Matrona prawdę Ci powie

Zaledwie kilka stuleci wstecz podróżnikom do przedostania się z punktu A do punktu B przez niebezpieczne, dzikie krainy niezbędny był skromny ekwipunek. Nóż myśliwski, strzelba, róg na proch strzelniczy, toporek, krzesiwo i draska, koc, cynowy kubek uchodziły za bogactwo, a traper tak wyposażony mógł przeżyć sam w głuszy długie miesiące. Teraz odrobinę się zmieniło, choć od czasu do czasu jakiś pasażer czuje pradawny zew krwi i wyciąga siekierę, głosząc przy tym jedyną słuszną rację, albo odreagowując stresujący dzień w pracy. Jednak wbrew obiegowej opinii obecnie siekiera nie jest niezbędna do przeżycia w podróży komunikacją miejską, czy PKP. W XXI wieku niezbędne są słuchawki.


Linka wygodnie rozsiadła się w pociągu, zajmując, jak zawsze czwórkę - mimo że nie ma 2 metrów - nie lubi mieć kolan pod brodą, a tam, nawet gdy inni pasażerowie się dosiadają, jest więcej miejsca. Zdjęła okrycie wierzchnie, wyciągnęła książkę i z coraz większym napięciem na twarzy przewalała resztę ekwipunku. Ze zgrozą spostrzegła, że zapomniała słuchawek. Pocieszając się tym, że o 6 rano większość ludzi przypomina śnięte ryby, a w wagonie szukają tylko odpowiedniego miejsca do zdechnięcia, stwierdziła, że jakoś przeżyje. Faktycznie większość osób od razu się wyłączyła i przeszła w tryb czuwania, ku ogromnemu zadowoleniu Linki, która mogła czytać w spokoju.


 Niestety już kilka stacji później to pociągu wlała się kolejna fala osób, a wśród nich osobniki wielce ożywione i aktywne pomimo nadal wczesnej pory. Były to trzy Matrony. Z niewiadomych przyczyn wybrały miejsce koło Linki, otaczając ją ze wszystkich stron, bezpardonowo wduszając w ścianę i zostawiając wolne pół fotela. Bezpieczny azyl Linki zamienił się w grzędę. Matrony nawet na chwilę nie przerwały ożywionej dysputy, która musiała rozpocząć się na peronie, a ów przedmiotem byli ludzie młodzi.  Linka w najwyższym skupieniu starała się nie słuchać i czytać dalej.


…Zebrawszy wszystkie siły, przewrócił się ciężko na brzuch. Czuł, jak jeden ze szwów pęka, a świeża krew zalewa mu plecy. Ból był jednak niczym w porównaniu z napływem kolejnej fali gniewu. Hugh Glass zaczął się czołgać…


-…oni tylko w tych Smartfonach siedzą – wypaliła Matrona nr 1, skutecznie wyrywając Linkę z zadumy, lustrując ją przy tym badawczo, czy aby gdzieś w książce nie chowa telefonu. Nic tam nie było. – A najgorsze są te niebieskie – kontynuowała Matrona nr  1. Linka nie do końca zrozumiała, o co chodzi, ale być może Pani czyta jakieś periodyki naukowe, a ona przyznaje się bez bicia, że rzadko chwyta za tego typu literaturę. – A jakie głupoty na Fejsbukach piszą, włos się jeży – Linka nie wie, co piszą, nie ma Facebooka. Wróciła do książki.


…Zebrawszy wszystkie siły, przewrócił się ciężko na brzuch. Czuł, jak jeden ze szwów pęka, a świeża krew zalewa mu plecy. Ból był jednak niczym w porównaniu z napływem kolejnej fali gniewu…


- …a te ich tipsy, nic chwycić nie mogą… - perorowała Matrona nr 2, wszystkie jak na komendę spojrzały na Linki paznokcie. Zawiedzione tipsów nie znalazły. – I kostki odkryte! Zimą! – znów taksujące spojrzenia tym razem na Linkowe pęciny. W pełni zakryte. Linka wzięła głęboki oddech i zaczęła czytać.


…Zebrawszy wszystkie siły, przewrócił się ciężko na brzuch. Czuł, jak jeden ze szwów pęka, a świeża krew zalewa mu plecy…


-…idą na te studia i pierdolą robotę, a robić nie ma komu… – włączyła się do dyskusji Matrona nr 3. Linka została zmiażdżona krytycznym spojrzeniem. Faktycznie posiada dwa dyplomy i ma pełne wykształcenie wyższe, a do tego pracę, w której mogła dorobić się dorodnego cellulitu od siedzenia za biurkiem, dobrowolnie zamieniła na ciągłe hasanie po magazynie. Znowu pudło.


…Zebrawszy wszystkie siły, przewrócił się ciężko na brzuch…


- …a i tak to wszystko jebnie i III wojna będzie…- podsumowała rozmowę Matrona nr 1.


Pociąg dojechał, a Linka pozytywnie nastawiona, udała się do pracy.


Niestety czekał ją jeszcze powrót, również bez słuchawek. Będąc, jak zawsze na ostatnią chwilę, zdyszana wbiegła do wagonu i zajęła jedno z ostatnich wolnych miejsc, dookoła sami ludzie młodzi, wracający z pracy i szkoły. Wyciągnęła książkę i zatopiła się w lekturze.


…Zebrawszy wszystkie siły...


Pociąg ruszył. Jak na komendę wszyscy nagle zaczęli grzebać w torebkach, torbach, płaszczach i wyciągać telefony, ładowarki i przedłużacze. Rozpoczęła się nierówna walka o wolne kontakty. Ci bardziej przezorni wyciągnęli kieszonkowe agregaty. Podłoga utonęła w plątaninie kabli, a przedział zalała fala wszechogarniającego trzeszczenia, podnosząc poziom decybeli do pułapu krytycznego. Lince zaczęło oko latać. Bardzo poważnie rozważa nabycie siekiery.

