Kolejowa klasa premium

Wskakując jak zawsze do obładowanego o tej porze pociągu, Linka wzrokiem starego wyjadacza lustrowała wagon w poszukiwaniu wolnego miejsca. Uradowana znalazła miejsce między dużym Panem, a bardzo dużym Panem na korytarzu vis a vis toalety – słowem klasa VIP. Panowie również byli mocno zdziwieni, że między nimi znalazło się jeszcze jedno nierozłożone krzesełko, ale Linka hardo parła naprzód i wdusiła się między nich. W razie wypadku mogła liczyć na wcale nienajgorszą amortyzację. Niestety, aby pozostawić przejście, kolana musiała wdusić sobie pod brodę.


Do odjazdu pozostały 4 min, w ciągu których do i tak załadowanego pociągu wbiegła jeszcze zdyszana pielgrzymka, drużyna piłkarska, stado welociraptorów i peleton kolarski łącznie z rowerami. Traf chciał, że jeden z kolarzy zaparkował w tych 5 cm wolnej przestrzeni między Linką a drzwiami toalety, mocno naruszając jej strefę komfortu. Pociąg ruszył. Linka nie oponowała, bo faktycznie ścisk był większy niż w Lidlu na promocji, dlatego nic nie mówiła, gdy rower rozjeżdżał jej stopę za każdym razem gdy pociąg hamował, za co skrupulatnie była przepraszana. Pokornie wyciągnęła książkę i zaczęła czytać. Już wtedy zrozumiała, że jak ostatni amator źle obliczyła moment przyśpieszenia względem pędu a masą nabytą i książkę skończyła czytać już po 15 minutach. Na domiar złego książka pozostawiła ją w egzystencjalnej rozsypce i nie wiadomo, kiedy autorka zechce napisać kolejny tom, żeby ową rozsypkę poskładać. W normalnych warunkach, w takiej sytuacji Linka posiłkowałaby się bezmyślnym gapieniem w okno i wyszukiwaniem zajęcy, jeleni, czy jednorożców a tak podziwiała na wpół zasłonięte rowerem drzwi toalety. Żałowała, że podróżni zrobili się tak kulturalni i nie przyozdabiają już wrót do przybytku świątyni zadumy intrygującymi sentencjami życiowymi – zawsze to jakaś lektura.


Pociąg zatrzymał się na kolejnej stacji. Linka znów z grymasem bólu na licu przyjęła przeprosiny kolarza, gdy wielka mordercza opona po raz kolejny zmiażdżyła jej stopę. Ale tym razem, w końcu ktoś zaczął wysiadać. Linka niczym przyczajony tygrys i ukryty smok zwęszyła szanse oswobodzenia się, bo jeszcze chwila a zaczęłaby mieć napady klaustrofobii. Rysy się jej wyostrzyły, a wzrok rozjaśnił. Gdy tylko osoby wysiadające przepchały się do wyjścia, nie czekając, Linka wystrzeliła jak z procy i… z impetem przywaliła głową w kierownicę. Usiadła jeszcze szybciej niż wstała, a oczy zaszły jej momentalnie łzami. Tym razem kolarz przeprosił za bogu ducha winną kierownicę, ale Linka zbyła go machnięciem ręki i na wpół przytomna, ale z miną dumną i niewzruszoną wstała z godnością, i pomaszerowała zataczając się na wolne miejsce. Kolarz jeszcze wyglądał, czy aby nie przewróciła się po drodze, ale ta nie utrzymywała z nikim kontaktu wzrokowego, głównie dlatego, że wzroku skupić nie mogła. Naburmuszona skuliła się w kącie, wyciągnęła notes i zaczęła pisać tę notkę.

Komentarze

  1. Literatura rodzi się w mękach ;)
    Jaki to ten pociąg jednak pożyteczny, ileż notek dzięki temu możemy poczytać!

    OdpowiedzUsuń
  2. Stado welociraptorów? Stado potrafię zdefiniować, ale co to są te welecośtam? ;D Hmm, kolarz kulturalny, ale nie wiem co bardziej by mi działało na nerwy: to, że jego rower rozjeżdża mi stopy, czy to że ciągle przeprasza. Aleś dostała prezent na Dzień Dziecka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezusieńku, mogłam Cie okłamać, że wydaje. To wszystko przez Nią, przeze mnie i Comic Con.
    Pamiętaj, Piołun się utrzyma, To tylko cliffhanger - złośliwa narośl, która przeszła polskich autorów fantasy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmmm nie postrzegałam siebie jako literackiego męczennika, ale zawsze to jakiś tytuł i estyma :D

    OdpowiedzUsuń
  5. To taki gatunek dinozaurów, zawsze w "Jurassic Park" robią największą rozpierduchę. Na Dzień Dziecka dostałam czyste auto, więc nie ma co narzekać :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Bez honoru, zagrywka godna scenarzystów "Na wspólnej". Ewentualnie uszłoby to gdyby miała II tom od ręki, a nie, że ja teraz żyć będę w ciągłym napięciu przez eony.

