Kryzys tożsamości

W obawie przed rychłą deportacją Linka postanowiła, w końcu zadziałać coś w kwestii przedawnionej tożsamości. Uzyskawszy wspaniałomyślnie dzień bezpłatnego urlopu, spięła poślady i z nieukrywaną trwogą, zdobyła się na stawienie czoła swym dwóm śmiertelnym wrogom – fotografowi i Paniom z urzędu.


Linka do każdej bitwy zawsze stara się przygotować, dlatego nim udała się do fotografa, wnikliwie przejrzała jak bardzo upokarzające są obecne wymogi przy zdjęciach do dowodu osobistego. Ku swej ogromnej uciesze okazało się, że nie trzeba zdejmować okularów, inaczej Linka przeobraziłaby się w pomarszczoną rodzynę, szukając przed sobą obiektywu. Kolejnym pozytywem był fakt, że uszy mogą pozostać zakryte, więc nie musiała czynić cudów z włosami, które zawsze luźno opadają na ramiona. Niestety ustawienia en face nie można obejść, więc Linka w duchu pogodziła się, że podobnie jak na zdjęciu do paszportu wyjdzie na mordercę i gwałciciela z dożywotnim wyrokiem.


Uzbrojona w wiedzę udała się do przybytku fotografa. Po wymianie kurtuazyjnych powitań i celu wizyty, Linka udała się na zaplecze.  Fotograf rzucił leniwym okiem na Linkę i odruchowo przemówił;


- proszę zdjąć okulary i odsłonić uszy.


- nie trzeba. Sprawdziłam rozporządzenie ministra i w zdjęciach do dowodu osobistego nie jest to wymagane – wyrecytowała Linka. Faktem jest, że przeczytała zwykły artykuł, napisany zapewne przez dorabiającego studenta pedagogiki, ale minister zawsze brzmi godnie.


- hmm… -fotograf obrzucił Linkę tylko zdziwionym spojrzeniem, ale informacji nie negował, widząc że ta weszła na tryb bojowy.


- proszę chociaż trochę odsłonić uszy, żeby było widać, że są.


- oczywiście, że są, jak inaczej trzymałyby się okulary? – odpowiedziała rozsądnie Linka.


- hmm…


Po wykonaniu serii zdjęć fotograf podziękował i łaskawie oznajmił, że zdjęcia będą do odbioru w poniedziałek. Lince broda zaczęła niebezpiecznie drgać, a usta wygięły się w podkowę, oczy przyjęły wyraz rannego jelonka. Zdjęcia były gotowe po 20 minutach. Niestety cała nabyta wiedza i prawie godzinne przygotowania za wiele nie pomogły, bo Linka i tak wyszła na zapuchniętego zwyrodnialca z 10-kilogramową nadwagą skumulowaną w całości na twarzy.


Przybita udała się nieśpiesznie do urzędu. W tej kwestii również uprzednio poczyniła odpowiednie przygotowania. Linka przeprowadziła wnikliwy wywiad z Zuz, która wątpliwą przyjemność ma już za sobą. Zuz przekazała jej proste, acz dające szeroki obraz instrukcje; w pokoju są dwie panie. Ta po prawej jest miła, ta po lewej nie – ciągle gada przez telefon i żre. Linka najwyższym wysiłkiem woli skupiła się na nie pomyleniu kierunków, przez chwilę rozważała podpisanie rąk, gdyż na co dzień wyznaje zasadę, że jest prawo i te drugie prawo. Stając przed właściwym pokojem, jeszcze raz w myśli powtórzyła wskazówki, wzięła głęboki oddech i zapukała. Odczekała chwilę i nie słysząc, żadnej zapraszającej odpowiedzi nieśpiesznie przestąpiła próg Mordoru. W pokoju była tylko jedna pani. Ta po lewej. I żarła. Linka przez chwilę rozważała opcję ucieczki, jednak załamując ramiona, bezwiednie przyjęła postawę uniżonego petenta. Pani między ciasteczkiem a pączkiem uznała, że Linka nie wygląda na zbyt rozgarniętą, więc sama wypełniła za nią ankietę, zadając serię pytań w bezokoliczniku. Na koniec kazała się podpisać i wydała wyrok, że dowód będzie do odebrania za miesiąc. Linka nieśmiało wtrąciła, że tak jakby godziny otwarcia urzędu nijak się mają z możliwością ponownego osobistego przyjścia do jakże uprzejmych progów najwyższej władzy samorządowej – choć oczywiście, gdyby w tym czasie nie pracowała, jako zwykły motłoch i ciżba, z ogromną radością stawiłaby się ponownie - i czy może napisać upoważnienie. Pani tylko przewróciła oczami i uderzyła się ze zrezygnowaniem w czoło, a tak idiotyczne stwierdzenie szybko musiała zagryźć drożdżóweczką.