Komentarze

  1. Czyli jednak siekiera rządzi, nawet w podróży w XXI wieku :-)
    Ale nie ma się czym tak bardzo przejmować, bo, cytując Matronę numer 1 "i tak to wszystko jebnie i III wojna będzie" :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ile takich osób jest! Znawcy młodzieży. Zapomnieli jak sami młodzi byli. Nie lubię wrzucania wszystkich do jednego worka. W środkach komunikacji miejskiej można usłyszeć wiele różnych rozmów ;D. Książki zabieram, słuchawek nie, bo nie lubię na nich słuchać, rzadko z nich korzystam. Może zamiast siekiery paralizator? Bardziej nowoczesny xD.

    OdpowiedzUsuń
  3. Podobnie miałam w poczekalni do lekarza, w końcu schowałam książkę do torby i zaczęłam oglądać zdjęcia w telefonie...
    Z drugiej strony, takie matrony to skarbnica wiedzy wszelkiej ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dokładnie, delficka wyrocznia do niej na praktyki chodziła.

    OdpowiedzUsuń
  5. Słuchawki to kwestia przyzwyczajenia, ja nie lubię tych małych, uszy od nich bolą.
    Myślę, że czas wrócić do korzeni, dlatego zostanę przy siekierze, ale żeby było nowocześnie, kupię ją przez internet :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Teraz źródło wiedzy, a jeszcze parę lat to awansują na osiedlowy monitoring ;) taka jest ścieżka kariery tego typu.

    OdpowiedzUsuń
  7. O matko... jak oko lata, to znak, że nadchodzi Apokalipsa... :)))

    Może nie jeżdżę pociągami tak często jak Ty, ale uważam, ze to survival w czystej postaci. Nie ze względu na warunki obiektywne, lecz raczej w związku z koniecznością wysłuchiwania rozmów bliźnich. Zwłaszcza telefonicznych. Kiedyś przymusowo wysłuchałam wnikliwej analizy słabych stron pewnego związku damsko - męskiego. Mocne nie były analizowane. Dałoby się z tego taki niewielki kurs terapeutyczny dla par sklecić. Analizującą była pani. Sądzę, że CBŚ powinno ją zatrudnić ze śpiewem na ustach..

    OdpowiedzUsuń
  8. Hyhyhy kto wie może na potrzeby CBŚ przygotowuje portrety psychologiczne socjopatów i dorabia sobie po godzinach :D ale tak abstrahując nie rozumiem faktu, że ludziom nie przeszkadza, że ich prywatne rozmowy słucha jakieś milion innych osób, wiem że to teoretycznie ich nie obchodzi, ale mimo wszystko ja bym tak nie mogła.

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam obserwować takie matrony - ale jak mam być szczera ta też zbliżam się do wieku matronalnego więc na wszelki wypadek siadając w podróży zajmuję miejscówkę z dwoma kontaktami :) jeden na laptopa drugi na smatfona wymiennie żeby sobie poczytać na Kindle

    OdpowiedzUsuń
  10. Bycie matroną to nie kwestia wieku, to stan umysłu.

    OdpowiedzUsuń
  11. No i już Cię lubię :) i tej wersji będę się trzymać jak niepodległości !!! Jak kto mi zarzuci kwestię wieku to powiem że umysł mam młody!!! I tak będę gadać dopóki se o tym nie zapomnę mając demencję starczą !!

    OdpowiedzUsuń
  12. Dzięki moim sanatoryjnym doświadczeniom, o których nie omieszkałam wspomnieć w notkach, wiem, że osoby starsze potrafią być takimi gagatkami, że ja to przy nich grzeczna pensjonariuszka :D

    OdpowiedzUsuń
  13. widziałam kiedyś w sanatorium - raz. I obciach się przyznać ale ja czterdziestolatka nie miałam po zabiegach siły zleźć na kolacje a te kobitki - matrony zapierdzielały na kolacje z dancingiem, moooocno zakrapiane, do białego rana. A rano pierwsze były na zabiegach ....

    OdpowiedzUsuń
  14. Świętej pamięci pani Czubaszek kiedyś powiedziała sama o sobie, że jest z niej dziecko - pierdziel :)) I ja się pod tę kategorię jak najbardziej podpinam, a mam wrażenie, że nie ja jedna ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. To ja lat dwadziesciapare przez polowe turnusu miałam zakwasy od masażu :-D a już Indianie wiedzieli,że na zawkasy najlepsze jest piwo, więc musiałam się ratować...

    OdpowiedzUsuń
  16. Sądzę, że i mnie pisany taki los. Z czego się bardzo cieszę :-)

    OdpowiedzUsuń
  17. ~Leslie Warszawski20 marca 2017 12:29

    Z matronami nie miałem przyjemności podróżować. Ani pociągiem ani samolotem. Może dlatego, że głównie przemieszczam się samochodem. Na krótszych dystansach pieszo.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  18. Taka Matrona w akucie wyleciałaby na pierwszym zakręcie...

    OdpowiedzUsuń
  19. Linka, super się czytało. Naprawdę współczuję że ciągle go ta krew zalewała, a Ty taka niedoinformowana wysiadłaś z pociągu.

    OdpowiedzUsuń
  20. Dzięki. Ja myślę, że przed tymi Matronami nawet gryzzly, który poturbował mojego bohatera książki by uciekł...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprzątajcie, a będzie wam dane

Samozagłada: krok pierwszy

Wielkie powroty: epizod 1 – Sanatorium