Pancerfausty w skarpetach
Obecnie Linka w pociągu czyta książkę poleconą jej przez Panią z pewnego przybytku z tomiszczami. Póki co nie może się w nią wgryźć i rozważa zdobycie adresu Pani celem pozostawienia jej gumowej kupy na wycieraczce. Jednak Linka jest z natury cierpliwa i daje sobie jeszcze trochę czasu, gdyż przeczytała raptem 100 str., a książka ma prawie 500, więc może jeszcze coś z tego będzie. Z drugiej strony Pani polecała jej również Buszującego w zbożu, a to już powinno dać Lince do myślenia. Wszak rozumie, że mądrzejsi od niej okrzyknęli ją mianem kultowej, a nad jej wybitnością układane są kwieciste perory, ona jednak za największy atut książki uważa stosunkowo niewielką objętość. Rozważa również czytanie jej Dziwakowi jako represje za chwile niesubordynacji.
Skutkiem tego, że Linka nie może się wciągnąć w lekturę podczas podróży, jest niekontrolowana lustracja otoczenia bezmyślnym wzrokiem cielca. Siłą rzeczy mimowolnym obiektem jej zainteresowań stają się bogu ducha winni współpasażerowie. A dziś Linka odkryła obiekt wielce godny, czym bezzwłocznie postanowiła podzielić się ze światem. Stało się to zalążkiem szalenie racjonalnej rozmowy pomimo pogańsko wczesnej pory.
Linka: Jadę z Panem, który wygląda jak Putin. Tylko że ma włosy.
Filifiona: Na Twoim miejscu byłabym bardzo ostrożna. Wiesz, peruki nie są drogie.
Linka: Mówisz, że te wszystkie śpiące starsze Panie to tak naprawdę KGB i Armia Czerwona…
FIlifiona: Kto wie, niewiele im trzeba do przekupienia i nie lubią młodzieży.
Linka: Zawsze podejrzewałam, że w tych torbach z Biedronki to nie zakupy tylko pancerfausty.
Filifiona: Tym bardziej zastanawiające są podkolanówki i słoniowate kostki. Ty nawet nie wiesz co one mają skitrane…
W tym momencie Linka musiała wysiąść, może to i lepiej, że nie dowiedziała się, co kryją enigmatyczne podkolanówki.
Eh, takie podkolanówki to rzeczywiście, lepiej nie wnikać w szczegóły...
OdpowiedzUsuńZ tym doradzaniem lektur to śliska sprawa jest, każdy lubi i ceni co innego...
OdpowiedzUsuńWyobraźnia nie takie rzeczy może podpowiadać, jak granaty w torebce ;-)
To co tak właściwie czytałaś? Potrzebuję jakiś genialny środek nasenny :)
OdpowiedzUsuńA w podkolanówki to lepiej nie zaglądaj. Moja dawna sąsiadka też nosiła i jak się zabrudziły, to przewracała na lewą stronę. Biologiczna broń masowego rażenia...
Przypomniał mi się jeden z najważniejszych ludziów na świecie, chyba szef banku światowego, który będąc zmuszonym do zdjęcia butów w meczecie uwolnił jednego palucha ze skarpetki. To zdjęcie palucha wyzierającego z dziurawej skarpetki obiegło cały świat.
OdpowiedzUsuńChyba bym odpuściła, jeśli te sto stron nie wciagnęło.. No moze jeszcze z 50, dałabym szansę.. Zdarzało się,z e czasem poczatek trudno przebrnąć, a potem jak wciagnie w swój świat, złapie za pysk, za serducho lub umysł.,..
OdpowiedzUsuńNie czytam jesli na mnie nie działa, raz dla kogoś zrobiłam wyjątek, by móc potem o takiej ksiażce rozmawiać.
Pamiętam tą sensację... I poszły w piz... wszystkie dokonania człowieka. Morał jest taki, że nie należy nie doceniać mocy podkolanówek.
OdpowiedzUsuńSkarpetek tudzież.
Howk!
Myślę, że odnalezienie przejścia do Narnii to tylko jedna z ewentualności...
OdpowiedzUsuńRacja z tym polecaniem, więcej się nie dam. Wolę już kupować w ciemno fantastykę. Nawet jeśli jest słaba to przynajmniej dobrze się czyta. Choć pewnie Ty polecasz zawodowo i masz w tym wprawę ;)
OdpowiedzUsuń"100 lat samotności" również światowy klasyk. Ale jeszcze nie skreślam, zobaczymy co z tego wyjdzie.
OdpowiedzUsuńPowinna to opatentować i sprzedać terrorystom...
I w tym momencie został zrzucony z Olimpu, i zrównał się ze zwykłymi śmiertelnikami :D
OdpowiedzUsuńW innej książce przeczytałam, że jeżeli książka nie wciąga do 20 str to należy dać sobie spokój - notabene tamta była bardzo dobra :D No ale ja tak mam, że jak już zacznę to później mecze do końca.
OdpowiedzUsuńI znowu wraca pradawna życiowa wiedza tajemna z internetów - a co jeśli przydarzy się wypadek i w szpitalu zdejmą buty? Bądźcie zawsze gotowi!
