Krynica miłości
Siedząc przy stole i pałaszując obiad, Linka z lubością oddawała się błogiej chwili ciszy i spokoju. Żując entuzjastycznie kawał wołu, nagle do jej uszu dobiegł odgłos tupotu małych stóp. Linka rozważając wszelkie ewentualności, postanowiła starym wypróbowanym sposobem zamknąć oczy i udawać, że jej nie ma. Do tej chwili nie wie, jakim cudem Dziwak ją odnalazł. - ciociaaaa, pójdziesz z nami na spacer – bardziej oznajmił, niż zapytał Młodzieniec. - nie, nie pójdę – odpowiedziała obojętnie Linka. - proszeee… – Dziwak gładko przeszedł w piszczące tony. - prędzej skonam. - spacer… - na Ozyrysa idźcie się objuczyć, zaraz przyjdę – odburknęła, łypiąc groźnie spode łba. Dziwakowi nie trzeba było dwa razy powtarzać z prędkością światła pognał oporządzać swojego dwukołowego rumaka i siostrę. Zrezygnowana Linka po chwili dołączyła do wesołej ekipy, która aż trzęsła się z hamowanej ekstazy. Następnie przeliczyła jednostki, później koła - całe 5 sztuk – zbiórkę zakończyła wygłaszając moralizato...