobić sobie krzywdy. Reszcie odradzam.
    Osobiście preferuję siłownię i ciężary ;)
    I powiem Ci coś - też nigdy w życiu nie zrobiłam pełnej pompki ;)

    OdpowiedzUsuń
  37. Że Ci, kuźwa, piękna rzecz wysłałam!

    OdpowiedzUsuń
  38. Wysoka piątka! :D pompek nie wymyślił normalny człowiek, tylko jakiś radziecki atleta na sterydach. Na fitnesie znam się tak samo, co na budowie rakiet. Ciężary dla mnie odpadają, ze sportów pozostaje mi jednak jenga i sudoku ;)

    OdpowiedzUsuń
  39. No właśnie widzę i mówię przeca! To lepsze niż wysłanie piwa sową!

    OdpowiedzUsuń
  40. I to mi przypomniało, że mam TO <3 w lodówce! Mmm...

    OdpowiedzUsuń
  41. Wiesz, że TO nieludzkie tak się pastwić na abstynentem z przymusu.

    OdpowiedzUsuń
  42. Nie wierzę w przymusową abstynencję!

    OdpowiedzUsuń
  43. Coś w tym jest. A zdroworozsądkowa?

    OdpowiedzUsuń
  44. Stoczyłam się. Doszczętnie. I na samo dno.

    OdpowiedzUsuń
  45. No i będziesz tam leżeć, kwękać, rehabilitować się, zażywać nieskuteczne leki, zamiast napić się uzdrawiającego ciało i duszę napoju!

    OdpowiedzUsuń
  46. Wypraszam sobie, nie kwękam! Oficjalnie...

    OdpowiedzUsuń
  47. A, przepraszam, nie kwękasz. Gorzkie żale na blogu się nie liczą :D

    OdpowiedzUsuń
  48. To takie niepoprawne politycznie, obrazoburcze i zaściankowe. To się nazywa niezależność własnego ja!

    OdpowiedzUsuń
  49. No wiesz! To nawet ja, pomimo zawansowanego wieku potrafię zrobić 20 pompek!
    Znaczy jeszcze potrafię.
    Szpagat też zrobię i też "jeszcze".
    Może pij mniej herbaty i więcej piwa?
    Wyraźnie maż dobrane niewłaściwe proporcje!

    OdpowiedzUsuń
  50. Ale niezdiagnozowana :D

    OdpowiedzUsuń
  51. Ale to nie jest kwestia, że ja "już" nie potrafię. Ja nigdy nie umiałam! Ale za to umiem wyginać dziwnie palce. To się liczy? Nooo obecnie mam zatrważając proporcje...

    OdpowiedzUsuń
  52. Ależ oczywiście, absolutnie nie!

    OdpowiedzUsuń
  53. A teraz przepraszam, głosy w mojej głowie każą mi już iść.

    OdpowiedzUsuń
  54. Nie odchodzi się od komputera wtedy, gdy piszę do Ciebie długiego i pięknego maila!

    OdpowiedzUsuń
  55. Wiedziałam!
    Za mało piwa...

    OdpowiedzUsuń
  56. Tja, bo ja wróżką jestem.

    OdpowiedzUsuń
  57. Ale ile moich szarych komórek zostało oszczędzonych!

    OdpowiedzUsuń
  58. A myślisz że teina i tiaminy takie komórkooszczędne są?!
    Słuchaj starszych i pij piwo ;)

    OdpowiedzUsuń
  59. Sugerujesz, że jestem gamoń bo pije za dużo herbaty? :D

    OdpowiedzUsuń
  60. Rechot dobrze robi na mięśnie brzucha. Które to kręgosłupowi są niezbędnie potrzebne. Wyrzuć McKenziego, zatrudnij Dziwaka

    OdpowiedzUsuń
  61. No nie... Gamoniostwo to genetyczne jest... Ale tym bardziej nie możesz pozwolić sobie na stratę następnych mundrych komórek.
    Rzuć herbatę i pij piwo :)

    OdpowiedzUsuń
  62. Chyba tak uczynię, bo ileż można. Jeszcze mi się głazy w nerkach zrobią, czy coś. Zapobiegać trzeba!

    OdpowiedzUsuń
  63. Dzwiak jest zatrudniony samozwańczo i odwołać go nie idzie...

    OdpowiedzUsuń
  64. Sudoku to także mój sport :D

    OdpowiedzUsuń
  65. Dobre, dobre... najbardziej podobały mi się te ćwiczenia z herbatą. Można by do tego dołożyć dźwiganie.... ciasta ;)

    OdpowiedzUsuń
  66. Dołożyłam, a jak! Przecież systematycznie trzeba zwiększać trudność ćwiczeń, następne będą lody, a później czekolada.

    OdpowiedzUsuń
  67. Bo to jest sport mistrzów!

    OdpowiedzUsuń
  68. No słabo, nawet pasjans zawsze u mnie przegrywał z saperem.

    OdpowiedzUsuń
  69. Tylko pamiętaj żeby dźwigać naprzemiennie! Raz prawą rączką, a raz lewą.
    Żebyś nie miała nierównych bicepsów ;)

    OdpowiedzUsuń
  70. Spoko, mnie bicepsy nie grożą :D

    OdpowiedzUsuń
  71. A ja potrafię żonglować trzema kartoflami i niewiele brakowało, a nauczyłbym się ruszać uszami...

    OdpowiedzUsuń
  72. Ty to byś mogła sobie rękę podać z moim dzieciątkiem. W życiu w sapera nie przegrała.