OdpowiedzUsuńTak się teraz zastanawiam, czy mi się zdarzyło, że coś poleconego przez panią w bibliotece mi się nie podobało, a dosyć często w szkole średniej mi się zdarzało z takiej formy korzystać i nawet teraz czasami proszę o coś do poczytania. Chyba nie miałam takiej lektury. Jak mnie książka nie wciąga po 100 stronach, to raczej dalej nie czytam. Po co się męczyć, poza tym można w tym czasie przeczytać, coś o wiele ciekawszego. Współpasażerowie potrafią zaskoczyć. ;D
OdpowiedzUsuńDawniej mówiono: Myjcie się dziewczyny, bo nie znacie dnia ni godziny. Teraz można powiedzieć: "Skarpetki dziurawe zniszczą ci sławę" ;) :-D
OdpowiedzUsuńNie powiedziałabym, to zależy jak bardzo zna się czytelnika, nie każdy przecież lubi to samo i nie wszystko znam. Sama nie doczytałam do końca polecanych książek, bo mi nie podpasowały...
OdpowiedzUsuńHmm może gdyby to było z biblioteki to bym dała sobie spokój, ale skoro już książkę zakupiłam, to jakoś tak głupio odłożyć ją na regał przeczytaną w połowie.
OdpowiedzUsuńZ trzeciej strony lepsze dziurawe skarpetki niż odwierty w okrężnicy - Joachim Löw i mundial. Zapewne ani jedna ani druga sytuacja nie pozbawiła panów milionów na kontach.
OdpowiedzUsuńA gdyby ktoś obcy przyszedł i powiedział co lubi, i czego oczekuje po książce? Ja mam całkiem niezłą skuteczność w polecaniu filmów :D
OdpowiedzUsuńTo oczywiście byłoby łatwiej, chociaż jeśli nie czytuję danego gatunku, to trudno też coś polecać...
OdpowiedzUsuńLiczy się także sposób narracji, czasem po przeczytaniu kilku zdań wiem, czy książka mi leży, a autor nadaje na moich falach, podobnie jest z blogowaniem chyba...
No tak, mi akurat polecają w bibliotece, bo do księgarń to idę z konkretnym celem, że tak powiem, żeby potem nie żałować zakupu. ;)
OdpowiedzUsuńBlogowanie to rodzaj "literatury", który nie śnił się nawet filozofom ;)
OdpowiedzUsuńWykluczyłam biblioteki, więc dość często zdarza mi się łazić po księgarniach bez celu i zamysłu. Są autorzy, których biorę w ciemno, ale gdy robię sobie od nich detoks, to kupuje książki na chybił trafił.
OdpowiedzUsuńNie zgodzę się. Jak tam Waltari? :]
OdpowiedzUsuńBędąc na wakacjach w Pradze, w hotelowym lobby usiadł naprzeciw mnie jakiś nieciekawy facet - nagle patrzę i oczom nie wierzę, bo wyglądał jak Putin młodszy o 30 lat. Z kanapy prawie spadłam gdy usłyszałam jak szwargocze po rosyjsku...
OdpowiedzUsuńCzytam tylko w pociagach więc nie mogę taszczyć ze sobą tomiszcza, które ma przeszło 800 str. Wiesz, że nie mogę dźwigać :-D poza tym przeczytam, kiedyś. Ale przeczytam.
OdpowiedzUsuńOne, te podkolanówki, nic nie kryją. One stanowią broń, którą można użyć na wiele różnorodnych sposobów. Wszechstronną broń, gdyż już sam ich widok pozwala zatrzymać delikwenta w jednym miejscu. Przedstawienie mu nóżki odzianej w ten cud pończoszniczy, przyprawia go o paraliż, a ściągnięcie szybkie o stan około zawałowy, a dalej to już bez problemu... można użyć do wiązania, kneblowania lub duszenia. To ostatnie jeśli krzepa jest dostateczna w ramionka, a jak wiadomo, jest ona nie mała, gdyż codzienne dzierżenie reklamówek z owada z pancerfaustami wpływa na krzepkość górnych kończyn chwytnych... ;)
OdpowiedzUsuńWolę Buszującego w zbozu od Stu lat samotności, ale żadnej nie poleciłabym jako ksiazki do pociagu. CO do ukrytych w skarpetkach cudów - ja raz znalazłam po praniu stówkę w skarpetce... nikt się nie przyznał, to wydałam:)
OdpowiedzUsuńA do Macierewicza dzwoniłaś? Że Putin ze swoimi Katiuszami pociągi opanował?
OdpowiedzUsuńTak zaczyna się inwazja...
OdpowiedzUsuńSłowem po co komu Harry Potter i "drętwota" skoro jest stara, dobra podkolanówka :D
OdpowiedzUsuńNadal czytam, ale już mogę stwierdzić, że z dwojga złego wolę " Sto lat...". Wobec "Buszującego..." miałam ogromne oczekiwania i strasznie się rozczarowałam. Pani w księgarni mi ją poleciła, bo powiedziałam, że chcę coś w stylu "Zabić drozda", nie wiem jak mogła porównać te dwie książki :D
OdpowiedzUsuńHyhyhy a mówią, że oszczędności w skarpecie to mit, może zrób jeszcze podkop pod psią budą... ;)
Nie bo mi pociąg zlikwidują i jak będę do pracy dojeżdżać?
OdpowiedzUsuńw podkolanówkach jest moc :)
OdpowiedzUsuńHej, te "pancerfausty" wiszą już trzy dni. TRZY całe długie dni!
OdpowiedzUsuńJak długo mam jeszcze czekać na nowy wpis?!
Ogarnij się kobieto ;)
Dobra ściskam poślady i biorę się za pisanie, dzisiaj powinno się jeszcze coś pojawić. No chyba, że Polacy znowu przegrają (mowa o siatkówce nie kopanych) i wpadnę w czarną rozpacz.
OdpowiedzUsuńAni mi się waż! O tej rozpaczy mówię. Żadne takie.
OdpowiedzUsuńSiadaj i pisz. Do meczu zdążysz. Przecież to chwilka dla Ciebie :)