Zajrzeć śmierci w oczy

Pociągi, którymi Linka codziennie przemierza świat, są wyposażone w telewizory, w których bynajmniej nie puszczają pełnometrażowych filmów, bajek, czy chociaż seriali, których zwyczajowo nie ogląda a od biedy, rzuciłaby kaprawym okiem, za to z uporem maniaka emitują krótkie spoty i filmiki, przy których współczesne seriale paradokumentalne typu Pamiętniki z wakacji jawią się jako cud współczesnej kinematografii. Jedyną sensowną rzeczą, którą można zobaczyć, są nagrania z monitoringów pokazujące niebezpieczne sytuacje na przejazdach kolejowych spowodowane brawurą, a częściej głupotą homo sapiens. Puszczana w kółko kompilacja nagrań, wywołała u Linki falę wspomnień, wygrzebując z odmętów jej pamięci pewne zdarzenie sprzed kilkunastu lat. Głównie dlatego, że wówczas świat nie był jednym wielkim Okiem Wielkiego Brata, sama nie stała się gwiazdą takowego nagrania...


Dawno, dawno temu w czasach, kiedy srogie mrozy i śnieżyce były zimą a nie wiosną Linka wraz z Rodzicielem wybrali się do lasu na tzw. wietrzenie psa. Z racji tego, że Luna jest z rodziny husky-owatych ów wietrzenia bardzo potrzebuje. Zapakowali się więc wszyscy do auta i udali na dzikie łono natury. Po jakimś czasie i wielu kilometrach brodzenia po kolana w śniegu, gdy Linka z Rodzicielem znudzili się odłamywaniem sopli z nosa, a Lunie początkowo radośnie dyndający jęzor, przymarzł do powieki, stwierdzili, że czas wracać. Śmiały plan w trybie natychmiastowym został wprowadzony w życie i cała ferajna zapakowała się do samochodu. Szczęśliwi i dotlenieni, acz z drugim stopniem odmrożenia udali się w podróż powrotną.


 Na skraju lasu należało przejechać przez dwutorowy i niewinnie wyglądający przejazd kolejowy, który został umiejscowiony na niewielkim wzniesieniu.  Rodziciel, który wówczas powoził, zredukował prędkość i mozolnie zaczął się toczyć. Pokonawszy pierwszy tor, auto nagle zatrzymało się centralnie na środku i zaczęło mielić oponami na oblodzonej nawierzchni. Rodziciel dwoił się i troił, jednak samochód nie chciał ruszyć . Wtem sygnalizator swym jaskrawym, czerwonym światłem skąpał spowity w śniegu świat. Rogatki pomału, acz systematycznie zaczęły opadać. W Lince obudził się instynkt przetrwania. Z charakterystyczną dla siebie powagą i opanowaniem zaczęła działać. Jej mózg pracował na najwyższych obrotach, formułując racjonalny plan działania. Nie tracąc czasu, jak rażona wyskoczyła z auta i otworzyła tylne drzwi.


- Luna uciekaj! – wykrzyknęła z obłędem w oczach do psa siedzącego z tyłu.


Luna tylko przekrzywiła głowę w niemym niezrozumieniu, wyrażając coś w rodzaju: czego krzyczysz człowiek?


- Zaraz wszyscy zginiemy! – zawyła Linka ze łzami w oczach, na co pies przeciągle ziewnął.


- córko, czy mogłabyś z łaski swojej przestać się wydzierać i popchać auto? Tego pociągu jeszcze nie ma – włączył się Rodziciel, przerywając dramatyczny monolog Linki.


Ta wyrwana z odmętów szaleństwa,  wyprostowała się i ze zdziwieniem spostrzegła, że wcale zaraz nie zginą, bo jak okiem sięgnąć po horyzont, nie widać nawet świateł żelaznego potwora. Lekko zażenowana, zatrzasnęła drzwi i ze zwieszoną głową podreptała na tył samochodu. Po kilku próbach auto, w końcu wygrzebało się z oblodzonego śniegu, a Rodziciel bezpiecznie wyjechał omijając opuszczoną rogatkę. Linka szybko zapakowała się do środka i odjechali w stronę zachodzącego słońca, nadal nie uświadczywszy żadnego pociągu. Choć ona nadal uważa, że otarli się o śmierć.

Komentarze

  1. Priorytety.., potem Luba byłaby jak Hachiko:p

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Leslie Warszawski25 kwietnia 2017 10:41

    Dlatego przez przejazd kolejowy przejeżdżam szybko. Jedyne na co zwracam uwagę to to, żeby nie urwać zawieszenia. wtedy nie da się mnie zepchnąć :-) Raz jeden, w Kole, przejechałem zbyt szybko. Samochód przetrwał. Nie byłem tego jednak zbyt pewny.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. No o mały włos, bo nigdy nie wiadomo, kiedy żelazny potwór nadjedzie...
    Ja chyba też byłabym przerażona, nie ma co :-(

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakby nie było zdobyłaś o sobie ważną wiedzę: potrafisz szybko się zorganizować i nie ulegasz panice :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jazda zimą do przyjemnych nie należy, a to co puszczają w środkach komunikacji na ekranach to naprawdę pozostawia wiele do życzenia. Rzeczywiście, lepiej już oglądać ,,Pamiętniki z wakacji" - szczyty ambicji każdego scenarzysty i reżysera, jak to nazywam czasami. Też bym się wystraszyła, no bo jednak zapaliło się czerwone i rogatki opadły, a to coś oznacza. To ślicznego masz pieska ;D.

    OdpowiedzUsuń
  6. W sensie, że miałaby pomnik? ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. No właśnie sama nie wiem jak lepiej, niby tylko maszyna odpowiada za sprawność rogatek, a im nie ufam. Za każdą maszyną stoi człowiek, a im ufam jeszcze mniej. Chyba jednak będę zwalniać i to nie ze względu na zawieszenie :D

    OdpowiedzUsuń
  8. No, choć raz się ktoś za mną wstawił, że nie jestem cienias!

    OdpowiedzUsuń
  9. Sztab kryzysowy już szykuje dla mnie etat :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Luna jest miss osiedla. Mimo upływu lat i okulawienia korony nie oddała. I wcale nie zeżarła konkurencji, żeby nie było...

    OdpowiedzUsuń
  11. W każdym razie system wartości prawidłowy masz. Najpierw należy rodzinę ratować. Znaczy Lunę :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Mój tok myślenia pewnie poszedł w kierunku "Rodziciel ma kciuki więc sobie poradzi" :-D

    OdpowiedzUsuń
  13. No jasne! Też jestem tego zdania :) Poradziłaś sobie świetnie!

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo Ci współczuję takiej sytuacji, ja to bym na pewno spanikowała, bo jakby nie patrzeć jestem panikarą. Więc nie martw się ja też bym tak wariowała.

    OdpowiedzUsuń
  15. Co Cię nie rozjedzie to wzmocni ;-)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ta trzeźwa ocena sytuacji..
    Jesteś w tej kwestii moim idolem :)))

    OdpowiedzUsuń
  17. Myślę, że jechałam książkowo wg poradnika postępowania w sytuacjach kryzysowych, tylko skleiły się kartki i ominęłam pkt 1. "nie wpadaj w panikę" ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprzątajcie, a będzie wam dane

Samozagłada: krok pierwszy

Wielkie powroty: epizod 1 – Sanatorium