Zło czai się w kartonach
Mrok spowił magazyn. Gęsty, szary kurz unosił się w powietrzu niczym nieprzenikniona, londyńska mgła. Grobowa cisza przerywana niekiedy odgłosem szybkich kroków lub wybuchem histerycznego, złowrogiego śmiechu, zwiastowała nadchodzącą emanację zła. Nikt nie czuł się bezpiecznie – nikt nie był bezpieczny…
Wtem światem wstrząsnął mrożący krew w żyłach krzyk. Niósł się złowrogim echem, potęgując narastające pandemonium grozy. Na resztkę ocalałych padł przemożny strach i poczucie nadchodzącego końca…
Linka bezszelestnie wynurzyła się zza mrocznych regałów z balonami. Będąc wierną swym ideałom z dzieciństwa, niepostrzeżenie udała się do toalety, gdyż najbliższa budka telefoniczna znajdowała się w Londynie. Tam przywdziała godne superbohatera przyodzienie – majtki na spodnie – i wróciła do pogrążonego w panice magazynu. Z super szybkością Flasha omijała biegające w popłochu otępiałe jednostki, brnęła do epicentrum nieprzerwanego krzyku. Nie bacząc na sączącą się z popękanych bębenków krew i mrużąc oczy od chłostającej jej nieustannie fali powietrza, ostatkiem sił rozedrganych mięśni dotarła do celu, by nieść ratunek niewinnym.
Tam osaczona ze wszystkich stron przez plugawy pomiot piekielny - którego Linka nie mogła jeszcze dojrzeć - Koleżanka Kopytko była u kresu sił. Twarz groteskowo wykrzywiona, wywrócone białka oczu i zaciskające się palce, były żywym świadectwem nieprzerwanego paroksyzmu odrazy. Linka nie bacząc na niebezpieczeństwo, ruszyła z odsieczą. Jej super wzrok astygmatyka od razu zlokalizował porzucony w nieładzie karton. Ostrożnie podpełzła pod potencjalne wrota do piekieł. Wychylając się z najwyższą ostrożnością, zajrzała do środka.
Bestia, antychryst i Renata Beger. Z czerwonych ślepi biło czyste zło, ociekające trującym jadem szczękoczulki, otwierały się i zamykały, czekając na sposobność do śmiertelnego ataku. Linka przystąpiła do ratowania świata. Posiłkując się intelektem Batmana, super siłą Hulka i dziwnym fartem, że wyjątkowo nie lęka się pająków wielkości tic taca, oderwała kawałek kartonu i nawet nie mrugnąwszy okiem, odesłała potwora w niebyt. Momentalnie nad magazynem zajaśniało słońce, rozpędzając gęstniejący mrok. W serca pracowników wlała się nowa nadzieja. Świat znów został uratowany przez tajemniczego bohatera, który pognał do toalety w obawie przed karą za nieprzepisowy ubiór.
Pająk to pestka. Nie to co mysz!!!
OdpowiedzUsuń:)
Linka-spiderman?
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś mysz o wdziecznym imieniu Pinki. Ale gdyby to była wolna, niezalerzna mysz to Linka również dałaby się ponieść na fali powszechnego obłędu.
OdpowiedzUsuńSpiderman to będzie Linke ścigał za beztialskie potraktowanie krewniaka.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Superbohaterka nie zabiła potwora? Zabicie pająka powoduje siedem lat pecha...
OdpowiedzUsuńTy to chyba naprawdę jakieś supermoce posiadasz, bo ja dzisiaj też miałam przygodę z pająkiem xd. Rano, dla nieszczęśnika niestety marnie się to skończyło. Nieproszony lokator w pokoju. Cóż, trzeba wytępić.
OdpowiedzUsuńO matko! tak się przestraszyłam, a tu bestia wielkości mikro ;-)
OdpowiedzUsuńBestia, antychryst i Renata Beger - pisze z zachwytu nad tym. Idealne określenie dla Starej Torby:D
OdpowiedzUsuńParafrazując klasyka Superbohaterka zastosowała ostrzeżenie wzrokowe, upomnienie na piśmie, oraz perswazja ustną, aż do nagany włącznie :D
OdpowiedzUsuńŻe moje wpisy mają moc sprawczą? Dobra następny będzie o tym jak Linka wygrywa w totka, jeśli wygrasz dzielimy się pół na pół ;)
OdpowiedzUsuńBo on pod lupą był naprawdę przerażający...