Komentarze

  1. Też niedawno przez to przechodziłam. Do zdjęcia miałam odsłonić czoło tak, żeby było widać brwi. A co niby miałam zrobić z grzywką? I co z tymi brwiami? Znak szczególny jakiś, czy co? A potem kolejne polecenie po trzech nie zadowalających pana ujęciach: może trochę pogodniej. Po...co? Spróbowałam coś zrobić z twarzą, ale i tak syn potem zapytał: a czemu jesteś taka smutna? Mogłabym wymienić ze 100 powodów, ale nic to. Najważniejsze, że przez 10 lat będzie spokój. Z fotografem. Choć tyle.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam to za sobą, ale efekt był taki, że wyglądam co najmniej podejrzanie i sama siebie na zdjęciu nie poznaję, pan fotograf zrobił niby kilka wersji, ale według mnie co jedna to gorsza. i jeszcze każą za to zapłacić!

    OdpowiedzUsuń
  3. Trudny zawodnik z Ciebie xD. Fotograf przekonany, że wie, jak ma zrobić zdjęcie do dowodu słyszy, że to jednak nie tak jak mu się wydawało. Ale musiał mieć minę! xD Te nowe zdjęcia dowodowe są okropne, wygląda się gorzej niż skrzyżowanie Alfa z zieloną żabą zwaną bodajże Kermit. Ach te urzędy, książkę można by o nich napisać. Najlepiej omijać szerokim łukiem. Teraz to wszystko osobiście... albo przez notariusza...

    OdpowiedzUsuń
  4. Racja, zapomniałam u mnie też wspominał o brwiach. Może w dobie "rysowanych" brwi to faktycznie znak szczególny. Nie wiem po co termin ważności w dowodach, przecież człowiek się aż tak nie zmienia. Nie planuje sobie, w końcu machnąć dziary na czole...

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślę, że to międzynarodowy spisek z tymi zdjęciami. Oni na pewno dodają coś do aparatów. Tak nie może być, że nagle wszyscy wychodzą jak pół dupy zza krzaka.

    OdpowiedzUsuń
  6. Później przyznał mi rację, że poszedł wzorem ze zdjęć paszportowych, że niby tak bezpieczniej, bo się w urzędach nie czepiają. Moja pani nawet kaprawego oka nie rzuciła na zdjęcie...

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam panie które wypełniają za mnie formularze - bez względu na powody i motywy w/w pań

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja jak słyszę serię pytań w bezokoliczniku zawsze przed oczami mam te scene - również bez wzgledu na intencje ;-)
    https://youtu.be/moYnDUSkjmY

    OdpowiedzUsuń
  9. Co tak nagle wszyscy wymieniają dowody? Jakiś nowy przepis?
    W Indonezji do zdjęcia trzeba mieć czerwone tło. Ale za to zdjęcie nie musi być aktualne- zrobiliśmy jedno 3 lata temu i drukujemy z płyty.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wymieniamy bo starzy jesteśmy ;-) według przepisów zdjęcie powinno być zrobione najpóźniej na pół roku przed wyrobieniem dokumentu. A wszyscy robią nowe bo maja nadzieję, że lepiej wyjdą :-D

    OdpowiedzUsuń
  11. To ja chyba też powinnam wymienić...
    Skoro są starzy to lepiej nie wyjdą.

    OdpowiedzUsuń
  12. ~rademachera3 lipca 2017 12:49

    Aż wyciągnęłam dowód by sprawdzić. Znaczy zdjęcie sprawdzić, bo jeszcze nie przyglądałam się.
    Faktycznie.
    Dupa zza krzaka.
    Na szczęście to nie ja muszę oglądać, tylko urzędnicy :) Pewnie dlatego są tacy skwaszeni. Też bym była po obejrzeniu kilkuset pośladów.

    OdpowiedzUsuń
  13. Do niedawna myślałam, że najgorsze już za mną, czyli zdjęcie do paszportu ;p Ale zawsze może być jeszcze gorzej ;D
    Niestety, nie przewidziałam, że OM zrobi klika zdjęć z opcją poruszenia. No i jeśli ogląda się je z tą opcją to wszystko ok, gorzej po zgraniu albo wysłaniu...Twarz wygląda jakby mi ktoś z pięści deczko szczękę, nos etc przestawił ;pp Normalnie w horrorach mogę grać ;p

    OdpowiedzUsuń
  14. w ten sposób mówiono na Mazurach - mieszkałam tam kilka lat... Pierwszy szok bezcenny - "wypiła już ? " tak zwróciła się do mnie sklepowa kiedy odstawiłam butelkę na ladę .... szok... później było już tylko bardziej śmiesznie

    OdpowiedzUsuń
  15. Rowy, rowy, wszędzie rowy! :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Szczególnie w azjatycki horrorach jest to popularny motyw, taki smuz na zdjęciu, że niby człowiek ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Kiedyś trafiłam na takiego lekarza medycyny pracy: "ból pleców ma? nadciśnienie ma? hemoroidy ma?" i tak przez 3 arkusze ankiety :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Na Ozyrysa pomyliłam bezokolicznik z formą bezosobową :D szszsz nikt nie widzi...