    OdpowiedzUsuń
  73. I tak w dniu trzecim rehabilitacji Linka wróciła do pozycji z dnia pierwszego. Ale z pewnością będzie lepiej. Jak te wszystkie, nawet nienazwane i nieistniejące mięśnie i ścięgna bolec przestaną. A przestana na pewno pocieszę na koniec optymistycznie. Znam z autopsji ;)
    Nieustająco zdrowia Ci życzę Linko :)

    OdpowiedzUsuń
  74. Linka przestała ich używać, a one w zamian przestały się odzywać. Układ sprawiedliwy.

    OdpowiedzUsuń
  75. Z Mendą robiliśmy zawody i rozwalaliśmy sapera na czas. Piękne czasy.

    OdpowiedzUsuń
  76. Może to i lepiej, że jednak się nie nauczyłeś, jeszcze by odpadły i głupio byś wyglądał...

    OdpowiedzUsuń
  77. Statystycznie, że tak powiem, ludziom czasami pomaga już samo pójście do lekarza, szczególnie teraz, gdy wiele schorzeń powodowanych jest stresem. Jak ktoś jeszcze wysłucha, opuka, coś tam zapisze, to efekt placebo nie jest niczym niezwykłym. Normalny lekarz nie ma raczej na coś takiego czasu, pacjenci obsługiwani są jak na taśmie.
    "Zdjął mu ciężar z ramion", nie bierze się z niczego, można się z kimś podzielić problemem i jest prościej ;)
    Wiadomo, lepiej w coś takiego wierzyć, bo wtedy działanie jest lepsze ;)
    Dlatego też cała działka homeopatii działa :P
    Wiadomo, jak się komuś rozluźni parę mięśni, to też to pomoże, na tym polega masaż.
    Oczywiście, ludzie narzekają na całą tą "mafię farmaceutyczną" i na to, że ona ich tylko truje, ale jak tej "mafii" nie było, za to tylko szaman z kadzidełkiem, albo fryzjer z brzytwą do spuszczania krwi, to średnia wieku była jakoś o dziwno niższa, mimo, że nikogo farma nie "truła" :P

    OdpowiedzUsuń
  78. przepraszam za niedyskrecję...
    czy Pani coś zaszkodziło? nadmiar ćwiczeń ograniczył możliwości produkowania treści literkowych? a może stadium szpitalne zamiast sanatoryjne?
    ja rozumiem, że rehabilitacja może postępować ścieżkami mniej oczywistymi, ale aż tak?
    niewydolność kręgosłupa usunięta wraz z nałogiem literackim?

    OdpowiedzUsuń
  79. Co do nałogów - posiadam dwa i żadne nie jest literackim :D

    OdpowiedzUsuń
  80. U mnie to działa odwrotnie, pujście do lekarza powoduje nasilenie choroby, więc unikam. Dla własnego bezpieczeństwa.

    OdpowiedzUsuń
  81. Oho... taką rehabilitację trzeba opatentować :) Może skorzystam, bo mnie w sobotę zgięło w paragraf i odpuścić nie chce.

    OdpowiedzUsuń
  82. grunt, ze najważniejszy z nałogów, czyli życie ma się jakoś, skoro reaguje - to wystarczy jako lek przeciwbólowy na ciekawość nadmierną.
    powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  83. Musiałam natychmiast posilić się małym ciasteczkiem, bo całkiem opadłam z sił przy czytaniu. A czy przewracanie się z boku na bok w łóżku, też jest formą treningu?

    OdpowiedzUsuń
  84. Początki są trudne...po dwóch dniach ćwiczeń resztę odłożyłam do Nowego Roku. Będzie jak znalazł. Nie ma co się zadręczać. Chodakowskiej za to płacą, niech ćwiczy.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  85. Istnieje coś takiego jak negatywny efekt placebo ;) Czyli nocebo, w mądrościach ludowych, samospełniająca się przepowiednia :P
    Szybkiego powrotu do gibkości krzyża życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  86. Ćwicz, ćwicz, będziesz potem jak nowa:))

    OdpowiedzUsuń
  87. Tak się zastanawiam, gdzie się podziała nasza Linka? Czyżbyś tak intensywnie ćwiczyła że nie masz czasu dla wiernych czytelników?
    Tęsknię...

    OdpowiedzUsuń
  88. Chcesz to Ci receptę wypiszę, znam już całą paletę prochów. Niedługo dorobię się jakiejś "narko" łatki ;)

    OdpowiedzUsuń
  89. Nie rozumiem tylko dlaczego małym ciasteczkiem, a nie sążnym ciachem! Wszak ze słabościami nie ma żartów! A takie przewracanie się w łóżku może doprowadzić do skrajnego wyczerpania, schabowy pod łóżkiem, to jak apteczka pierwszej pomocy.

    OdpowiedzUsuń
  90. Święte słowa, jak lubi to niech hyca, każdego bawi co innego.

    OdpowiedzUsuń
  91. Zawsze wiedziałam, że psychologia swą genezę wzięła z mądrości ludowych :D

    OdpowiedzUsuń
  92. A okres gwarancji chociaż dadzą?

    OdpowiedzUsuń
  93. Wszak nie roń łez nadobna niewiasto, Linka żyje i myśli intensywnie. A jak każdy wie, z jej myślenia jeszcze nic dobrego nigdy nie wynikło.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprzątajcie, a będzie wam dane

Samozagłada: krok pierwszy

Wielkie powroty: epizod 1 – Sanatorium