OdpowiedzUsuńTo zdanie będzie kiedyś sławne. Pewnie jak prawnicy Renaty mnie odnajdą...
OdpowiedzUsuńObsługuję totka xD. Jak klienci chcą zdrapki i każą mi wygrać, to mówię, że lepiej nie, bo nic nie wygrają xD. W ogóle zapomniałam wcześniej dodać, że jak zobaczyłam tytuł to mi się skojarzył z Hanką Mostowiak xD.
OdpowiedzUsuńWybrać, nie wygrać*
OdpowiedzUsuńwiedziałam!!!!!!!!!!!!! nienawidzę pająków, to wszystko dokładnie tak jest!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńTeraz sama się siebie boje, ja Ciebie nie śledzę, żeby nie było :D
OdpowiedzUsuńŚP Hanki lepiej nie ruszać, swoje przez kartony już wycierpiała.
Rozumiem lęk przed pająkami, bo sama boję się całej rzeszy stworzeń, ale pająki są akurat dla mnie nieszkodliwe. Każdemu, którego napotkam w moich czterech ścianach nadaję wdzięczne imię Helena i jakoś się tolerujemy.
OdpowiedzUsuńSupermoce ;D.
OdpowiedzUsuńTak, lepiej nie. ;)
No, jeżeli ta bestia miała jeszcze kurwiki w oczach to wszystko jasne.
OdpowiedzUsuńProblem dotyczy wielu osób, ale w tak interesujący sposób nikt jeszcze nie opisał.
OdpowiedzUsuńZayłam serdeczności.
Jakby to mógł powiedzieć Juliusz Cezar, choć powiedział ciut inaczej - Przybyłam, zobaczyłam, przeczytałam ...i zachwycona jestem :) Dawno już tak się nie uśmiałam. Dramat pajęczy bliski memu sercu, myślę, że zachowuję się podobnie jak owa uratowana.
OdpowiedzUsuńZajrzałam tu do Ciebie ze strony Anzaia. I zostaję :D Zdecydowanie.
Zatem jest mi niezmiernie miło powitać Cię w moich skromnych progach. Na dniach spodziewaj sie przesyłki z kartą członkowską ;-)
OdpowiedzUsuńSama mam dziwne fobie, o których podzieliłam się na łamach bloga dlatego, mimo że pająków się nie boję, rozumiem i z truchłem pajęczym koleżanki nie goniłam ;-)
Bo ludzie zbyt boją sie pisać. Ja o swojej największej fobi też milcze.
OdpowiedzUsuńMyślę, że takich kurwików nawet Renia by się nie powstydziła. Wręcz wyczułam nić pokrewieństwa po kądzieli.
OdpowiedzUsuńRenata Beger - ciskała kurwikami?
OdpowiedzUsuńMirek nie był typem społecznika. Można by powiedzieć, że miał wiele cech introwertyka i domatora, choć Viola i tak uważała, że jego brawura kiedyś ściągnie na nich kłopoty… Nic nie mógł na to poradzić. Viola z dziećmi znów będą głodować jeśli On się nie postara. Dlatego coraz więcej czasu spędzał snując wielkie plany (i nie tylko)… I jak przewidziała, te kłopoty zaczęły się od przesunięcia pudła. Ale stało się… został wykryty i musi odciągnąć grozę od Violi i dzieciaków… Po pierwszej panice i histerii nagle zrobiło się cicho. Tak cicho, że Mirek przykucnął w kącie nieruchomiejąc, podczas gdy serce waliło mu jak młotem. Może go nie zauważą, może zdoła jeszcze zaopatrzyć dzieciaki na start życiowy… może… Gdy iskierka nadziei zaczęła nieśmiało kiełkować w jego wyrywającym się z piersi sercu, pojawiło się MONSTRUM, potwór z majtkami na spodniach!? Mirek zdał sobie sprawę, że MONSTRUM się na niego gapi celując w jego stronę „gigantycznej wielkości śmiercionośnym narzędziem z betonu i stali”, czyli kawałkiem kartonu. Napięcie rosło, gdy tak stali oko w oko… Ostatnie stresy dały o sobie znać i Mirek nie wytrzymał napięcia jako pierwszy… zaczął biec ile sił we wszystkich ośmiu stawonóżkach… i to go zgubiło. Na szczęście Viola z dziećmi są bezpieczni- zdążył jeszcze pomyśleć gdy cień przetykacza zasłonił mu słońce… ;-)
OdpowiedzUsuńDziękuję Parrafrazie za pomoc w zredagowaniu tego takstu jak i poprawienie błęduf :) oraz w dokarmianiu sierotek po Mirku.