    OdpowiedzUsuń
  19. Nienawidzę konieczności zmiany dowodu i tych wizyt u fotografa - generalnie wychodzę na zdjęciach zawsze jak jakiś nalany mafioso, więc nie Ty jedyna masz problem z nadwagą w części twarzowej ;)

    Odwzajemniam Twoje niedawne odwiedziny u mnie. Zapraszam częściej i samemu też częstsze wizyty obiecuje. Fajnie tu, ciekawie i wesoło. Masz talent. Pielęgnuj go.

    W najnowszej notce zostawiłem Ci małą niespodziankę: https://zyciecelta.wordpress.com/2017/07/04/czerwcowe-o-tym-i-owym/

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  20. Ej dobrze jest mieć fizis mafioso - nalanego, czy nie - to budzić respekt i posłuch na dzielni ;) dziękuję za miłe słowa, będę pielęgnować jak moje krzaczki.

    OdpowiedzUsuń
  21. Ja wymieniałem dowód w okresie siarczystych mrozów. Upewniłem się więc, że fotograf jest w stanie - za dod.kasę - zmarznięty fioletowo czerwony nos i policzki "odbarwić". Jednak po odebraniu zdjęć zobaczyłem gębę pijaczyny kloszarda wyciągniętego ze śmietnika. Na złość jednak zostawiłem takie zdjęcie w urzędzie i teraz mogę się pośmiać.

    OdpowiedzUsuń
  22. Znam, przeżyłam.
    Byłam zmuszona również odzyskać tożsamość, bo dowód miałam przeterminowany i od dłuższego czasu sobie beztrosko bez tożsamości pomykałam.
    Z tego tytułu u fotografa: Pozbawiono mnie okularów, odsłonięto nader bujne owłosienie z czoła tudzież uszu, (na szczęście nie przy pomocy golarki do nóg), kazano ulizać sterczące, uroczo i krnąbrnie każdy w innym kierunku - loki na czubku głowy i trzaśnięto fotę na której przypominam wielokrotną morderczynię po kilku wyrokach.
    Osobę, której z racji wykonywanego zawodu musiałam okazać nowy dowód cofnęło, ale nie zostałam zatrzymana na 48h. Zatem - jest nieźle ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Hyhyhy to teraz jak ktoś spojrzy na Ciebie i Twoje zdjęcie możesz mówić, że metoda 12 kroków działa :-D

    OdpowiedzUsuń
  24. Ja myślę, że oni robią to specjalnie. Później na międzynarodowych zjazdach okolicznościowych pokazują sobie nasze zdjęcia z dowodów i wybierają największego zmutowanego kanibala spod ziemi.

    OdpowiedzUsuń
  25. :) Podejrzewam - chociażby na podst. własnego doświadczenia - że osoby zawodowo zobowiązane do sprawdzania tożsamości z d.os. sporadycznie porównują zdjęcie z oryginałem. Najczęściej sprawdzamy: Pesel, nr dow., i datę wydania.

    OdpowiedzUsuń
  26. Ja tam nie odpuściłabym żadnemu, tyle radości miałoby mnie ominąć? :D

    OdpowiedzUsuń
  27. Hi hi!Też jestem po wymianie dowodu. Pół roku udawało mi się paszportem posługiwać ale jakoś trzeba bylo ten dowód zrobić... Jak zobaczyłam swoją fotografię sama sie przestraszylam :) Wściekła baba, nabzdyczona z furią w oczach i skrzywioną gębą... Tak. To byłam ja :) I wiesz co? Takie zdjęcie dałam. W końcu za 10 lat, przy następnej wymianie tak będę wyglądać - jeśli ludzie tak mnie wkurzać będą jak teraz :). I podaję teraz taki dowód przy rożnych okazjach, widzę strach w oczach oglądającego i pewien respekt. W końcu nie wiadomo kiedy ta uśmiechnięta, miła osoba z naprzeciwka czyli ja zamieni się z Gorgone ze zdjęcia. Lepiej uważać :D

    OdpowiedzUsuń
  28. Hmmm lepiej uważać z nadmiarem nabzdyczenia na zdjęciu, moja znajoma kiedyś trafiła na konduktora, który nie chciał uznać jej legitymacji bo nie wierzył, że to ona. Biedula musiała jeździć na legitymacji siostry :D

    OdpowiedzUsuń
  29. Nabzdyczenie wynikało z niechęci do fotografowania :) A z siostrą się nie uda. Ona nabzdyczona permanentnie :D

    OdpowiedzUsuń
  30. Zapewne siostra przyjęła pozę Iwana Groźnego i budzi respekt wśród motłochu i ciżby. Taka stylówa ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprzątajcie, a będzie wam dane

Samozagłada: krok pierwszy

Wielkie powroty: epizod 1 – Sanatorium