Wstrząśnięty nie mieszany, ale za to rozgotowany

Dla wielu osób jest to rzecz co najmniej dziwna, ale Linkę jazda pociągami relaksuje. W spokoju może pogrążać się w czarnych myślach, czytać książki – co w innych środkach lokomocji w jej przypadku jest stanowczo niewskazane - a nawet zdarza się, że coś naskrobie.  Jako że jeździ regularnie od wielu lat miała przygody różne i  na własnej skórze doświadczyła również tej gorszej  generacji pociągów. Pamięta składy, w których drzwi otwierały się tylko po sążnym kopnięciu z glana. Niestety nie przynosiło to efektu zimą, bo drzwi były przymarznięte, a w korytarzykach można było lepić bałwana. Nie raz przejechała własną stację, bo nikt inny nie wysiadał, a ona sama się nie uporała z niesfornymi drzwiami. Innym razem zdarzyło jej się zasnąć i konduktor obudził ją dopiero na stacji końcowej – na szczęście nie była to Moskwa. Były też pociągi pozbawione amortyzatorów, w których jajka same ubijały się na pianę. Częste były też awarie, gdzieś w połowie trasy w szczerym polu i rzadko kiedy ktoś przejmował się pasażerami, jednak zawsze najgorsze były te, które na czarnym rynku dorabiały jako sauna i można było robić grzanki. Ale jest to dawno zamknięty rozdział, na który z perspektywy czasu patrzy z pewnym rozrzewnieniem. Teraz śmiga nowiutkimi, nowoczesnymi, wygodnymi składami, w których drzwi otwierają się same, a pasażerowie nie wiedzą, którym przyciskiem zamknąć toaletę.


Stojąc na peronie i obserwując hamujący pociąg, Linka z nieukrywanym zdziwieniem zaobserwowała, że okna były całkowicie zaparowane i wyglądały jak żywcem wyjęte z pamiętnej sceny z Titanica, kiedy to Jack i Rose intensywnie starali się o 500+ w aucie. Zafrasowana weszła do środka i momentalnie została w sposób brutalny spacyfikowana i położona na glebę przez falę gorącego powietrza. Szkła jej okularów zaparowały, więc po omacku w pośpiechu zaczęła ściągać warstwy wierzchnie przemierzając korytarz wagonu. Po drodze mijała ludzi siedzących w podkoszulkach przewieszonych bezładnie przez fotele w ostatniej fazie odwodnienia, patrzących przed siebie niewidzącym wzrokiem. Ci siedzący przy oknie mieli sińce na skroniach. Linka zajęła miejsce i podskoczyła, jakby usiadła na fotel fakira, okazało się, że siedzenia również były podgrzewane. Pociąg ruszył. Po wymoszczeniu sobie siedziska kurtką tak, żeby nie dostać odparzeń na pośladkach wyjęła książkę, żeby zając czymś przegrzewający się mózg. Zaczęła czytać. Przestała czytać po minucie i zrozumiała, dlaczego ludzie byli posiniaczeni. W jakiś cudowny sposób tory zamieniły się w brukowaną drogę i pociągiem rzucało intensywnie od lewa do prawa razem z siedzącymi w środku bezwładnymi ludźmi. Przez całą podróż można było słyszeć monotonne i regularne odgłosy uderzania wielu głów o szyby. Linka jeszcze raz spróbowała czytać, jednak po minucie jej błędnik oszalał i zrobiło się jej niedobrze. Schowała książkę i z każdą kolejną stacją upodobniała się do pogrożonych w chocholim tańcu współpasażerów. Po godzinie oscylowania na granicy obłędu wygrzani i wytrząśnięci dojechali do stacji końcowej. W ludzi wlała się nowa nadzieja i wszyscy stłoczyli się przy drzwiach wyjściowych, aby zaczerpnąć cudownego powietrza i chłodu. W końcu pociąg się zatrzymał, a ludzie wylali się na peron. Koszmarny powrót do przeszłości dobiegł końca. Byli uratowani.