Linka mając kolosalne wyrzuty sumienia powzięła odpowiednie kroki i założyła fundusz na rzecz Violi i potomstwa. Planuje udać się też do urzędu w celu załatwienia mieszkania od miasta, ale pani w sekretariacie musi, w końcu przestać żreć.
OdpowiedzUsuńNie jest dobrze jeśli komentarze są ciekawsze od moich historii :D
To kurwiki cisną Renatą.
OdpowiedzUsuńUważaj, kartony mogą nawet śmierć spowodować! Było o tym nawet w TVP2 kilka lat temu! :D
OdpowiedzUsuńLinko twoich tekstów nic nie przebije. No chyba żeby Mirek coś napisał... och no tak... On już nic nie napisze. ;-D
OdpowiedzUsuńMyślę, że miał talent. Było to widać po szczecinie na jego chudych nóżkach.
OdpowiedzUsuńHyhyhy planujemy nakręcić sequel ;)
OdpowiedzUsuńHmm... jednak zauważyłaś objawy talentu... i tu rodzi się pytanie... czy spostrzeżenie to nastąpiło przed czy po dekapitacji!? Czy to nie była aby udana próba pozbycia się konkurencji???
OdpowiedzUsuńOoo przepraszam Linka ma swoje za uszami, ale nawet za dziecięcia nie należała do grona entuzjastów wyrywania owadom/pajęczakom narządów więc o dekapitacji mowy być nie może i nie jest to nieudolna próba obrony, i odwrócenia uwagi od głównego pytania :D
OdpowiedzUsuńNo rany pajęcze, ja teraz w każdym pająku widzę biednego Mirka. Malykub - człowiecze, coś Ty narobił. Jak tu teraz stwora posłać na tamten świat. Wszak może mieć żonę i dzieci drobne..
OdpowiedzUsuńNo właśnie. Przypadkowo został stworzony archetyp pajęczego męczennika. Śmie twierdzić, że w przyszłym roku będzie to jeden z tematów maturalnych.
OdpowiedzUsuńMalyklub daj namiary na bloga. Mirek jest super!
OdpowiedzUsuńI anatema na Linkę za pozbawienie rodziny żywiciela jedynego!
Się uhahałem jak dziki! :D Ale nastrój grozy faktycznie tu wyczuwalny, w pewnym momencie aż ciarki przebiegły mi po plecach...
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że jeszcze są na świecie superbohaterowie, którzy nie tylko ratują świat, ale i zaprzątają sobie głowę regulaminami i własnym wyglądem. Są jeszcze jakieś zasady na tym świecie :)
Jasne zaraz z klątwy rzucić chcą. A co jeśli Mirek pod maską wrażliwego poety był tyranem, który pił, bił i słuchał disco polo?! Linka pozbyła się ciemiężyciela i oprawcy.
OdpowiedzUsuńPodstawy stroju to jedno, ale do Avengersów Linki nie przyjmą bo nie uznają eksterminacji wrogów. Cieniasy.
OdpowiedzUsuńBoska Ty!!!:))
OdpowiedzUsuńNo racja. Picie i bicie to jakby wpisane w kulturę mamy, ale to discopolo... Niewybaczalne.
OdpowiedzUsuńŻegnaj Mirek i niech ci ziemia lekką będzie. Względnie lekką ;)
Nie, nie, nie, nieprawda.
OdpowiedzUsuńJa tam nie wiem, czy nie uznają... Popatrz tylko ile robotów i kosmitów wykończyli jak Loki napadł na Nowy Jork podczas afery z sześcianem :) A i jego samego też prawie zabili pod koniec...
OdpowiedzUsuńDobra, jeśli uznamy, że pająki to krypto agenci wrogo nastawionej obcej cywilizacji to mam szanse ;-)
OdpowiedzUsuń