Katastrofa, która jeździ koleją

Stojąc na dworcu PKP w oczekiwaniu na pociąg, Linka pogrążała się w jak zawsze posępnych rozważaniach nad naturą wszechświata. W pewnym momencie, nieoczekiwanie z ponurych deliberacji  została gwałtowanie wyrwana przez radosne zakrzyknięcie.


- nie byłam pewna, czy to ty – powiedziała postać opatulona czapką, szalem i kapturem, więc Linka będąc pewna, że ona to ona, nie była wcale pewna kto ją zagaduje.


Dopiero po chwili ostentacyjnej lustracji  – wszak było ciemno, Linka jest ślepcem,  a z całej twarzy przybysza widać było tylko rozradowane oczy – rozpoznała w gościu swoją starą znajomkę Poppo, której nie widziała przysłowiowe wieki. Po całej serii rytualnych obrządków, czyli pisków, krzyków i uścisków przeszły do części właściwej, czyli trzeszczenia. Z trzeszczenia pobieżnego wynikło, że Poppo wysiada trzy stacje dalej na Rubieżach. Trzeszczały nieprzerwanie, aż pociąg nie nadjechał, trzeszczeć nie przestały w pociągu, szukając biletomatu, ewentualnie konduktora – choć w pewnym momencie doszły do wniosku, że konduktor wziął biletomat na plecy i porzucił pociąg, ewentualnie zamknął się z nim w toalecie, tworząc futurystyczną fotobudkę. Gdy w końcu udało im się znaleźć biletomat, jedna stacja już minęła. Po zalegalizowaniu swej podróży rozsiadły się z lubością powracając do trzeszczenia, jednak po chwili przerwał im telefon, który zadzwonił do Poppo. Oczywiście okazało się, że Poppo miała sama zadzwonić - jak się będzie zbliżać - w celu odebrania jej  z dworca, jednak z nadmiaru trzeszczenia całkowicie o tym zapomniała. W momencie kiedy ona rozmawiała, pociąg znowu się zatrzymał, więc Linka będąc dobrą koleżanką wykrzyknęła do niej żeby uciekała, bo to jej stacja. Poppo chwyciła w pośpiechu torbę, machnęła pożegnalnie Lince i nie przerywając rozmowy wybiegła z pociągu. Linka z bananem na paszczy po niespodziewanym, miłym spotkaniu wyciągnęła się wygodnie i zaczęła czytać książkę. Wtem automatyczny głos popłynął z głośników; następna stacja Rubieże.


Lince od razu banan spełznął z twarzy, a oczy rozszerzyły się w przerażeniu, gdy uświadomiła sobie, że wyrzuciła własną znajomą stację za wcześnie. Porzuciwszy książkę chwyciła za telefon z zamiarem zadzwonienia do Poppo, żeby się pokajać i zaproponować jakąś organizację dalszego transportu. Linka musi się przyznać, że jest człowiekiem bez honoru i złym do szpiku kości, bo już w tym momencie cała sytuacja zaczęła ją niemożebnie bawić, wywołując mimowolnie ataki chichotu. Wówczas jeszcze starała się trzymać fason, nie chcąc budzić zbyt dużego zainteresowania wśród reszty pasażerów, którzy i tak zaczęli na nią łypać spode łba. Fason straciła bezpowrotnie w momencie kiedy Poppo odebrała, i zamiast standardowego powitania Linkę zalała fala pisku i głośnego śmiechu, do którego Linka od razu się przyłączyła. Nadawanie w infradźwiękach trwało dobre 20 sekund, kiedy to obie wyczerpane, a Linka jeszcze odwodniona, bo w międzyczasie się spłakała, wymieniły szybkie informacje, że Poppo ma dalszy transport, że jest ciemno a każda stacja wygląda tak samo i ogólnie nic się nie stało, i będzie co wspominać. Więc Linka wspominała całą dalszą podróż nie mogąc opanować uśmiechu od ucha do ucha, nie bacząc na pełne wyrzutów spojrzenia innych podróżnych, którzy dopiero po jakimś czasie odzyskali słuch.

Komentarze

  1. hehehehehehe nie da się nie śmiać i nie rozumiem dlaczego współpodróżni okazali dezaprobatę. Wszak śmiech to zdrowie panie kochany!!!
    A może to co innego? Kurna mniejsza o większość - rzeczywistość krzyczy, więc zaśmiejmy jej się prosto w nos ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że jak się widzimy to ja prowadzę...:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę, że winien temu mógł być przeciągły pisk i pęknięte bębenki...

    OdpowiedzUsuń
  4. A teraz spiewamy z Whoopi: I will follow him, follow him whereever he might go... :D

    OdpowiedzUsuń
  5. I piechotą do celu pozostało :)) Witam i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny tekst, bardzo przyjemnie się czytało, masz talent! :)
    bardzo mi się spodobało "trzeszczenie".
    cóż, ważne, że Poppo dotarła na miejsce ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj obawiam się, że koło talentu nawet nie stałam, ale dziękuję.
    Poppo dotarła i żyje - sprawdzałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wzdłuż torów to byłoby jakieś 8 km. Cóż to dla młodego człowieka ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ty jestes babo jednym wielkim talentem:)
    A szkoda ze tu na blogu nic nie namalujesz..dopiero by oko niejednemu zbielalo:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ziom, nie zawstydzaj mnie przy ludziach... Narysować mogę ewentualnie koślawego lewka ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Strach z tobą podróżować koleją, jak ty ludzi na obcych stacjach wyrzucasz :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ludzie ze mną podróżujący są już przyzwyczajeni, że żaden ze mnie autorytet przewodniczy i nikt mnie nie słucha :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprzątajcie, a będzie wam dane

Samozagłada: krok pierwszy

Wielkie powroty: epizod 1 – Sanatorium