    OdpowiedzUsuń
  7. Całe szczęście uszkodziłaś sobie tylko głowę. Powinnaś być wdzięczna losowi że to kolarz obok się umieścił, a nie te welociraptory. Jeszcze któryś rękę by odgryzł i co wtedy?! Ani czytać, ani pisać... To dopiero by męka była!
    I dlaczego na buka liściastego wzięłaś tylko JEDNĄ książkę?! Jak dziecko normalnie...

    OdpowiedzUsuń
  8. Książkę? To musiało być dawno. Teraz wszystko na smartfonach i wifi.

    OdpowiedzUsuń
  9. Notka, jak zwykle, na najwyższym poziomie, z polotem i trzymająca w napięciu do ostatniego zdania. Ale co za poświęcenie, by uzyskać taki materiał na wpis... ;-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Oj, przypomniałaś mi dawne wojaże pociągami. Kiedyś cudem weszliśmy do pociągu na Katowice, stałam na jednej nodze cała trasę, o korzystaniu z toalety nie było mowy, jedynie dzieci podawano sobie górą...
    W Katowicach przesiadka do innego pociągu, luźnego, ale wlókł się niemiłosiernie...

    OdpowiedzUsuń
  11. Bo regały na plecach są dość nieporęczne w podróży ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie u mnie, ja jestem zacofanym troglodyto-amiszem i czytam wyłącznie książki.

    OdpowiedzUsuń
  13. Niczym korespondent z frontu, może Pulitzera dostanę ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Polecam pociąg na Woodstock, również nie idzie się ruszyć, osoby mdlejące w dziwny sposób oszukują grawitację i się nie przewracają, a górą to się podaje zgoła inne osobniki niż dzieci :D pojechałam raz. NIGDY WIĘCEJ.

    OdpowiedzUsuń
  15. I komentarze na blogu... ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Żałuj że się nie załapałaś na pociąg relacji Szczecin- Białystok w stanie wojennym... Wiesz że w kibelku mieści się 6 osób?

    OdpowiedzUsuń
  17. Tak mi się skojarzyło :D
    https://www.youtube.com/watch?v=mjEIaE85dU8

    OdpowiedzUsuń
  18. No i kupiłaś mnie... Moi idole :)

    OdpowiedzUsuń
  19. A wycieczki skautów nie było? osobiście boję się ich bardziej niż welociraptorów.
    Psychiczna rozsypka czyli tzw kac książkowy może zabić, jeśli nie jest leczona... Ja Cię proszę, miej zapobiegawczo w kieszeni choćby kieszonkowe wydanie "Heretyków Diuny". Względnie któryś z tomów Wielkiej Encyklopedii PWN,najlepiej wydanie pierwsze ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Każda po 2 kg :D akurat książki zawszę kupuję na górkę, więc zawsze mam dopływ do świeżej literatury. To już nałóg, inaczej wpadam w panikę, że mi mózg obumiera. Taki syndrom odstawienia ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. A co z Twoją stopą? Taka rozjeżdżona stopa to musiała kaczo wyglądać... Dała się naprawić?

    OdpowiedzUsuń
  22. Po co naprawiać? Przynajmniej poprawna politycznie ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Bo to jest jedyna słuszna stopa :D

    OdpowiedzUsuń
  24. Miłość do literatury musi być połączona z wyrzeczeniami.. Furda marne dwa kilo.. A wiesz, jakie smaczki są w encyklopediach np. z lat 60? :))))) Zadna beletrystyka ci tego nie zapewni ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Stopa wody pod kilem...

    OdpowiedzUsuń
  26. Nie trzeba w tak wyszukanej literaturze szukać ciężarów - "Bastion" Kinga 1,9 kg :D
    aż mi się przypomniało, jak prace dyplomową pisałam, któregoś razu wróciłam z 10 kg książek. A później, że się garbie...

    OdpowiedzUsuń
  27. No to się nie karp! niedziela jest, lepiej się posandaczyć..

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprzątajcie, a będzie wam dane

Samozagłada: krok pierwszy

Wielkie powroty: epizod 1 – Sanatorium