Ale o co wszystkim chodzi

Linka otrzymała proste zadanie – pojechać z punktu A do punktu B. Zwarta i gotowa wyjechała batmobilem z garażu i ruszyła z kopyta w blasku wschodzącego słońca. Jej entuzjazm szybko zaczął przechodzić w niepokój gdy spostrzegła, że wzbudza spore zainteresowanie wśród ogółu ludzkości. Również mijane psy zaczęły śledzić ją zdziwionym spojrzeniem. Najgorsze jednak miało dopiero nastąpić. Czerwone światło. Linka pomimo szczerej chęci zbagatelizowania tej drobnej drogowej sugestii, zatrzymała się i z duszą na ramieniu czekała na rozwój wypadków. Z niewiadomych przyczyn ludzie zaczęli wpadać na siebie na pasach nie odrywając wzroku od auta, rowerzysta wjechał do otwartej studzienki, nawet drogowcy przestali pić kawę. Lince pot zrosił czoło, krew pulsowała w skroniach, spocone ręce ślizgały się na kierownicy. Przez głowę przelatywało jej milion myśli, a żadna nie tłumaczyła takiego napiętnowania społecznego, strach nie pozwalał sprawdzić co jest nie tak, z każdą sekundą coraz bardziej zapadała się w fotel. Gdy w końcu rozbłysło zbawienne, zielone światło ruszyła z piskiem opon gotowa uciec od wszelkiej cywilizacji i zamieszkać w Bieszczadach. Po drodze ignorowała inne auta uciekające przed nią do rowu. Miała wrażenie, że minęły całe lata świetlne zanim w końcu dojechała na miejsce, w rzeczywistości nie mogło to być więcej niż 5 minut. Nadeszła chwila prawdy. Cała rozdygotana wyłączyła samochód, wzięła trzy głębokie wdechy, na wszelki wypadek wyjęła z torby paralizator, gdyby trzeba było coś dobić i na miękkich nogach wysiadła gotowa stawić czoła nieznanemu. Ostrożnie z kołatającym sercem w piersi, zaczęła zbliżać się do maski spodziewając się tam zastać przyklejoną do zderzaka grupę przedszkolaków. Wstrzymała oddech, zajrzała zza winkla i zobaczyła TO.... Przez następne 10 minut tarzała się ze śmiechu po trawie nie mogąc się opanować. W końcu całkowicie odwodniona, targana ostatnimi spazmami histerycznego śmiechu podniosła się i odkleiła od zderzaka ogromny, żółty materac z gąbki, który ma w garażu żeby nie rozwalić ściany przy parkowaniu.

Komentarze

  1. Hehehehehehe najlepszy numer na świecie. Groza narasta niczym u Hitchcocka a potem salwa śmiechu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dopisałam sobie w CV kierowca spychacza.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprzątajcie, a będzie wam dane

Samozagłada: krok pierwszy

Wielkie powroty: epizod 1 – Sanatorium