Linka po dość szybkim załatwieniu swoich spraw pomaszerowała na Dworzec Główny aby ruszyć w podróż powrotną. Sprawdziła rozkład i potruchtała na odpowiedni peron. Gdy zjechała schodami i zrobiła kilka kroków i nagle stanęła jak wryta. Kilka osób nie spodziewając się nagłego zatrzymania w pędzie, odbiło się od jej pleców i upadło. Nie zwróciła na nich uwagi. Po policzkach ciekły jej łzy, a usta poruszały się szybko rzucając bezgłośne klątwy. Na torach stał ten sam żelazny potwór, którym przyjechała.

Komentarze

  1. Oj, chyba wolałabym iść na piechotę, a na pewno uciekłabym z tego peronu. Pamiętam takie jazdy i takie pociągi....
    Równie masakryczny jest autobus PKSu, który latem nagrzewa sie jak sauna i daje sie wytrzymać tylko wtedy, gdy jedzie, bo przez otwarte okna wpada powietrze, inna sprawa, że siedzisz w przeciągu i masz do wyboru - udusić się lub nabawić choroby od przeciągu...

    OdpowiedzUsuń
  2. Autobus jest dla mnie najgorszym możliwym środkiem lokomocji, mam tyle traumatycznych wspomnień z nim związanych... Choroba od przeciągu to dla mnie mniejsze zło.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uuuu, to byłabym niepocieszona i rozczarowana, widząc ten sam pociąg, z którego niedawno wysiadłam. Mam tak czasem z autobusem, bo jednak jakoś preferuję autobus, niż pociąg, choć wszyscy mi mówią, że lepiej pociągiem, a mnie ten stukot i to że stanie gdzieś w polu odstrasza. Poza tym autobus mam częściej. I też latem idzie się ugotować... Świetne porównanie do sceny z ,,Titanica" xD.

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Leslie Warszawski5 marca 2017 16:12

    Ja pamiętam jakąś koszmarną podróż w styczniu albo lutym roku... nie pamiętam. Wyprawa na przysięgę wojskową do kolegi. Pojechaliśmy w 3 osoby Z Warszawy do Grudziądza. Jakąś pogmstwaną trasą. Zajęło nam to całą noc. Temperatura na zewnątrz około -30 stopni a w pociągu pewnie -20. Gdyby nie cel wyjazdu i posiadane zasoby alkoholu, pewnie byśmy zamarzli. Temperaturę zweryfikowaliśmy na placu apelowym w jednostce wojskowej. Przy pięknym słońcu termometr wskazywał -27 stopni.
    Powrót w podobnych warunkach.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też należę do tych, którzy zdecydowanie preferują autobusy. Choć dawno temu regularnie dojeżdżałam pociągami na studia, a potem do pracy, nie wspominając już wyjazdów wakacyjnych, to PKP nigdy nie jawiła mi się jako instytucja przyjazna. Raczej wprost przeciwnie. Ostateczne rozstanie z pociągami nastąpiło jednak dopiero, kiedy znaleźliśmy się z mężem w sytuacji zagrożenia - uświadomiłam sobie wówczas, że w pociągu jestem praktycznie bezbronna wobec agresywnych, pijanych? naćpanych? pasażerów. Nie uciekniesz, bo gdzie? Nawet na peron za Tobą wyjdą, a i tam bezpiecznie nie jest.

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozumiem, że pasażerowie byli aż tak rozmiękczeni, iż nie polecieli ze skargą... w sumie jest to jakiś sposób, na uniknięcie zażaleń.

    OdpowiedzUsuń
  7. Autobus to zło największe... To chyba rozumieją tylko osoby z chorobą lokomocyjną.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zdarzało mi się jeździć pociągami bez ogrzewania, gdzie się człowiek w ogóle nie rozbierał z kurtki i czapki, a para z ust szła, no ale minusa chyba nie było. Hyhyhy w takiej sytuacji to konduktor powinien chodzić i polewać pasażerom :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Odpukać nigdy nie miałam niebezpiecznej sytuacji w żadnym środku transportu, a do tego pociągi zawsze uważałam za jedne z najbezpieczniejszych. W sumie to najmniej tramwajom ufam, tam to się dopiero element przewija. Polecam zakupienie gazu, 20 zł a człowiek od razu czuje się bezpieczniej.

    OdpowiedzUsuń
  10. Niektórzy byli zadowoleni i dusili warzywka na obiad. Nigdy się wszystkim nie dogodzi...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprzątajcie, a będzie wam dane

Samozagłada: krok pierwszy

Wielkie powroty: epizod 1 – Sanatorium